Odpowiedź Tajpej na pandemię koronawirusa okazała się jedną z najbardziej skutecznych na świecie. Wyspa licząca 23 miliony mieszkańców ostatni przypadek zakażenia, do którego doszło na terenie kraju, zgłosiła 12 kwietnia, czyli w Niedzielę Wielkanocną.
Według oficjalnych danych Tajwan odnotował jedynie 553 przypadki koronawirusa i siedem zgonów. Jedna dziesiąta – 55 przypadków – to zakażenia, do których doszło w kraju – podaje CNN.
Choć na Tajwanie od połowy kwietnia liczby się nie zmieniły, to reszta świata nie miała tyle szczęścia, choć Wielkanoc również była w tej kwestii przełomowa. Jak przypominają amerykańskie media właśnie na Wielkanoc Donald Trump zapowiadał pierwsze łagodzenie lockdownu. Jak pokazał czas, przedwczesne łagodzenie obostrzeń okazało się poważnym błędem – nie tylko dla USA.
Globalne dane pokazuję, że koronawirusem zakażonych jest już ponad 45 milionów ludzi, a prawie 1,2 mln zmarło.
Tym bardziej intrygujące jest przełomowe dokonanie Tajwanu, który nawet na początku pandemii nie musiał podejmować decyzji o całkowitym zamknięciu gospodarki czy ścisłych blokadach. Zamiast tego reakcja Tajwanu skupiła się na szybkości działania.
Tajwańskie władze jako pierwsze, bo już 31 grudnia 2019 roku, rozpoczęły kontrole pasażerów przylatujących z Wuhan – pierwszego ogniska koronawirusa SARS-CoV-2. Świat jeszcze wtedy nie wierzył w istnienie poważnego zagrożenia, a doniesienia z Chin nie były traktowane jak zapowiedź globalnej katastrofy.
Tajwan oficjalnie zgłosił pierwszy przypadek nowego koronawirusa 21 stycznia, a następnie zakazał mieszkańcom Wuhan wjazdu na wyspę. Wszyscy pasażerowie przybywający z Chin kontynentalnych, Hongkongu i Makao musieli przejść kontrolę bezpieczeństwa.
Wszystko to wydarzyło się jeszcze zanim sam Wuhan został zamknięty – co nastąpiło dopiero 23 stycznia. W marcu Tajwan zakazał wjazdu wszystkim obcokrajowcom, z wyjątkiem dyplomatów, wracających z zagranicy mieszkańców i osób posiadających specjalne wizy wjazdowe. Nadal każdy z wjeżdżających musiał poddać się kontroli.
Oprócz błyskawicznej reakcji, której w wielu innych przypadkach zabrakło, Tajwan ma jeszcze jedną ogromną zaletę, którą niełatwo jest przebić. Tą zaletą jest jego położenie. Tajwan to wyspa, a więc dość łatwo może się odizolować od reszty świata, gdy wymaga tego sytuacja.
Na korzyść Tajwanu zadziałały także doświadczenia z 2003 roku, kiedy borykał się z epidemią SARS. – Kiedy usłyszeliśmy, że w Chinach były jakieś tajemnicze przypadki zapalenia płuc, przy których pacjenci byli leczeni w izolacji, wiedzieliśmy, że to coś podobnego – powiedział tajwański minister spraw zagranicznych Joseph Wu.
Władze niemal natychmiast nakazały mieszkańcom noszenie masek ochronnych, uruchomiły także Centralne Centrum Dowodzenia Epidemią, które powstało po epidemii SARS, aby koordynować współdziałanie różnych ministerstw. Zarządzono zwiększenie liczby produkowanych masek i artykułów ochrony osobistej, aby przygotować nie tylko mieszkańców, ale też placówki medyczne.
Rząd zainwestował także w przeprowadzenie masowych testów i zintensyfikował wysiłki w celu szybkiego i skutecznego śledzenia kontaktów między mieszkańcami, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się koronawirusa. Osoby poddawane kwarantannie były ściśle kontrolowane.
Peter Collington, lekarz chorób zakaźnych i profesor National University Medical School z Australii przekonuje, że Tajwan jest jedynym dużym państwem, które wyeliminowało lokalną transmisję koronawirusa.
200. dzień bez lokalnego zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2 na Tajwanie wypadł dokładnie 29 października.
Dzięki szybkiej reakcji i niewielkiej liczbie zakażeń Tajwan będzie też jednym z nielicznych państw na świecie, które w tym roku zanotują wzrost PKB – podaje portal Rzeczpospolita.
Choć Tajwan jako jeden z nielicznych krajów ma powody do świętowania, to jeszcze nie ogłasza zwycięstwa. W ciągu ostatnich 14 dni potwierdzono tam 20 nowych przypadków – wszystkie zostały „importowane” przez przejeżdżających. Wciąż obowiązują tam restrykcyjne kontrole na granicach, a każdy przyjezdny musi poddać się 14-dniowej kwarantannie.