Przez ostatnie dziesięciolecia świat wydawał się wygrywać w walce z głodem. W 2014 roku ten trend zwolnił, a potem się odwrócił. Dziś około 700 milionów ludzi, jak szacuje ONZ, czyli prawie co dziesiąty człowiek na świecie, kładzie się spać głodny.
Najczęściej żywności brakuje na południe od Sahary. Często wini się za to susze, które przez globalne ocieplenie są coraz częstsze. Jednak z nowego badanie wynika, że jest inaczej.
Naukowcy, którzy publikują swoją pracę w „Nature” dowodzą, że na brak jedzenia wpływają znacznie bardziej długotrwałe konflikty zbrojne na tym kontynencie. Wpływ braku deszczu jest bowiem przejściowy.
Nie susze ani szarańcza przynoszą głód Afryce
Badacze przeanalizowali dane amerykańskiej agencji USAID o liczbie osób wymagających pomocy z powodu głodu. W ciągu ostatnich pięciu lat ich liczba wzrosła z 45 do 113 milionów. Obszar w którym jest ich najwięcej rozciąga się od Mauretanii, Mali i Nigerii na zachodzie, przez Sudan i Czad po Etiopię, Kenię i Somalię na wschodzie.
Co nie dziwi, naukowcy stwierdzili, że okresowo występujące susze odpowiadają za klęski głodu na rozległych obszarach kontynentu. Ich wpływ w badanym okresie jednak nie uległ znaczącej zmianie. Jeśli już, to był w niektórych krajach mniejszy, tymczasem głodnych przybyło prawie o połowę.
Wpływ braku opadów jest jednak przejściowy. Gdy w jednym roku brakowało żywności, w kolejnym sytuacja wracała do normy. Nieco dłużej odbudowywali swoje stada hodowcy zwierząt, przeciętnie zajmowało to dwa lata. Z kolei szarańcza nie miała żadnego wpływu na nasilenie klęski głodu w badanym okresie.
Konflikty zbrojne sprawiły, że głodnych przybyło o połowę
Co sprawiło więc, że w ciągu pięciu lat głodnych przybyło aż 68 milionów? Badacze stwierdzili, że długotrwałe konflikty zbrojne. O ile po suszy sytuacja normuje się w ciągu roku, wojny przerywają łańcuch produkcji i dostaw żywności na długie lata. Toczące się walki utrudniają także dostarczanie pomocy humanitarnej.
Szczególnie widoczne jest to w Nigerii, gdzie bojówki Boko Haram prowadzą terrorystyczne akcje od ponad dekady, oraz w Sudanie Południowym, gdzie od 2013 toczy się wojna domowa, w której bierze udział wiele stron. Także w Etiopii, choć głód zapoczątkowały susze, trwa on przez konflikt w położonej na północy kraju prowincji Tigraj.
To nie susze wywołują wojny
Badacze przeanalizowali też, czy konflikty zbrojne nie są wywoływane lub nasilane przez susze. O takim związku stało się głośno, gdy w 2015 roku klimatolog Richard Seager opublikował szeroko cytowaną pracę. Dowodził w niej, że za wybuch wojny domowej w Syrii odpowiadała wieloletnia susza. Doprowadziło to wzrostu cen żywności, masowych migracji z terenów rolniczych do miast oraz wzrostu napięć społecznych – a z czasem do wybuchu wojny.
Podobnego związku dopatrywano się także w przypadku „arabskiej wiosny”, która wybuchła w wielu krajach północnej Afryki w 2012 roku. Poprzedziły ją wyjątkowo suche lata. Jednak w przypadku innych krajów afrykańskich badacze takiego związku nie stwierdzili.
Konflikty komplikują przewidywanie klęsk głodu
–Ogólny przekaz jest taki, że jeśli chcemy przewidywać brakom żywności i dostarczać pomoc, musimy brać pod uwagę konflikty. To komplikuje takie prognozy, bo trudniej je przewidzieć niż na przykład susze. Przemoc nie ma wyraźnego początku ani końca – mówi Anderson
Oczywiste jest też, że wojny przynoszą głód w innych częściach świata. Jest tak choćby w położonym na Półwyspie Arabskim Jemenie, gdzie od 2015 roku trwa wojna domowa (w praktyce walczą tam ze sobą Arabia Saudyjska i Iran). Również tam konflikt zbrojny przyniósł brak żywności i spowodował skrajne niedożywienie.
Źródło: Columbia University, Nature.