Część komentatorów odebrała taki ruch jako istny nóż w plecy wbity przez Berlin europejskim producentom. Wydaje się, iż zamówienie opiewające na turbiny o łącznej mocy wynoszącej 18,5 MW może stanowić istotne wsparcie dla Chińczyków próbujących wejść na europejski rynek i zdominować go własnymi produktami.
Czytaj też: Największy reaktor fuzyjny na świecie gotowy! Uruchomienie już “wkrótce”
Za tym wzbudzającym ogromne emocje ruchem stoi Luxcara. Firma z siedzibą w Hamburgu ogłosiła niedawno, że to właśnie Państwo Środka będzie odpowiadało za dostawy sprzętu kluczowego dla budowy farm wiatrowych na terenie Niemiec. Oczywiście z punktu widzenia zielonej transformacji, mającej na celu odchodzenie od spalania paliw kopalnych, jest to pocieszająca wiadomość. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę konkurencję gospodarczą między Starym Kontynentem a Chinami, to powodów do radości będzie zdecydowanie mniej.
Chińczycy zagarniają kolejne gałęzie przemysłu, świetnie wykorzystując sprzyjające warunki. W ostatnich latach zdominowali rynek fotowoltaiki, dzięki czemu odpowiadają obecnie za znaczącą większość produkcji paneli słonecznych. Zajmują również bardzo silną pozycję pod względem dostaw akumulatorów, nie wspominając o produkcji elektrycznych samochodów, które zalewają Europę.
Turbiny wiatrowe zamówione przez niemiecką firmę Luxcara zostaną dostarczone przez Chińczyków. To kontrowersyjna decyzja z punktu widzenia napięć handlowych między Chinami a Unią Europejską
Teraz może się okazać, że Chińczycy wykorzystają potencjał drzemiący w produkcji turbin wiatrowych. Decyzja niemieckiej firmy wydaje się idealną okazją do rozpoczęcia ekspansji na terenie Unii Europejskiej. To z kolei pozwala zrozumieć, dlaczego ten krok spotkał się z tak dużą dezaprobatą. Pierwsze zamówienie złożone przez Luxcara opiewa na 16 turbin wiatrowych, które mają zostać uruchomione do 2028 roku.
W długofalowej perspektywie Niemcy zamierzają zbudować farmę wiatrową, która dostarczałaby energii dla 400 000 gospodarstw domowych. Byłoby to częścią wysiłków mających na celu osiągnięcie 80-procentowego progu w postaci pokrywania zapotrzebowania na energię dzięki odnawialnym źródłom. Sami zainteresowani podkreślają, że decyzja o wyborze chińskiego dostawcy była poprzedzona przetargiem i analizami obejmującymi zgodność z przepisami obowiązującymi na terenie Unii Europejskiej czy też kwestiami dotyczącymi ochrony środowiska.
Czytaj też: Azjatycka potęga stoi na gigantycznym złożu metali. Branża akumulatorów zaciera rączki
Jeśli chodzi o chińską stronę, to za realizację zamówienia ma odpowiadać MingYang Smart Energy, mogąca pochwalić się turbinami o wysokiej mocy znamionowej oraz możliwości działania nawet przy bardzo silnych podmuchach. Europejscy producenci nie oferują podobnych technologii, dlatego realizacja projektu Waterkant wymagałaby instalacji większej liczby turbin, co przełożyłoby się na wyższe koszty całej inwestycji. Pozostaje nam czekać na decyzję Komisji Europejskiej w tej sprawie. Część specjalistów spodziewa się, że chińskie turbiny wiatrowe mogą zostać objęte podobnymi ograniczeniami jak ma to miejsce w przypadku tamtejszych elektryków.