Katastrofa klimatyczna to obok szczepionek przeciw COVID-19 jeden z tematów, które najbardziej dzielą opinię publiczną. Mimo że na całym świecie dochodzi do niepokojących zjawisk pogodowych, wiele osób nadal neguje postępujące zmiany klimatyczne. Główny argument? „Niby globalne ocieplenie, a ja znowu zmarzłem”. Nietrudno jednak go obalić.
Mapa globalnego ocieplenia
Faktem jest, że tegoroczna wiosna w Polsce była wyjątkowo chłodna i odczuli to wszyscy. Przymrozki w kwietniu czy maju to nie jest normalna sytuacja. A niskie temperatury odbiły się później m.in. na cenach truskawek i innych sezonowych owoców.
Jednak w wielu innych krajach wiosenne miesiące były z kolei wyjątkowo gorące. I to rekordowo. Dr Robert Rohde, analityk temperatur z organizacji Berkely Earth, przygotował mapę świata z zaznaczonymi miejscami, gdzie w pierwszej połowie 2021 r. padły rekordy ciepła – to blisko 4 proc. całej powierzchni planety. Z Twittera specjalisty dowiadujemy się, że najgoręcej było na Bliskim Wschodzie, w Afryce i… Arktyce. Analiza porównawcza temperatur została przygotowana na podstawie dostępnych danych zbieranych od 1850 r.
Polska tylko pozornie bezpieczna
Co prawda Polska nie została zaznaczona na czerwono, lecz to nie oznacza, że Polaków nie dotyczy wzrost temperatur. Z danych udostępnionych przez Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wynika, że od kilku dekad liczba upalnych dni w skali roku rośnie. Przypomnijmy, że o upale mówimy, kiedy temperatura przekracza 30 st. Celsjusza.
Warto również zwrócić uwagę, że pomiary przeprowadzano od stycznia do czerwca, czyli jeszcze przed najcieplejszymi (w naszym przypadku) miesiącami. Pod koniec tego roku dane mogą być jeszcze bardziej niepokojące.
A co z tymi powtarzającymi „niby globalne ocieplenie, a ja znowu zmarzłem”? Dr Rohde podkreśla, że w ostatnich miesiącach nigdzie na świecie nie zanotowano rekordowo niskiej temperatury. Rekordy ciepła – tak.
Zmiany klimatyczne to więcej niż po prostu wyższe temperatury
Termin „globalne ocieplenie” nie bez powodu coraz częściej jest zastępowany określeniem „zmiany klimatyczne” lub „katastrofa klimatyczna”. Rosnące na całym świecie temperatury to niejedyne zagrożenie, przed którym stoimy. Te pogodowe zależności najłatwiej wyjaśnić na prostym przykładzie wspomnianej Arktyki czy Antarktydy. Cieplejszy klimat prowadzi do szybszego topnienia lodowców. Dla Europejczyków znikające lądolody Grenlandii mogą wydawać się odległym problemem, ale mieszkańcy nadmorskich miast, np. Gdańska, nie będą spali spokojnie. Z powodu podnoszącego się poziomu wody ich domom, ulicom i miejscom pracy zagrozi zalanie.
– Należy nadać wyraźnie wyższy priorytet wydatkom związanym z ochroną wybrzeża – apelowała Polska Akademia Nauk na początku tego roku.
Scenariusze nie napawają optymizmem – Antarktyda jest jednym z najszybciej ogrzewających się regionów naszej planety. Eksperci nie przewidują, żeby temperatury w kole podbiegunowym południowym miały zacząć spadać.
Alarmujące zjawiska od Europy po Amerykę
Postępujące zmiany klimatyczne powodują katastrofy na całej planecie. W lipcu Europę Zachodnią nawiedziły ulewne deszcze, które w wielu miejscach doprowadziły do poważnych powodzi. Żywioł zabił co najmniej 209 osób w Niemczech i Belgii. Dziesiątki osób do dziś uznaje się za zaginione. Poważne szkody zanotowane też w Luksemburgu, Holandii i Szwajcarii.
Z kolei Stany Zjednoczone borykają się z zupełnie odwrotnym problemem. Susza, jaka nawiedza zachód kraju, jest źródłem śmiertelnych zagrożeń. Do tej pory strażacy gasili już ponad 80 pożarów lasów.
Prognozy wskazują na to, że podobne anomalie mogą z czasem stać się smutną rzeczywistością.