Jak w krótkim czasie mało znane miasto uczynić atrakcją turystyczną na światową skalę? Trzeba wybudować tam wspaniały budynek, jakiego nie ma nigdzie indziej
Mokradła i góry to za mało
Taichung to trzecie co do wielkości miasto Tajwanu. Ma 2,6 miliona mieszkańców, co jak na dalekowschodnie standardy nie jest wielką liczbą. Jest tam uniwersytet i muzeum z największą na świecie kolekcją sztuki tajwańskiej. Ale jakoś tłumów to nie przyciąga. Są też targi rybne otwarte nawet w nocy, a także malownicze mokradła. Jest morski port, tuż za miastem zaś zaczynają się góry obfitujące w gorące źródła. Są piękne kwiatowe ogrody. Wszystkie te wspaniałości doceniane są przez mieszkańców, ale władze Taichung twierdzą, że ich miasto może być atrakcyjne także dla turystów z całego świata, trzeba je tylko rozsławić. Dlatego rozpisały konkurs na wieżę. Ponieważ pierwsza nagroda wynosiła 130 tysięcy dolarów, a kolejne też były atrakcyjne, wielu architektów przysłało do Taichung swoje projekty.
Tajwan z rumuńskiego punktu widzenia
Zwyciężyła rumuńska firma projektowa DSBA. Jak wiele powstających dziś projektów tak i ten jest naładowany wszelaką symboliką i odniesieniami do lokalnej kultury. Rumuni spojrzeli na mapę i zauważyli, że wyspa Tajwan ma kształt liścia. Postanowii zrobić z tego użytek i zaprojektowali wieżę-roślinę. Od jej olbrzymiej łodygi odrasta osiem liści (osiem to liczba, która w kulturze
chińskiej oznacza ostateczną harmonię). Te liście to tak naprawdę tarasy widokowe. Poruszają się w górę i w dół niczym windy, ale w rzeczywistości nie są to windy, lecz ogromne sterowce na uwięzi, zbudowane z ultralekkich materiałów i wypełnione helem. Pod każdym liściem sterowcem jest gondola mieszcząca od 50 do 80 osób. Ponieważ sterowce nieustannie będą się poruszać w górę i w dół z różnymi prędkościami (zależnie od liczby pasażerów), wieża ciągle będzie się zmieniać. Prócz sterowców na uwięzi w budowli mają być zwykłe dziesięcioosobowe windy, którymi będzie można wjechać na umieszczone na różnych wysokościach platformy widokowe. W wieży na parterze ma mieścić się także muzeum miasta Taichung – takie było wymaganie konkursowe. Inny wymóg organizatorów konkursu to wysokość wieży – co najmniej 300 metrów, tak aby można było poprzez przełęcz w masywie górskim dojrzeć Cieśninę Tajwańską oddzielającą wyspę od Chin ludowych.
Świecące algi
Czy ta przedziwna budowla naprawdę powstanie? Chińczycy z Tajwanu deklarują, że na pewno jakąś wieżę w Taichung zbudują, mają już
wyznaczoną lokalizację (miejsce po starym lotnisku). Czy jednak tak będzie wyglądał ostateczny projekt, trudno powiedzieć, bo konkurs rozpisany przez Tajwańczykow ma charakter koncepcyjny, czyli służy zbieraniu pomysłów. Może więc wieża, która powstanie, bardziej będzie przypominać projekty, które zajęły drugie lub trzecie miejsce? Choć trzeba przyznać, że zdobywcy drugiej i trzeciej nagrody wykazali się fantazją nie mniej bujną niż zwycięzca i ewentualna realizacja tych propozycji też nie byłaby łatwa. Na drugiej pozycji uplasował się projekt pracowni Crab Studio. 300-metrowej wysokości wieża miałaby zostać w całości obłożona hodowlami glonów, budowla byłaby olbrzymią pionową fermą alg. Autorzy projektu Peter Cook i Gavin Robotham marzą, by wytwarzana w ten sposób biomasa była używana m.in. do produkcji paliwa i wyrobu papieru; podobno miałoby to się opłacać zarówno z ekologicznego, jak i ekonomicznego punktu widzenia.
Ażurowy kolos
Nie mniej niezwykła jest propozycja, która zajęła trzecie miejsce: oto smukły prostopadłościan wysokości prawie 400 metrów. Na jego skomplikowanym stalowym szkielecie zewnętrznym rozpięta jest ażurowa membrana wykonana z wikliny. Wplecione są w nią małe turbiny produkujące z wiatru energię elektryczną oraz diody oświetlające konstrukcję. Poszczególne fragmenty wieży będą świecić tym mocniej, im silniej będzie napierać na nie wiatr. Autorami projektu są architekci z izraelskiej pracowni p96d i z hiszpańskiego studia VOID_7. Wszystkie trzy projekty mają wspólną cechę – czerpią ze świata roślinnego. W pierwszym mamy windy w kształcie liści, w drugim hodowle alg, w trzecim ściany zewnętrzne z wikliny. Trudno się dziwić, że właśnie te pomysły zwyciężyły. Nie tylko odzwierciedlają one panującą modę na ekologię, ale są też zgodne z dalekowschodnim podejściem do budownictwa. Bo azjatyccy budowniczowie twierdzą, że nie walczą z przyrodą, ale dopasowują się do niej, szanując jej prawa.