Kosmiczny turysta, Amerykanin Richard Garriott rozpoczął swoją wielką i kosztowną wyprawę na orbitę. Czeka go teraz kilka dni zwiedzania Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Za 30 milionów dolarów kupił sobie także prawdopodobnie przywilej pokręcenia kilkoma pokrętłami na stacji. Z pewnością jednak po powrocie na Ziemię będzie mógł w swoim profilu umieścić zdjęcia z wakacji, o jakich inni mogą tylko pomarzyć. Jeśli wróci bezpiecznie, bo powroty Sujuzami bywają emocjonujące, ze względu na nieznanego pochodzenia błędy, które dośc znacznie zmieniają trajektorię lądowania, zmieniając je w emocjonującą loterię.
W niedzielę rano polskiego czasu (07:01 czasu Greenwich) z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie wystartowała rakieta Sojuz TMA-13 z trzyosobowym zespołem na pokładzie. Po 10 minutach lotu Richard Garriott, który ma 47 lat i wcześniej kosmos znał tylko z opowieści ojca, był już na orbicie. Jest pierwszym amerykańskim kosmonautą w drugim pokoleniu. Garriott w odróżnieniu od swojego ojca nie jest prawdziwym astronautą, tylko biznesmenem. Rozkręcił firmę komputerową i zrobił interes życia na grach video. Ojciec Richarda, Owen Garriott, ma obecnie 77 lat i jest byłym astronautą w służbie NASA. W 1973 roku był na pierwszej amerykańskiej stacji kosmicznej Skylab. Dziesięć lat później leciał w kosmos na pokładzie wahadłowca Columbia. To, co dla ojca było rutyną zawodową, dla syna stało się przygodą życia. Teraz Owen Garriott siedział za konsolą w centrum kontroli lotów kosmicznych pod Moskwą i przez cały czas był na bieżąco.
Sojuz TMA-13 za dwa dni przybije do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Amerykanin, pułkownik lotnictwa Edward Michael Fincke leci tam po raz drugi, drugi raz na pokładzie rosyjskiego statku. Rosjanin, pułkownik Jurij Lonczakow po raz trzeci. Obaj zostaną na orbicie pół roku. Dołączą do trzeciego członka załogi stacji, który już jest na orbicie. To Amerykanin Greg Chamitoff. Zostanie tam do listopada, gdy do stacji dotrze pierwsza z dwóch przewidzianych na najbliższe miesiące misji amerykańskich. Mają one dostarczyć dodatkowe wyposażenie, a przede wszystkim zaopatrzenie, które będzie niezbędne, bo już niedługo liczebność załogi Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ma się powiększyć dwukrotnie – do sześciu osób.
Co ciekawe Richard Garriott spotka na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej innego kosmonautę w drugim pokoleniu. To Jurij Wołkow, dowódca obecnej zmiany na stacji. Jego ojciec, Aleksander Wołkow był pionierem lotów w kosmos.
Garriott wróci na Ziemię z kończącymi pobyt na stacji Rosjaninem Olegiem Kononienko i dowódcą Siergiejem Wołkowem w Sojuzie TMA-17, który wywiózł poprzednią załogę misji numer 17 8 kwietnia.
Lot Garriota stał się możliwy dzięki umowie amerykańskiej firmy Space Advetures z Vienna w stanie Wirginia z Rosyjską Federalna Agencją Kosmiczną. W kolejce są następni chętni. h.k.