Jeszcze w 2018 roku, a więc przed przejęciem Twittera przez Elona Muska, serwis podpisał unijny kodeks postępowania przeciwko dezinformacji, dołączając do współpracy wraz z innymi technologicznymi gigantami pokroju Google’a, Mety czy TikToka. Teraz jednak, jak poinformował Thierry Breton, komisarz ds. Rynku Wewnętrznego i Usług UE, serwis postanowił się z tego wycofać. Choć porozumienie jest dobrowolne, to już w czerwcu ubiegłego roku Unia Europejska ogłosiła, że trzymanie się niektórych zapisów tej umowy ściśle wiąże się z Digital Services Act (DSA).
Twitter opuścił dobrowolny kodeks postępowania w zakresie dezinformacji. Jednak obowiązki [firmy] pozostaną. Możecie uciekać, ale się nie schowacie. Poza dobrowolnymi zobowiązaniami walka z dezinformacją stanie się prawnym obowiązkiem platform zgodnie z wchodzącym w życie 25 sierpnia DSA – napisał Thierry Breton, komisarz ds. Rynku Wewnętrznego i Usług UE.
Patrząc na dotychczasowe działania Muska, taki ruch raczej nikogo nie zdziwi. Pod rządami miliardera moderacja w serwisie została podobno bardzo mocno ograniczona. Mówi się również, że zespół odpowiedzialny za zwalczanie dezinformacji został mocno przerzedzony, a pracownicy albo zostali zwolnieni, albo sami odeszli. Musk oczywiście twierdzi inaczej, ale po nim raczej nie spodziewałabym się innych słów. Pojawianiu się fałszywych informacji z pewnością sprzyjać może też fakt, że subskrypcja Twitter Blue pozwala teraz na wykupienie sobie znacznika weryfikacji, który dla wielu osób nadal kojarzy się z symbolem wiarygodności.
Jak jednak powiedział Breton, Musk może uciekać, ale się nie schowa. Nawet pomimo wycofania się z porozumienia, od 25 sierpnia firma będzie prawnie zobowiązana do walki z dezinformacją, tak jak wszystkie inne platformy z ponad 45 milionami aktywnych użytkowników. Twitter będzie więc zmuszony do „ocenienia oraz zapobiegania systemowym zagrożeniom dla dyskursu publicznego i procesowi demokratycznych wyborów”. Wśród wymaganych przez UE działań będzie udostępnienie użytkownikom mechanizmów umożliwiających oznaczanie nielegalnych treści, „szybkie” reagowanie na powiadomienia i podejmowanie działań w celu przeciwdziałania rozprzestrzenianiu się dezinformacji.
Działania Twittera mogą co prawda sugerować, że Musk będzie chciał jakość obejść te zasady, ale trudno na razie spekulować, jak niby chce to zrobić. Ignorowanie DSA może odbić się naprawdę wielką czkawką, bo zgodnie z prawem, Unia Europejska może na serwis nałożyć kary w wysokości do 10 procent światowego rocznego obrotu. A jeśli sytuacja będzie się powtarzać, grzywna może wynieść nawet 20 procent światowego obrotu, więc mowa o gigantycznych kwotach. W skrajnych przypadkach może się to skończyć banem na ternie UE.
Do czego dąży Musk robiąc takie rzeczy? Tego nie wiem. Wiem natomiast, że odkąd tylko przejął Twittera, nie ma tygodnia bez jakiegoś zamieszania z udziałem platformy. Może więc to być kolejny wymysł miliardera, choć z drugiej strony istnieje też szansa, że to jakiś dziwaczny sposób na pokazanie amerykanom, że serwis naprawdę jest wolny od cenzury. Jeśli tak, to wybrał sobie na to naprawdę głupi i potencjalnie bardzo kosztowny sposób.