Słynna ISS była więc około 400 kilometrów nad głową autora zdjęć, którym był Szabolcs Nagy. Cała akcja miała miejsce 20 maja, kiedy to bezzałogowy statek dokonywał historycznego dokowania. Nagy wykorzystał do wykonania zdjęć 14-calowy teleskop z ręcznym śledzeniem oraz soczewkę Barlowa 3x, co miało zwiększyć ogniskową. Nasłuchiwał też komunikacji między kontrolą misji a załogą przebywającą na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Udany manewr Starlinera i optymistyczne perspektywy na przyszłość
Manewr OFT-2 okazał się udany pod wszystkimi względami, co dobrze rokuje na przyszłość. Starliner ma bowiem posłużyć do transportowania astronautów na ISS. Ze względu na powodzenie misji można oczekiwać, że przedstawiciele NASA wyrażą zgodę na załogowe loty jeszcze w tym roku.
Zanim Starliner bezproblemowo wylądował na terenie poligonu White Sands Missile Range, co nastąpiło 25 maja, przez cztery dni pozostawał połączony z resztą stacji. Na pokładzie statku znalazło się około 245 kilogramów ładunku, między innymi w postaci jedzenia oraz drobnej elektroniki. Z kolei członkowie załogi przebywającej na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej załadowali Starlinera głównie zbiornikami służącymi do przechowywania tlenu i azotu.
Jeśli chodzi o niezwykłe zdjęcie i jego autora, to Nagy opisał swoją sesję jako kompletnie surrealistyczne doświadczenie. Kiedy uwieczniał ten widok nie był pewien, czy dwa pojazdy zmieszczą się w jednym polu widzenia. Efekt końcowy okazał się jednak naprawdę niezły. Fotograf ponownie chwycił za aparat podczas powrotu Starlinera, który miał miejsce 25 maja. Statek przeleciał wtedy przez atmosferę w trakcie powrotu na powierzchnię Ziemi i późniejszego lądowania w Nowym Meksyku.
Międzynarodowej Stacji Kosmicznej rośnie konkurencja
Międzynarodowa Stacja Kosmiczna trafiła na orbitę w 1998 roku, choć pierwsza załoga znalazła się na pokładzie dopiero dwa lata później. Pomimo wielokrotnych doniesień o minionej świetności ISS, ta wydaje się nie do zdarcia. Perspektywa wyłączenia jej z użycia a następnie deorbitacji jest rzecz jasna nieunikniona, lecz tamtejsze instrumenty powinny posłużyć światu nauki jeszcze przez co najmniej kilka lat. W międzyczasie powstaje konkurencyjna stacja – chińska Tiangong. Umieszczona na orbicie w kwietniu ubiegłego roku nadal nabiera kształtów, a sami Chińczycy zapraszają inne nacje do udziału w przedsięwzięciach skierowanych na ten obiekt. Właśnie trwa misja Shenzhou-14, w ramach której na stację poleciała trójka astronautów.