Stuletnie bomby w odmętach szwajcarskich jezior to problem, o którym nie można zapomnieć
Szwajcarię możemy kojarzyć zarówno z tradycji neutralności, która sięga 1815 roku, jak i z wyjątkowego krajobrazu, z którego wyłaniają się zwłaszcza krystalicznie czyste jeziora. Nie oznacza to jednak, że Szwajcaria kiedykolwiek była rozbrojona, bo tak się składa, że wspomniany problem czający się w jeziorach, sprowadza się do zapomnianego dziedzictwa przodków w postaci bomb z okresu I wojny światowej. Teraz Szwajcarski rząd zmaga się z wyzwaniem bezpiecznego wydobycia tych materiałów wybuchowych, które leżą zatopione w jeziorach kraju od nawet ponad wieku.
Czytaj też: Ten kontynent powoli się podnosi. To będzie poważny problem dla setek milionów ludzi
Szwajcaria sama sobie zgotowała ten problem, bo w jeziorach nie znajdują się np. niewybuchy z masowych bombardowań, a umyślnie wyrzucane w latach 1918–1964 nadmiarowe i przestarzałe materiały wybuchowe. Pamiętajmy, że po I wojnie światowej i na początku okresu zimnej wojny, Szwajcaria, podobnie jak wiele innych krajów, stanęła przed wyzwaniem pozbycia się ogromnych zapasów amunicji. Wtedy za rozsądne i praktyczne rozwiązanie uznano umieszczenie jej w kilku głębokich jeziorach Szwajcarii, a w tym Jeziora Thun, Jeziora Brienz i Jeziora Czterech Kantonów i choć do tej pory problemów z nimi nie było, tak teraz władze zaczęły interesować się niebezpieczeństwem, które wiąże się z takim dziedzictwem.
W ogólnym rozrachunku decyzja co do tego “wzbogacenia” szwajcarskich jezior nie wzięła się znikąd. Niegdyś uważano, że niskie temperatury i głębokość tych jezior zneutralizują wszelkie potencjalne zagrożenia, a bomby pozostaną nienaruszone, nie stanowiąc zagrożenia dla środowiska ani dla ludzi. Jednak ta praktyka pozostawiła po sobie niepokojące dziedzictwo, które dopiero teraz jest w pełni rozpoznawane. Amunicja spoczywająca na głębokościach od 150 do 220 metrów w tych jeziorach jest obecnie rosnącym zmartwieniem szwajcarskich władz, bo konsekwencje ekologiczne pozostawienia tych bomb na miejscu są znaczące. Wszystko przez toksyczne chemikalia, a w tym metale ciężkie, które mogą wydostawać się do wód jeziora z tychże ładunków, co stanowi poważne zagrożenie dla delikatnych ekosystemów tych jezior, które są domem dla różnorodnych form życia wodnego.
Czytaj też: Pierwsze w historii spodnie z napędem. Kondycja, zdrowie czy kontuzje to już żaden problem!
Poza problemem natury ekologicznej, istnieje ciągłe ryzyko przypadkowych eksplozji, bo choć głęboka woda zapewnia pewną ochronę, to naturalne zjawiska, takie jak podwodne osuwiska, czy działalność ludzka, jak eksploracja głębinowa, mogą doprowadzić do potencjalnie opłakanych w skutkach eksplozji z racji stabilności tychże materiałów wybuchowych. Jednocześnie samo wydobycie tych stuletnich bomb jest ogromnym wyzwaniem i to nie tylko przez ich stabilność, ale też głębokość oraz fakt, że wiele z nich jest wykonanych z materiałów niemagnetycznych, co utrudnia ich lokalizację przy użyciu standardowego sprzętu detekcyjnego.
Czytaj też: Spory problem dla lotnictwa. Smugi kondensacyjne na niebie bardzo ogrzewają atmosferę
Dlatego też, zważywszy na złożoność sytuacji, szwajcarski rząd, za pośrednictwem Federalnego Urzędu ds. Zakupów Obronnych (Armasuisse), uruchomił inicjatywę mającą na celu znalezienie bezpiecznych, przyjaznych dla środowiska metod wydobycia amunicji. Wprowadzono konkurs, aby zachęcić do innowacji w tej dziedzinie, oferując nagrodę w wysokości 50000 franków szwajcarskich dla trzech najlepszych propozycji. Celem jest nie tylko znalezienie natychmiastowego rozwiązania, ale także stworzenie podstaw do przyszłych badań i studiów, które ostatecznie mogą doprowadzić do bezpiecznego wydobycia tej porzuconej niegdyś amunicji.