W ten sposób dowiedzieli się, że szkielet domniemanego kapłana ma bardzo delikatną budowę i brakuje mu członka (Egipcjanie balsamowali i tę część ciała). Naukowcy zaczęli podejrzewać, że w trumnie Hor-Dżehutiego (którego imię znali z napisów na sarkofagu) spoczywa ktoś inny. Dokładniejsze badania wykazały, że tą osobą jest młoda kobieta: na obrazach tomograficznych widać jej piersi i długie włosy.
Ten pierwszy sarkofag z mumią, jaki dotarł na ziemie polskie, został przywieziony do Warszawy i podarowany Uniwersytetowi Warszawskiemu przez Jana Wężyka-Rudzkiego w 1826 roku. Co ciekawe, mumia zmieniła płeć po raz drugi, bo w XIX-wiecznych katalogach opisywano ją jako „mumię niewiasty”, być może ze względu na delikatne rysy twarzy wizerunku na kartonażu. Po zdeponowaniu sarkofagu w muzeum w 1918 roku i odczytaniu hieroglifów uznano ją za Hor-Dżehutiego. Teraz archeologowie są niemal przekonani, że mumia jest starsza, niż przypuszczali, co uzasadniałoby jej dobry stan. Hor-Dżehuti żył bowiem na przełomie I w. p.n.e. i I w. n.e., kiedy nie balsamowano zwłok już tak starannie.
Na swoim blogu naukowcy tłumaczą, jak mogło dojść do pomyłki: „W XIX wieku mumie można było wywozić z Egiptu jak każde inne pamiątki. Było ich tak dużo, że czasami palono nimi w piecach parowców pływających po Nilu. Zapewne pan Wężyk-Rudzki dysponował środkami przeznaczonymi na zakup zabytków dla Uniwersytetu Warszawskiego i chcąc przywieźć coś możliwie spektakularnego, poszedł na bazar i poprosił o jakąś ładną mumię w wykwintnym sarkofagu. A że w XIX wieku mumia to mumia, wszystkie takie same, sprzedawca mógł skomponować taki bukiet – najładniejsza mumia na straganie plus robiący wrażenie sarkofag”. Przemiana Hor-Dżehutiego w nieznaną niewiastę to dla warszawskich archeologów nowe wyzwanie i zapowiedź dodatkowych niespodzianek.