Za odkrycie samotnej planety, która w ciszy dryfuje przez przestrzeń międzygwiezdną, odpowiada Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba. Wykonane za jego pomocą pomiary wykazały, że ów tajemniczy obiekt jest około 13 razy większy od Jowisza.
Gdyby Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba nie było, wiedzielibyśmy o nim znacznie mniej. Instrumenty najnowszego flagowego teleskopu kosmicznego pozwoliły ustalić także, że owa planeta wiruje wokół własnej osi w zdumiewającym tempie. Pełen obrót własnej osi — a pamiętajmy, o jak dużej planecie mówimy — zajmuje jej zaledwie 2 godziny i 24 minuty.
Czytaj także: Gigantyczny obiekt wykrzywił nasz Układ Słoneczny. Zaskakująca hipoteza
Co ciekawe, SIMP 0136 – bo takie oznaczenie otrzymała planeta — może pochwalić się intrygującą atmosferą, w której naukowcy dostrzegli zarówno liczne warstwy chmur, jak i gorące plamy wskazujące na wahania temperatur w atmosferze planety.
W najnowszym artykule naukowym opublikowanym na łamach periodyku The Astrophysical Journal Letters naukowcy wskazują także na pewne parametry wspólne zarówno dla SIMP 0136, jak i dla Jowisza i Saturna. Oba gazowe olbrzymy z naszego kosmicznego podwórka także posiadają liczne warstwy chmur i gorące plamy w swojej atmosferze.
Co jednak intrygujące, w przeciwieństwie dla Jowisza i Saturna, odkryta przez naukowców planeta nie posiada własnej gwiazdy, a tym samym źródło jej gorących plam i chmur jest znacznie bardziej intrygujące.
Warto tutaj zastrzec, że naukowcy mogli tutaj dokonać błędnej identyfikacji. Teoretycznie bowiem możemy mieć tu do czynienia z brązowym karłem, czyli obiektem znajdującym się gdzieś na granicy między masywną planetą i lekką gwiazdą. Granica między tymi dwiema kategoriami jest jednak mglista, przez co trudno jednoznacznie ustalić, z czym tak naprawdę mamy tutaj do czynienia.

Astronomowie badający planetę za pomocą teleskopu Hubble’a oraz Spitzer wiedzieli już, że jasność tego obiektu zmienia się wraz z obrotem planety wokół własnej osi. Trzeba było jednak Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba, aby dowiedzieć się, że za te zmiany i ich ewolucję najprawdopodobniej odpowiadają przesuwające się w atmosferze chmury. Tymczasem zarejestrowane przez JWST gorące plamy w atmosferze mogą być w jakiś sposób powiązane z zorzami polarnymi generowanymi przez pole magnetyczne planety.
Czytaj także: Na pustyni znaleźli planetę. Teraz już wiemy, czemu takich planet nie ma gdzie indziej
Zrozumienie tego, na co tak naprawdę patrzy teleskop, wymagało skorzystania z modeli atmosferycznych. W tym celu astronomowie przeanalizowali uważnie setki krzywych blasku tego obiektu za pomocą odpowiednich algorytmów i dopiero wtedy potwierdzono obecność chmur i gorących plam.
Obserwacje prowadzone za pomocą JWST pozwoliły jak na razie odkryć ogniska tlenku i dwutlenku węgla oraz metanu w atmosferze planety. Co jednak ciekawe, związki te nie są jednorodnie w niej rozłożone, a tym samym sygnały pochodzące od nich bezustannie zmieniają swoje natężenie.
Siłą rzeczy naukowcy planują już kolejne obserwacje tego obiektu, aby spróbować zrozumieć, w jaki sposób chmury i gorące plamy powiązane są z obecnością poszczególnych związków chemicznych na powierzchni i w atmosferze SIMP 0136. Możemy zatem założyć, że o obiekcie tym usłyszymy jeszcze nie raz.