Uciekła przeznaczeniu. Jakim cudem ta planeta tam przetrwała?

Od dawna astronomowie wiedzą jak będzie wyglądał koniec naszego układu planetarnego. Za kilka miliardów lat, kiedy we wnętrzu Słońca zabraknie wodoru do reakcji fuzji w hel nasze Słońce przejdzie w stadium czerwonego olbrzyma, w którym wielokrotnie powiększy swoje rozmiary. Naukowcy przypuszczają, że Merkury i Wenus, a być może nawet Ziemia nie przetrwają tego etapu, bowiem rosnące Słońce je po prostu pochłonie. Najnowsze obserwacje wskazują jednak, że być może któraś z tych planet zdoła uniknąć apokalipsy. Skoro Halli się udało, to dlaczego miałoby się nie udać np. Ziemi?
egzoplaneta
egzoplaneta

Wspomniana wyżej Halla to masywna planeta, która przez miliardy lat krążyła stosunkowo blisko swojej gwiazdy macierzystej. Halla, odkryta przez kosmiczny teleskop TESS ma masę 1,7 razy większą od masy Jowisza. Mówimy tu zatem o naprawdę potężnym gazowym olbrzymie, krążącym wokół jednej z gwiazd znajdujących się w gwiazdozbiorze Małej Niedźwiedzicy.

Źródło: W. M. Keck Observatory/Adam Makarenko

Planeta znajduje się obecnie w odległości zaledwie 75 milionów kilometrów od powierzchni swojej gwiazdy, która znajduje się w stadium czerwonego olbrzyma. Dla porównania odległość Ziemi od Słońca to 150 mln km. Fakt, że udało się odkryć planetę znajdującą się tak blisko czerwonego olbrzyma wskazuje, że nawet na tym etapie ewolucji układu planetarnego planeta może jakimś cudem przetrwać. Halla okrąża swoją gigantyczną gwiazdę w ciągu zaledwie 94 dni ziemskich.

Naukowcy podkreślają, że Halla – a właściwie 8 Ursae Minoris – jest pierwszą znaną nam planetą odkrytą tak blisko gwiazdy, która w swoim wnętrzu spala już hel. Owa gwiazda, która nosi nazwę Baekdu, aktualnie ma średnicę około 105 milionów kilometrów (dla porównania, średnica Słońca to niecałe 1,4 mln km). Według dotychczasowych teorii na tym etapie gwiazdy są już ogromne i najprawdopodobniej pochłonęły już krążące wokół nich planety. Tymczasem w tym konkretnym układzie mamy dowód na to, że nie wszystkie planety czeka ognisty koniec. Części z nich uda się przetrwać jeszcze jakiś czas w blasku gwiazdy spalającej w swoim jądrze hel.

Powstaje pytanie skąd się wzięła Halla

Wbrew pozorom odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa. Można oczywiście założyć, że planeta powstała dalej, a następnie migrowała w otoczenie swojej rozdętej gwiazdy macierzystej. Problem polega na tym, że faza spalania wodoru trwa krótko, zaledwie 100 mln lat. W tym czasie planeta nie zdążyłaby dotrzeć w bezpośrednie otoczenie gwiazdy i uzyskać niemal idealnie kołowej orbity. Na to bowiem potrzeba miliardów lat.

Istnieje jeszcze jedna ciekawa ścieżka. Być może Baekdu była gwiazdą, która dopiero rozpoczynała powiększanie swoich rozmiarów, gdy połączyła się z białym karłem. Taki proces mógłby zainicjować spalanie helu w jądrze, co z kolei wstrzymałoby rozrastanie się gwiazdy. Jeżeli tak było w tym przypadku, to planeta kupiła sobie trochę więcej życia. Gdy jednak hel w gwieździe się skończy, ponownie zacznie się ona rozszerzać i pochłonie planetę. Możliwe, że tak było w tym przypadku, bowiem naukowcy odkryli w zewnętrznych warstwach gwiazdy zaskakujące ilości litu, który często wskazuje na proces łączenia gwiazdy z białym karłem.

Astronomowie wskazują, że nie znamy zbyt wielu takich przypadków. Miałoby to wynikać z tego, że przez lata zakładano, że takie planety nie mogą istnieć, a tym samym ich nawet nie poszukiwano. Teraz wszystko będzie musiało się zmienić. Po raz kolejny natura pokazała, że ma w nosie to, co nam się wydaje realne i to, co nam się wydaje nierealne.

Więcej:egzoplanety