Dzięki temu, że mamy do czynienia ze stosunkowo bliskim nam obiektem kosmicznym o bardzo dużych rozmiarach — średnica Jowisza jest ponad dziesięciokrotnie większa od średnicy Ziemi i wynosi 140 000 km — nawet za pomocą lornetki, czy niewielkiego teleskopu jesteśmy w stanie dostrzec niektóre szczegóły na jego powierzchni. Na nasze szczęście Jowisz nie posiada jednobarwnej, “nudnej” powierzchni takiej jak Saturn, Uran i Neptun. Atmosfera Jowisza od zawsze zdominowana jest przez wielobarwne pasy i mniejsze i większe plamy, z których największą i najbardziej znaną jest Wielka Czerwona Plama, potężny antycyklon większy od Ziemi, który wieje tam co najmniej od trzystu lat.
Czytaj także: Młody Jowisz świecił jak szalony. Jego księżyce ledwo to przetrwały
Od kilkudziesięciu lat możemy także obserwować powierzchnię Jowisza za pomocą kamer instalowanych na pokładzie sond kosmicznych, które najpierw przelatywały w pobliżu Jowisza, a teraz wokół niego krążą, przyglądając mu się z bliska.
To właśnie sondy i teleskopy kosmiczne pozwoliły naukowcom dokładnie przyjrzeć się szczytom chmur jowiszowych, czy też dostrzec wcześniej niezauważone struktury, takie jak np. wiatry strumieniowe wiejące nad chmurami.
Tak wygląda prawdziwa twarz Jowisza?
Od czasu do czasu jednak zdarza się, że w skomplikowanych wzorach różnobarwnych chmur Jowisza uda się naukowcom czy amatorom astronomii dojrzeć losowe kształty przypominające coś, co dobrze znamy.
Kilka dni temu, chyba w ramach przygotowań do zbliżającego się Halloween, NASA opublikowała niezwykle ciekawe zdjęcie fragmentu chmur Jowisza. W losowym układzie chmur niemal natychmiast można dostrzec iście upiorną twarz.
Samo zdjęcie zostało wykonane 7 września 2023 r. przez sondę Juno, która właśnie wtedy po raz pięćdziesiąty czwarty przelatywała w pobliżu gazowego olbrzyma. Tajemnicza twarz została sfotografowana na północnej półkuli planety z wysokości zaledwie 7700 kilometrów nad szczytami chmur planety
Być może nawet nikt by tego osobliwego widoku nie zauważył, gdyby nie miłośnik astronomii Władimir Tarasow, który zauważył to zdjęcie w danych przesyłanych przez sondę na Ziemi, a następnie poddał je delikatnej obróbce, aby uwypuklić interesujący go fragment.
Czytaj także:
Mamy tutaj do czynienia ze swego rodzaju szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Gigantyczna twarz została bowiem uchwycona tuż przy linii terminatora oddzielającej oświetloną przez Słońce część Jowisza od tej, która skąpana jest już w jowiszowej nocy. Gdyby sonda pojawiła się nad tym regionem kilka godzin później, twarzy już by nie dało się sfotografować.
Struktury widoczne na zdjęciu to w rzeczywistości jedynie mieszanina wznoszących się i opadających w atmosferze Jowisza chmur burzowych występujących na różnych wysokościach. Ich wygląd podlega bezustannym zmianom, więc nie ma pewności, czy gdy to konkretne miejsce na Jowiszu wyszło z cienia jowiszowej nocy, wciąż wyglądało jak twarz człowieka.