Niezależny ranking, publikowany od 2005 r., czyli Europejski Konsumencki Indeks Zdrowia (Euro Health Consumer Index, EHCI) w tym roku szczególnie dał nam do myślenia. Pod lupę wziął służbę zdrowia 35 krajów europejskich. Pierwsze miejsce, dziewiąty raz z rzędu, zajęła Holandia, ostatnie Czarnogóra, a na drugiej pozycji od końca wylądowała Polska. Lepiej wypadły m.in. Rumunia i Albania. Indeks został opracowany na podstawie danych statystycznych, ankiet wypełnianych przez pacjentów i niezależnych badań, a ocena jest wystawiana w sześciu kategoriach: profilaktyka, prawa pacjenta, czas oczekiwania na leczenie, jego skuteczność, zakres i dostępność usług medycznych, dostępność leków. Autorzy raportu stwierdzili, że holenderski system jest niemal idealny głównie dzięki temu że… politycy się do niego nie mieszają. „Decyzje są podejmowane w znacznym stopniu przez profesjonalistów oraz pacjentów, natomiast politycy oraz biurokraci są znacznie bardziej oddaleni od procesu decyzyjności, niż w innych krajach europejskich” – napisali w uzasadnieniu.
Wyniki rankingu nie skłaniają do optymizmu, ale może wreszcie zmuszą decydentów do refleksji i uczenia się od najlepszych. O tym właśnie rozmawiano podczas międzynarodowej konferencji „Transformacja opieki zdrowotnej. Fundusze Unijne na projekty wspierające innowacyjność i rozwój. Doświadczenia Polski i Holandii” zorganizowanej przez Ambasadę Królestwa Niderlandów i Niderlandzko-Polską Izbę Gospodarczą przy wsparciu firmy Philips. Jak się okazało, Holendrzy nie powinni nas inspirować tylko ze względu na miejsce w rankingu – u nich również nie zawsze było idealnie. „25 lat temu też narzekaliśmy na długie kolejki do specjalistów, koszty rosły, a wskaźniki zdrowotne były przeciętne” – przyznał podczas konferencji Guy Peeters, przewodniczący Holenderskiej Federacji Uniwersytetów Medycznych.
Dobry szpital to znaczy pusty szpital
Czyli taki, w którym nie trzeba dostawiać łóżek na korytarzu, izby przyjęć nie pękają w szwach. To możliwe, i to bez budowania kolejnych klinik. Według danych GUS w Polsce w 2014 r. było 966 szpitali, w tym ponad 560 publicznych. Co roku przybywają nowe. Tymczasem w Holandii w ciągu ostatnich dwudziestu lat liczba szpitali publicznych zmalała z ok. 300 do… 98. Owszem, Polaków jest ponad dwa razy więcej niż Holendrów, ale i tak ta proporcja robi wrażenie. Tym bardziej że w Holandii nie ma kolejek czekających, aż zwolni się łóżko. Tutaj większość problemów udaje się rozwiązać poza szpitalem, dzięki dobrze funkcjonującemu systemowi podstawowej opieki zdrowotnej. Działa on jak śluza, która do szpitali przepuszcza wyłącznie tych pacjentów, którzy naprawdę wymagają hospitalizacji.
Taki efekt miało przynieść zwiększenie roli lekarzy rodzinnych i pielęgniarek – jeden z kluczowych elementów holenderskiej reformy służby zdrowia. Pacjenci mają zagwarantowany szybki dostęp do lekarza (przychodnie są rozlokowane tak gęsto, że każdy ma jakąś w zasięgu minuty jazdy samochodem) i czują się bezpieczni. A koszty usług POZ są o wiele niższe niż hospitalizacji.
Recepta na kolejki: Telemedycyna
Zagadka „pustych szpitali” ma jeszcze jedno rozwiązanie: to odwaga w korzystaniu z nowoczesnych technologii. Ponad 64 proc. Holendrów już dziś używa internetu w sprawach związanych z leczeniem i jest to dla nich tyle wygodne, ile naturalne. Za pośrednictwem sieci umawiają się na wizyty czy badania, a lekarze dzięki systemom informatycznym mogą na odległość monitorować stan chorych. Działa między innymi system kontroli przyjmowania leków, a karty zdrowia nie tylko zniknęły z szaf i segregatorów, ale także z lokalnych dysków oraz serwerów i powędrowały do chmury. W niedalekiej przyszłości sami chorzy będą sięgać do zgromadzonych w systemie informacji na swój temat. „Chcemy, by do 2020 r. zdecydowana większość osób przewlekle chorych miała prosty, bezpośredni dostęp do swoich danych medycznych, a także, aby ci pacjenci mogli sami monitorować swój stan zdrowia” – mówił podczas konferencji Edwin Maarseveen, eHealth Project Manager w Ministerstwie Zdrowia, Opieki Społecznej i Sportu Holandii.
Niderlandzki system ułatwia życie pacjentom i lekarzom, ale przede wszystkim ma umożliwić sprawną koordynację działań związanych z opieką medyczną. „W tej chwili E-kartoteki bardzo dobrze działają na poziomie lokalnym. Wyzwaniem dla naszego systemu jest jednak to, żeby zintegrować je na poziomie kraju” – przyznaje Maarseveen. Dodaje, że drugi – najważniejszy – kierunek to rozwój telemedycyny. Zgodnie z planem w ciągu pięciu lat 75 proc. osób przewlekle chorych będzie miała możliwość wykonywania podstawowych badań w domu i całodobowy dostęp do konsultacji medycznych online.
Czy mamy szansę gonić najlepszych?
O dziwo, tak. Przynajmniej w zakresie e-zdrowia. Na małych, regionalnych polach radzimy sobie całkiem nieźle. Dowody? Oto tylko niektóre. Od ponad roku Instytut Kardiologii w Aninie monitoruje zdalnie przebywających w domu pacjentów z niewydolnością krążenia. Specjalna aplikacja zbiera dane z urządzeń typu ciśnieniomierz, waga, glukometr i przesyła do szpitala. W Szpitalu Miejskim w Piekarach Śląskich trwa wdrażanie systemu, dzięki któremu lekarze wykorzystując internet, będą mogli zajrzeć do historii choroby, postawić diagnozę i skonsultować ją z innymi specjalistami. Podstawowe badania (aparatem ekg, pulsoksymetrem czy glukometrem) przeprowadzać będą pielęgniarki środowiskowe, a ich wyniki będą przekazywane lekarzowi automatycznie. W Łodzi rusza pilotażowy program teleopieki medycznej dla osób po 65. roku życia; w Jarosławiu powstaje cała teleinformatyczna platforma, która umożliwi każdemu pacjentowi kontakt z lekarzem, uzyskanie recepty i skierowania. Platforma ma objąć rejestr pacjentów, portal lekarza, portal pacjenta, telekonsultacje, telemonitoring, telekonsylia, a także e-dokumentację, czyli e-receptę, e-zwolnienie, e-skierowanie.
Niepotrzebne wydatki czy sposób na oszczędności
Owszem, systemy informatyczne do zdalnej diagnostyki to drogie zabawki. Mnóstwo pieniędzy kosztuje też wdrożenie. Ale ogólny bilans i tak wychodzi na plus – ich zastosowanie jest kilka razy tańsze niż badanie i leczenie w szpitalu. A opłaca się szczególnie u nas, bo polscy pacjenci do szpitali trafiają o wiele za często. Z danych OECD wynika, że w latach 2000–2012 liczba hospitalizacji w stosunku do liczby mieszkańców wzrosła o 20 proc., obecnie nawet co czwarty pobyt w szpitalu jest nieuzasadniony. A każdy dzień takiego pobytu to kilkaset złotych.
Cała nadzieja w telemedycynie? Zdaniem specjalistów to jedna z najskuteczniejszych metod obniżania kosztów leczenia. Co ważne, z punktu widzenia prawa mamy już otwartą drogę do jej stosowania, nie możemy wymawiać się złymi przepisami. Nowelizacja ustawy o systemie informacji w ochronie zdrowia, która weszła w życie pod koniec ubiegłego roku, umożliwia konsultowanie i stawianie diagnoz na odległość i dostęp do elektronicznej dokumentacji medycznej. Brak narzędzi do diagnostyki też nie może być usprawiedliwieniem. „Dysponujemy w tej chwili technologiami, które umożliwiają zbieranie danych z różnych urządzeń (np. rezonansu magnetycznego, USG, rentgena), i jedną spójną interpretacją wyników zamiast kilku oddzielnych” – mówi Tomasz Lisewski, dyrektor generalny regionu Europy Środkowo-Wschodniej Philips, jeden z panelistów konferencji. I dodaje, że ważne są dwie kwestie. Po pierwsze skoordynowana opieka zdrowotna, możliwa dzięki technologii cyfrowej łączącej profilaktykę, diagnostykę, leczenie, rehabilitację. Po drugie współpraca różnych środowisk: medycznych, rządowych, samorządowych, firm prywatnych i stowarzyszeń pacjentów.
Tracimy wreszcie ostatnią wymówkę, która tłumaczyła kiepską kondycję naszej służby zdrowia: brak pieniędzy. Polska jest teraz największym beneficjentem funduszy unijnych. W ciągu najbliższych lat będziemy mieli do dyspozycji około 12 mld zł na działania w obszarze ochrony zdrowia. Spora część tych pieniędzy ma być przeznaczona właśnie na digitalizację usług medycznych. Skoro więc nie mamy wymówek, musimy gonić Holendrów. Nie tylko po to, żeby wyjść z ogona europejskich rankingów.
Jak wypadamy w porównaniu z krajem mającym najlepszą opiekę medyczną w Europie?
liczba ludności
- Polska – 38 mln
- Holandia – 17 mln
roczne wydatki na ochronę zdrowia
- Polska – 100 mld zł
- Holandia – 306 mld zł
wydatki na ochronę zdrowia jako procent PKB
- Polska – 6,5%
- Holandia – 11%
pozycja w rankingu EHCI 2015
- Polska – 34. miejsce (523 punkty)
- Holandia – 1. miejsce (916 punktów)