Samo odkrycie w odległości zaledwie 30 milionów kilometrów od Ziemi obiektu pochodzenia międzygwiezdnego jest już samo w sobie niezwykle ekscytujące. Naukowcy jednak zwrócili uwagę na fakt, że oddalająca się od Słońca (ale wciąż pozostająca pod jego wpływem) planetoida nie zmniejsza prędkości tak jak powinna. Oznaczało to, że jakiś proces musi odpowiadać za swoiste niegrawitacyjne przyspieszenie tego obiektu. Na przestrzeni kolejnych dwóch lat astronomowie zaproponowali kilka różnych wyjaśnień tego zjawiska, aczkolwiek żadne nie było w pełni satysfakcjonujące.
Czy to sonda wysłana przez obcą cywilizację?
Po części to właśnie to anormalne zachowanie planetoidy doprowadziło niektórych do przekonania, że Oumuamua nie musi wcale być obiektem naturalnym, a np pozostałością po sondzie kosmicznej wysłanej w przestrzeń międzygwiezdną przez inną cywilizację tysiące czy miliony lat temu. Choć sam taki pomysł może wywoływać sceptycyzm, to warto sobie uświadomić, że mieszkańcy Ziemi też wysłali takie sondy w przestrzeń międzygwiezdną. Jakby nie patrzeć sondy Voyager 1, Voyager 2, Pioneer 10, Pioneer 11 czy w końcu New Horizons będą kontynuowały przemierzanie naszej galaktyki najprawdopodobniej przez kolejnych kilka miliardów lat. Możliwe, że któraś z nich prędzej czy później przeleci przez jakiś układ planetarny i być może zwróci na chwilę uwagę jego mieszkańców. Tym samym, choć idea wydaje się czysto fantastyczna, to jako ludzkość udowodniliśmy już dawno, że nie jest nierealistyczna.
Czytaj dalej: Sonda Voyager zarejestrowała dźwięk przestrzeni międzygwiezdnej. Brzmi jak szum wiosennego deszczu
W najnowszym artykule naukowym opublikowanym w periodyku Nature naukowcy po raz pierwszy zaproponowali stosunkowo proste i – co tu ukrywać – stosunkowo nudne wyjaśnienie fascynującego zachowania planetoidy. Badacze wskazują bowiem, że ogrzanie planetoidy przez Słońce, podczas maksymalnego zbliżenia do niego w 2017 roku mogło doprowadzić do uwalniania wodoru z lodu pokrywającego powierzchnię planetoidy. Uwalnianie wodoru od tej strony planetoidy, która była skierowana w stronę Słońca, naturalnie doprowadziłoby do odrzutu w kierunku przeciwnym. To wyjaśnienie ma kilka zalet. Po pierwsze, tłumaczy nadmiarową prędkość planetoidy oddalającej się już od Słońca. Po drugie, takie wyjaśnienie tłumaczyłoby dlaczego naukowcy nie widzieli żadnego warkocza cząstek uwalnianego przez planetoidę. Sam wodór byłby niewidoczny dla obserwujących planetoidę instrumentów. Co ważne, jest to przede wszystkim proste wyjaśnienie, a takie zazwyczaj okazują się prawdą.
Skąd miałby być ten wodór?
Naukowcy wskazują, że setki milionów lat temu Oumuamua mogła być zwyczajną kometą w jakimś odległym układzie planetarnym. Na skutek interakcji z innymi kometami, tudzież masywną planetą, czy w końcu wskutek interakcji z przelatującą w pobliżu gwiazdą, owa kometa została wyrwana z grawitacji swojej gwiazdy macierzystej i rozpoczęła podróż w przestrzeni międzygwiezdnej. Podczas tejże podróży promienie kosmiczne uderzające w jej powierzchnię wybijały atomy wodoru w lodzie wodnym znajdującym się na powierzchni. Owe pojedyncze atomy łączyły się ze sobą w wodór cząsteczkowy i pozostawały przy powierzchni lub wewnątrz lodu. W trakcie przelotu przez cieplejszy Układ Słoneczny z lodu mogły zostać uwolnione zapasy wodoru cząsteczkowego, tym samym nadając komecie dodatkowej prędkości.
Nie mogę tutaj dodać, że nawet jeżeli Oumuamua nie była sondą kosmiczną wysłaną przez obcą cywilizację, a była „jedynie” kometą z innego układu planetarnego, to wciąż jest ona niezwykle ekscytującym obiektem. Zaledwie 30 milionów kilometrów od Ziemi (do Marsa mamy dwa razy dalej) przeleciał bowiem obiekt, który za swojego życia widział z bliska inny układ planetarny. Mamy zatem najlepszy dowód na podróże międzygwiezdne. Choć pozornie to tylko kometa, to jednak mogła ona powstać wokół innego rodzaju gwiazdy, z innego obłoku molekularnego charakteryzującego się innym składem chemicznym niż obłok, z którego powstał Układ Słoneczny. Tym samym, nawet jeżeli to tylko kometa, wspierałbym każdą misję kosmiczną, której celem byłoby dogonienie ‘Oumuamua, sfotografowanie jej i najlepiej pobranie próbek z jej powierzchni. Czy to możliwe? Pewnie tak, ale byłaby to misja niezwykle długotrwała i bardzo kosztowna, a to oznacza, że nikt jej się nie podejmie. Na całe szczęście, naukowcy myślą już na zapas i przygotowują niezwykle fascynującą misję sondy kosmicznej, która zostanie umieszczona w przestrzeni międzyplanetarnej, gdzie będzie oczekiwała na polecenie rozpoczęcia pościgu, gdyby taki obiekt jak Oumuamua pojawił się w naszej okolicy. Więcej o tej misji już w najbliższych dniach.