Został skazany na 8 lat więzienia i 10 lat zakazu wykonywania zawodu psychologa. W areszcie tymczasowym spędził ponad cztery lata. Sam rozpoznał u siebie depresję reaktywną, związaną z nieuzasadnionym aresztowaniem. Zmarł na wolności, przed zakończeniem procesu odwoławczego. Sprawa psychologa toczyła się za zamkniętymi drzwiami. Czy Andrzej Samson rzeczywiście był pedofilem? Do dziś opinie są podzielone. Terapię dzieci prowadził w swoim mieszkaniu. Pomocami naukowymi były wibratory, pampersy, sukienki.
Klub amatorów dziecięcych zdjęć
Dopiero po śmierci „dyżurnego psychologa telewizji” docieramy do mrocznych sekretów jego psychiki. Z opinii biegłych sądowych wyłania się postać samotnika, nieszczęśliwego, skłóconego z sobą człowieka. Ani ponadprzeciętny poziom inteligencji, ani zawodowe osiągnięcia nie powstrzymały terapeuty przed drastycznym, okrutnym krzywdzeniem dzieci. Dlaczego molestował swoich pacjentów? Maluchy z podejrzeniem autyzmu nie mówiły.
To jedna z najbardziej głośnych i skandalicznych spraw ostatnich lat. Wcześniej twarz Samsona znana była z prasy i telewizji. Uznawany za autorytet, cieszył się zaufaniem, leczył, publikował książki, felietony. „Jeden z najlepszych ekspertów w zakresie pedofilii w polskiej psychologii” – pisał w jednym z licznych zażaleń do sądu obrońca aresztowanego.
Kariera psychologa prysła niczym bańka mydlana. Media skazały go na długo przed ogłoszeniem wyroku. Tabloidy krzyczały: „Sędzio, ukarz tego pedofila”, „Bestię czeka kara”, publikując personalia i zdjęcia zatrzymanego. Opinia publiczna – głównie na internetowych forach – żądała wykastrowania Samsona.
Wśród kilkunastu opasłych tomów akt sądowych jest kilka, które zawierają wyłącznie reprodukcje zdjęć. Są ich setki. Kilkulatki – obnażone, zasikane, z pieluchą, z wibratorami, z ręką mężczyzny… Ostra dziecięca pornografia. Niektóre robił Samson swoim pacjentom, część otrzymywał z pedofilskich portali, niektóre z nich sam wysyłał, głównie na serwery w USA. Zdjęcia budzą skrajne emocje, są okrutne.
Śledztwo ujawniło, że terapeuta był sponsorem pedofilskiej anglojęzycznej strony, zarejestrowanej w Moskwie. Oficjalnie był to „elitarny klub”, wspomagający biedne dzieciaki. Najwięcej sponsorów pochodziło z USA. Członkiem mógł być każdy. Dostawał do wyboru mnóstwo adresów stron internetowych, wybierał zdjęcie roznegliżowanego dziecka i wpłacał kilkaset dolarów.
Wyprawa do źródeł autyzmu
Psycholog wpadł w 2004 r., banalnie, naiwnie, jakby na własne życzenie. Krążyła wersja, że sam sprowokował swoje zatrzymanie. Zdjęcia roznegliżowanych dzieci wyrzucił do śmietnika.
Zauważyła je kobieta, która zawiadomiła policjantów. Ich uwagę zwróciły dwie fotografie. Na jednej mężczyzna w wieku około 50 lat, z brodą, ciemnymi włosami, siedzi w fotelu. Na drugim mały rozebrany chłopiec i męska dłoń w okolicy jego krocza.
Na palcu widać było obrączkę i bliznę lub znamię. Policjanci szybko znaleźli autora zdjęć. Na tak prostolinijny zwrot akcji nie wpadłby nawet autor kiepskiego kryminału… Psycholog został zatrzymany, kiedy przechodził obok śmietnika. Na palcu miał obrączkę, przy kciuku znamię. Na twardym dysku jego komputera znajdowało się ponad 800 przesyłek wysyłanych do różnych adresatów. Były to pliki z treściami erotycznymi i zdjęcia małych pacjentów.
Tylko raz, podczas pierwszego przesłuchania, Andrzej Samson przyznał się do fotografowania dzieci i dotykania. Tłumaczył, że wyrzucił zdjęcia do śmietnika, bo był pewien, że zostaną zniszczone. Chciał skończyć z fotografowaniem, zmienić mieszkanie. – Miałem już tego dosyć – mówił.
Zainteresowanie dziećmi o charakterze erotycznym zauważył u siebie na kilka lat przed zatrzymaniem. Mówił, że zdjęcia z pornografią dziecięcą powodowały u niego rodzaj ekscytacji, ale nie seksualnej. Nie używał przemocy, nie zmuszał, nie groził.
Wkrótce zmienił linię obrony. Wyjaśniał, że protokół, którego nie czytał, podpisał w stanie wyczerpania psychicznego i fizycznego – nie dostał lekarstw.
Powtórzył, że materiały znalezione na śmietniku należały do niego. Tłumaczył, że zdjęcia stanowiły dokumentację do prac terapeutycznych z dziećmi autystycznymi. Miały zostać opublikowane w planowanej książce poświęconej pedofilii. Dlatego odwiedzał strony internetowe z pornografią dziecięcą.
Technika terapeutyczna, zwana głęboką regresją, wymagała – jego zdaniem – stosowania akcesoriów niemowlęcych, pieluch. Jej celem było doprowadzenie dzieci do okresu poprzedzającego wystąpienie objawów autyzmu.
Podczas zatrzymania był już poważnie chory. Cierpiał na marskość wątroby, spowodowaną nadużywaniem alkoholu, cukrzycę, nadciśnienie tętnicze. W 2009 r. Samson w ciężkim stanie przebywał w więziennym szpitalu. Został zwolniony z aresztu z powodu choroby. Wkrótce zmarł w mieszkaniu swojej siostry.
Tajemnica, wstyd, poczucie winy
– Nie widziałam postępu podczas terapii córki – zeznała mama Majki. – Ale musiałam mieć do niego zaufanie. Po zatrzymaniu terapeuty doznała szoku. 19-letnia dziś Majka jako dziecko była pacjentką Samsona. Doskonale pamięta, jak bawił się z nią w myszkę. – Jego ręka była myszką. Miałam powiedzieć, gdzie się znajduje, i wtedy wsadzał mi rękę do majtek – zeznawała. Przebierał dziewczynkę w sukienki po swojej córce, dawał jej cukierki.
Majka lubiła przychodzić do psychologa. Rodzicom nie mówiła o zabawie w myszkę. Później cierpiała na stany lękowe, bała się psychologów w Fundacji Dzieci Niczyje, gdzie po zatrzymaniu Samsona chodziła na terapie. Jedna z dziewczynek psycholog fotografował podczas masturbacji, jak bawiła się wibratorem.
Przyznał, ze kilka razy dotykał dzieci. Chłopca, którego nazywał Maks, przebierał w sukienki, zakładał mu pieluchę, dawał wibrator, fotografował nago. Na jednym ze zdjęć rozebrany kilkulatek leży na lalce. Zgodnie z umowa rodzice nie byli obecni podczas terapii.
Ochronę dzieci podczas przesłuchań określa art. 185 kk. Małoletnie ofiary przestępstw do 15. roku życia są przesłuchiwane jednokrotnie, na etapie dochodzenia. Jest to jednocześnie rozprawa sadowa z udziałem sędziego. Za lustrem weneckim siedzi prokurator, może być adwokat oskarżonego, oskarżyciel posiłkowy. Przesłuchanie jest nagrywane, później odtwarzane w sadzie. Dziecko nie bierze udziału w procesie.
Maks podczas przesłuchania miał 5 lat. Przejawiał silne napięcie psychoruchowe, stosował mechanizmy obronne – unikanie, zaprzeczanie, agresje słowna. Przytulał się do matki. Chłopiec lubił na początku terapeutę – Samson okazywał mu czułość, Maks siadał mu na kolanach. Jak silnej presji psychicznej użył sprawca, że dziecko nie chce wracać do dramatycznych przeżyć?
– Są różne tajemnice, które budują napięcie. Wykorzystywanie seksualne polega na tajemnicy. Sprawca przekonuje, ze to jest sekret. To wiąże go z ofiarą. Dziecko ma poczucie, że jak ujawni tajemnice, może być dużo gorzej. To jest jak spowiedź z ciężkiego grzechu. Ono ma poczucie winy, boi się nieznanej sytuacji, boi się oskarżania osoby bliskiej, konsekwencji – wyjaśnia psycholog Maria Keller-Hamela z Fundacji Dzieci Niczyje. Maks w pierwszej klasie szkoły podstawowej nie ćwiczył na wuefie, nie chciał się rozbierać w obecności dzieci. Z tego też powodu nie chodził na basen z rówieśnikami. Nie lubił dziewczynek. Kiedy przegrywał w piłkę, straszył kolegę, że ubierze go w sukienkę, pomaluje usta i założy pampersa.
Sprawa bez precedensu
Obserwacja sadowo-psychiatryczna trwała kilka tygodni. Biegły seksuolog rozpoznał u Samsona zaburzenia preferencji seksualnych. Jego zdaniem zachowania terapeuty miały cechy pedofilii z elementami oglądactwa. Inny biegły stwierdził, że nie ma powodu, by rozpoznawać u psychologa pedofilię w rozumieniu dewiacji seksualnej. Biegła z dziedziny autyzmu stwierdziła, że użycie wibratorów w terapii jest bezprecedensowym i niedopuszczalnym postępowaniem.
Eksperci nie dopatrzyli się u Samsona objawów choroby psychicznej. Badanie tomografem komputerowym ujawniło natomiast zmiany organiczne w układzie nerwowym.
W areszcie Samson napisał książkę „Manowce miłości” na temat zachowań seksualnych dorosłych wobec dzieci. Miała być próba zdefiniowania pornografii i na użytek prawa. Może była swoistym alibi, uzasadniającym fascynacje naukowa terapeuty? Sad nie potraktował publikacji jako dowodu w sprawie.