Z Tindera codziennie korzysta wiele milionów osób na całym świecie – jest wiele wersji językowych, w tym polska. Aplikacja umożliwia znalezienie partnera. I choć jej celem nie było wcale łączenie w par osób zainteresowanych przygodnym seksem, lekarze wiążą wiążą dużą popularność aplikacji ze wzostem zachorowań na choroby przenoszone drogą płciową.
Aplikacja wykorzystuje dane użytkownika, takie jak wiek, preferencje seksualne, polubione czy pobrane z Facebooka zdjęcia do dobierania w pary pasujących do siebie osób, znajdujących się w dość bliskiej odległości.
Zdaniem specjalistów ludzie korzystają z tego rodzaju aplikacji z nieśmiałości albo z braku czasu i energii na tradycyjne poszukiwania.
Już niedługo Tinder włączy się w kampanię promującą wśród młodych ludzi oddawanie narządów i wpisywanie się na listę dawców brytyjskiej publicznej służby zdrowia (NHS). Do akcji włączyły się znane osoby, na przykład złota medalistka olimpijska w taekwondo Jade Jones, Gemma Oaten z serialu „Emmerdale” czy Jamie Laing, biorący udział w reality show „Made in Chelsea”.
W lipcu NHS Blood and Transplant opublikował dane, zgodnie z którymi liczba osób oddających po śmierci swoje narządy spadła po raz pierwszy od ponad dziesięciu lat.
Brytyjska lista oczekujących na przeszczepy liczy obecnie prawie 7000 osób. W ciągu ostatniej dekady 6000 osób zmarło nie doczekawszy transplantacji.
Czytaj także: Randka ze smartfona