Wystarczy wspomnieć, że tęcza wcale nie musi wyglądać jak łuk i może przybrać kształt koła. A w zasadzie zawsze ma takowy, choć nie jesteśmy w stanie dostrzec go z powierzchni ziemi. Można jednak nieco nagiąć zasady i wykorzystać na przykład helikopter bądź wieżowiec, aby znaleźć się na odpowiednio dużej wysokości. Stamtąd tęcza będzie miała zupełnie inny wygląd.
Czytaj też: Zdumiewające zjawisko widzieli Polacy na nocnym niebie. Czym była ta zorza polarna?
Skąd w ogóle bierze się ten efektowny, wielokolorowy pokaz? Kluczową rolę odgrywa w nim zjawisko rozszczepiania światła widzialnego w wyniku dyspersji. Prowadzi ona do powstawania różnic w kącie załamania światła o różnej długości fali w czasie przechodzenia z powietrza do wody i na odwrót. W takich okolicznościach powstaje tęcza, która składa się z kolorów czerwonego, pomarańczowego, żółtego, zielonego, niebieskiego, indygo i fioletowego.
Tęcza powstaje za sprawą rozszczepiania światła widzialnego w wyniku dyspersji
Dlaczego jednak musimy wznieść się na odpowiednią wysokość, aby dostrzec nie połowę tęczy, lecz jej całość? Jest to związane z koniecznością przebywania ponad linią horyzontu, tak, aby widzieć krople wody poniżej. Z perspektywy powierzchni nam się to nie uda, dlatego będziemy potrzebowali drogi na skróty. Jednym z punktów widokowych umożliwiających obserwację pełnowymiarowej tęczy jest Lakhta Center w Sankt Petersburgu w Rosji. Wieżowiec ten ma 87 pięter, co daje mu 462 metry wysokości.
Czytaj też: W samym środku Ziemi znaleźli kawał żelaza. Jego średnica wynosi aż 650 kilometrów
Jeśli nie macie ochoty na wycieczkę do Rosji, a przelot helikopterem okazuje się zbyt dużym wyzwaniem, to pozostaje liczyć na nieco szczęścia do warunków pogodowych w czasie podróży samolotem. Z takiej perspektywy również można dostrzec tęczę w całej okazałości. A jeśli taki scenariusz również odpada, to nie ma co narzekać: “zwykła” tęcza także może zachwycić swoim imponującym wyglądem. A jakby tego było mało, dzięki ostatniej aktywności Słońca, rośnie też szansa na zobaczenie zorzy – i to nawet w granicach naszego kraju.