Podczas koncertu Taylor Swift – światowej gwiazdy muzyki popularnej – w Seattle (stan Waszyngton w USA) doszło do trzęsienia ziemi. Przyczyna wstrząsów nie pochodziła z wnętrza Ziemi, a z areny koncertowej. O nietypowym wydarzeniu donosi CBS, powołując się na dane sejsmiczne państwowej agencji PNSN (Pacific Northwest Seismic Network).
Czytaj też: Przerażające drżenie i dudnienie na Bornholmie. Skoro nie było to trzęsienie ziemi, to co?
Trzęsienie ziemi miało miejsce 22 i 23 lipca, w sobotę i niedzielę wieczorem, podczas koncertu piosenkarki. Wstrząsy o sile 2,3 wychwyciła aparatura pomiarowa umieszczona niedaleko stadionu Lumen Field, gdzie odbywało się wydarzenie. Na wykresach z łatwością można dostrzec, że w godzinach, kiedy Taylor Swift śpiewała swoje największe muzyczne hity, ziemia trzęsła się najbardziej.
Trzęsienie ziemi podczas koncertu. Czy to w ogóle możliwe?
Chociaż informacja o tak nietypowych wstrząsach brzmi niemal surrealistycznie, to w gruncie rzeczy nie jest to nic nowego. Służby sejsmiczne w stanie Waszyngton od wielu lat prowadzą regularne pomiary w całym regionie, w tym także w centrum miast.
Czytaj też: Skala trzęsienia ziemi w Turcji widoczna aż z kosmosu. Zdjęcia NASA zdradzają pewną regularność
Północno-wschodnie USA są terenem dość aktywnym sejsmicznie. Tutejsze Góry Kaskadowe w znakomitej większości są masywem wulkanicznym, na obszarze którego dochodziło w czasach historycznych do wielu znacznych erupcji.
Do silnych trzęsień ziemi z naturalnych przyczyn nie dochodzi tutaj bardzo często, ale za to minimalne wstrząsy są na porządku dziennym. W czasie rzeczywistym na stronie PNSN możemy śledzić niewielkie incydenty o magnitudzie 1-2.
Sejsmolodzy z PNSN zapytani przez redakcję CBS o dokładne źródło wstrząsów podczas koncertu Taylor Swift wskazują na dwa czynniki: głośną muzykę i fale akustyczne, które zaczęły oddziaływać na grunt oraz tańczącą widownię – ta zaś miała swoim skakaniem na stadionie wywołać drgania podłoża.
Naukowcy poinformowali, że sejsmogram z zapisem trzęsienia był na tyle wyraźny, że byli oni w stanie na podstawie częstotliwości drgań odtworzyć playlistę piosenek Taylor Swift. Brzmi to absurdalnie, ale okazało się, ze aparatura sejsmiczna może nam służyć nie tylko interpretacji naturalnych zjawisk, ale również tych pochodzenia antropogenicznego.
Czytaj też: Trzęsienie ziemi nawiedziło południe Europy. Dlaczego żywioł uderzył znów w to samo miejsce?
Uściślijmy jednak, ze trzęsienie ziemi o magnitudzie 2,3 nie jest czymś bardzo niszczącym dla infrastruktury miejskiej. Ktoś stojący poza stadionem Lumen Field odczuł wtedy jedynie drobne drgania gruntu i nic poza tym. Co innego, kiedy mowa o tąpnięciach, do których dochodzi regularnie na terenach górniczych również w Polsce. Najsilniejszy wstrząs miał miejsce w pobliżu kopalni miedzi KGHM w Polkowicach (Dolny Śląsk) w 2020 roku. Wówczas trzęsienie ziemi miało siłę 4,9. Przyczyną było odprężenie górotworu, który w tym miejscu jest silnie poprzecinany tunelami i wyrobiskami.
„Wyczyn” Taylor Swift zatem w skali geologicznej okazał się tylko drobnym incydentem w skali lokalnej. Niemniej teraz słuchając piosenki „Shake It Off”, zupełnie inaczej podejdziemy do znaczenia jej słów.