W chwili hiszpańsko-brytyjskiej potyczki na pokładzie San Jose mogło przebywać nawet 600 osób. Znajdowało się tam również co najmniej 200 ton kosztowności, między innymi złote i srebrne monety oraz szmaragdy, których wartość szacuje się na 17 miliardów dolarów. Nie bez powodu mówi się w tym przypadku o świętym Graalu wśród wraków. Ten został odnaleziony przez kolumbijską marynarkę wojenną u wybrzeży Cartageny w 2015 roku, choć jego lokalizację utrzymywano w tajemnicy.
Skarby warte miliardy dolarów
Prezydent Kolumbii Iván Duque ujawnił niedawno nieco informacji w tej sprawie, pokazując też niepublikowane do tej pory zdjęcia i filmy. Na miejscu odkryto, poza wspomnianymi już elementami, chińską ceramikę, miecze i armaty. Materiały ukazujące wrak zostały uwiecznione dzięki użyciu zdalnie sterowanego robota, który zszedł na głębokość około jednego kilometra.
Urządzenie dostrzegło też napisy umieszczone na armatach. Ich identyfikacja sugeruje, że zostały wyprodukowane w 1655 roku w Sewilli i Kadyksie, czyli na południu Hiszpanii. Uwadze poszukiwaczy skarbów z pewnością nie umknie informacja o odkryciu złotych monet z typowym dla tamtych czasów bilonem. Na tym jednak znaleziska się nie kończą, ponieważ przy okazji w okolicy wykryto dwa inne potencjalne wraki. Ich wartość najprawdopodobniej nie będzie równie imponująca co w przypadku San Jose, ale z perspektywy archeologii to cenne odkrycia. Obie jednostki wydają się pochodzić z XIX wieku.
Jaka przyszłość czeka wrak San Jose?
Jak wyjaśnia prezydent Duque, nadrzędnym celem związanym z opisywanym galeonem jest odzyskanie skarbów, ich spieniężenie i pozyskanie funduszy potrzebnych do wydobycia i zabezpieczenia wraku. Oczywiście już od chwili odkrycia pozostałości San Jose trwa walka o prawa do galeonu. Były prezydent tego kraju, Juan Manuel Santos, podpisał w 2013 roku ustawę o zatopionym dziedzictwie kulturowym. W jej myśl artefakty znalezione na kolumbijskich wodach należą do państwa.
Z drugiej strony barykady znajdują się Hiszpanie, którzy też mają swoje roszczenia. Ich argumentacja opiera się na tym, iż statek należy do Hiszpanii, a powołują się na konwencję UNESCO w sprawie podwodnego dziedzictwa kulturowego. Na tym oczywiście cała sprawa się nie kończy, ponieważ skarby obecne na pokładzie wraku zostały w dużej mierze zrabowane z… innych krajów Ameryki Południowej. Z tego względu część ich przywódców może upomnieć się o to, co ukradziono ponad trzysta lat wcześniej. Innymi słowy, podział “łupów” trwa, choć skarby nadal znajdują się głęboko pod wodą.