Czytając teksty takich zespołów jak Cannibal Corpse, Morbid Angel czy Carcass można dojść do wniosku, że pisał je psychopata, sadysta, wariat i osoba, którą należy izolować od społeczeństwa. Wiele osób odnosi także podobne wrażenie odnośnie warstwy muzycznej już po pierwszych taktach akompaniamentu do tych słów.
Dyskusja o tym, czy muzyka ekstremalna może inspirować zachowania przemocowe jest tak stara jak historia rock’n’rolla. Na wiele lat przed powstaniem tak mocnych gatunków jak grind-core czy brutal death metal organizacje religijne i konserwatywne (głównie w USA) domagały się ograniczania, a czasem wręcz penalizacji muzyki, którą uznawały za demoralizującą. Elvis Presley, The Beatles, Rolling Stones i setki innych lądowali na niezliczonych czarnych listach. W ich tekstach doszukiwano się zachęt do popełniania zbrodni, a rytmiczną i głośną muzyką traktowano jako zachętę i tło do najgorszych antyspołecznych zachowań. Potem było już tylko weselej.
W XXI wieku dalej nie milkną podobne głosy, jednak teraz miłośnicy ciężkiego grania dostali do ręki silny argument – badania naukowców z Macquarie University, które opublikowało Open Science.
– Fani death metalu to mili ludzie – mówi profesor Bill Thompson z Uniwersytetu Australijskiego w Sydney – Nie jest tak, że wyjdą na ulicę i kogoś skrzywdzą.
W swoim i innych fanów imieniu, dziękuję. Wróćmy jednak do meritum. Badanie jest częścią szerokiego, trwającego już kilka dekad procesu naukowego. Badacze w ramach tego projektu, kierowanego przez Thompsona, starają się zrozumieć wpływ muzyki na emocje człowieka.
– Wielu ludzi dobrze czuje się przy smutnej muzyce, to trochę paradoksalne – dlaczego chcą się zasmucać? – pyta naukowiec – To samo można powiedzieć o agresywnej muzyce, albo tej skupionej na brutalnych tematach. Dla nas to psychologiczny paradoks, dlatego naukowcy są go ciekawi, szczególnie w czasach gdy jesteśmy wyczuleni na przemoc w mediach.
Jak wygląda test wrażliwości na przemoc? Naukowcy skorzystali z klasycznego już psychologicznego eksperymentu, tym razem jednak wprowadzili do niego fanów death metalu. W grupie badanych znalazło się ich 32, a oprócz nich 48 osób sięgających chętniej po inne brzmienia. Wszyscy mieli słuchać popu oraz metalu podczas oglądania nieprzyjemnych obrazów.
Główna badaczka eksperymentu, Yanan Sun, wyjaśnia, że jednocześnie sprawdzano aktywność mózgów badanych i mierzono to w jaki sposób reagowali na obrazy, oraz czy ta reakcja była powiązana z tłem muzycznym.
Czego słuchali badani?
Każdy z uczestników badania miał odtwarzane w słuchawkach „Happy” lub „Eaten” i oglądał parę obrazków – po 1 na każde oko. Jeden z nich pokazywał sceny brutalne i niepokojące, drugi sceny zupełnie normalne.
– Nazywane to jest binokularną rywalizacją – wyjaśnia dr Sun. Dotychczasowe badania w takich sytuacjach pokazywały, że mózg częściej zwraca uwagę na obrazy zawierające przemoc.
– Mózg będzie próbował to przetrawić, prawdopodobnie tkwi za tym przyczyna biologiczna, jest to ochrona przed zagrożeniem – wyjaśnia profesor Thompson – Gdyby fani ciężkiej muzyki stawali się przez nią nieczuli na przemoc (co podnoszą często zwolennicy cenzury, grupy rodzicielskie czy religijne) nie wykazywali by takiej tendencji. Jednak wyniki mieli praktycznie takie same co ludzie, którzy nie słuchali ekstremalnej muzyki.
Stacja BBC przy tej okazji przepytała autora death metalowej piosenki wykorzystanej w badaniu. Wokalista Bloodbath Nick Holmes przekonuje, że jest to „dźwiękowa wersja horroru z lat 80-tych”. Użycie muzyki zespołu w badaniu nie wywołało jego sprzeciwu.
– Większość fanów death metalu to inteligentni ludzie, których po prostu pasjonuje muzyka – dodaje – To odpowiednik zainteresowania filmami grozy czy odtwarzaniem bitew historycznych.