Wszystko wskazuje na to, że na powierzchni Merkurego możemy mieć nie tylko do czynienia z kraterami, ale także z lodowcami solnymi. To z kolei może wskazywać na to, że także w najbardziej wewnętrznej części naszego układu planetarnego mogą od czasu do czasu pojawiać się warunki przypominające te, które panują na powierzchni Ziemi.
Naukowcy zwracają uwagę, że odkrycie takich lodowców na pierwszej planecie od Słońca mówi nam bardzo dużo o tym, jakie warunki panują na wszystkich ciałach Układu Słonecznego. Jakby nie patrzeć, niecałą dekadę temu dowiedzieliśmy się, że lodowce — w tym przypadku azotowe — występują na powierzchni Plutona, do niedawna ostatniej planety Układu Słonecznego znajdującej się sto razy dalej od Słońca niż Merkury. Lodowce zatem mogą występować zarówno w najgorętszych, jak i najmroźniejszych rejonach Układu Słonecznego.
Czytaj także: Rentgenowskie zorze polarne na Merkurym. Sonda BepiColombo odkrywa coś nowego
Co ważne, wnioski te wskazują na coś jeszcze. Takie solne lodowce w teorii mogą na powierzchni Merkurego tworzyć oazy, w których mogą panować warunki odpowiednie do powstawania życia. W takich oazach — przynajmniej w teorii — mogłyby panować warunki zbliżone do niektórych ekstremalnych środowisk na Ziemi, w których w najlepsze kwitnie życie mikrobiologiczne.
Lokalizacje przedstawione przez naukowców znajdują się w okolicach północnego bieguna planety, gdzie substancji lotnych jest znacznie więcej niż w innych miejscach na powierzchni planety. Co więcej, odkrycie tam jakichkolwiek lodowców wskazuje na jeszcze jeden istotny aspekt. Wychodzi bowiem na to, że miejsc sprzyjających życiu jest w układach planetarnych znacznie więcej. W zależności od odległości od gwiazdy strefa przyjazna dla życia może istnieć na powierzchni, ale także na określonej głębokości pod powierzchnią planety, gdzie temperatura i ciśnienie sprzyjają istnieniu życia. To istotna informacja dla naukowców poszukujących życia na planetach krążących wokół innych gwiazd. Wychodzi bowiem na to, że tego życia należy także szukać na planetach podobnych do Merkurego.
Merkury wcale nie jest tylko wyschniętą skałą
Najnowsze badania wskazują na to, że na Merkurym znajduje się znacznie więcej związków lotnych, niż nam się wcześniej wydawało. To właśnie substancje lotne, zarówno pierwiastki, jak i związki chemiczne, które mogą łatwo odparować i przemieszczać się po powierzchni planety były kluczowym elementem niezbędnym do powstania życia na naszej planecie.
W przypadku Merkurego takie związki lotne mogą znajdować się pod powierzchnią planety, tworząc tzw. warstwy bogate w substancje lotne (VRL, ang. volatile rich layers). Jak się jednak okazuje, te warstwy czasami także mogą być odsłaniane i widoczne na powierzchni planety.
Czytaj także: Merkury ma zaskakujące wnętrze. Naukowcy wskazują co za nie odpowiada
Jak można się domyślić, znajdujące się pod powierzchnią warstwy VRL mogą być odsłaniane w wyniku uderzeń meteoroidów i planetoid. W wyniku takiego uderzenia dochodzi do wybicia krateru i odsłonięcia znajdujących się głęboko pod powierzchnią warstw o innym składzie chemicznym niż powierzchnia planety. Badacze z Planetary Science Institute wskazują, że opracowane przez nich modele wyraźnie wskazują, że przepływ soli może prowadzić do powstawania takich lodowców, które mogą utrzymywać w miejscu substancje lotne przez nawet ponad miliard lat.
Proponowane przez naukowców merkuriańskie lodowce mogą mieć złożoną budowę charakteryzującą się zagłębieniami sublimacyjnymi powstałymi w wyniku zmiany stanu skupienia części substancji lotnych bezpośrednio ze stałego w gazowy. W wielu przypadkach takie zagłębienia głębokością dorównują całkowitej grubości lodowca, co może tylko wskazywać na to, że owe lodowce są bardzo bogate w związki lotne. Warto tutaj zwrócić uwagę, że w ścianach kraterów takich wgłębień już nie odnotowano. Najczęściej wgłębienia są zgrupowane w jednym miejscu krateru, tam, gdzie akurat w wyniku uderzenia planetoidy udało się odsłonić fragment lodowca. W takim miejscu dochodzi do odsłonięcia warstwy bogatej w substancje lotne, które natychmiast zmieniają stan skupienia ze stałego w gazowy, pozostawiając po sobie jedynie charakterystyczne wgłębienia.
Swoje badania naukowcy skupili na obszarze Borealis Chaos znajdującym się w północnym obszarze okołobiegunowym. Zdjęcia tego obszaru przedstawiają bardzo nietypowy, niezwykle skomplikowany krajobraz charakteryzujący się dezintegracją kraterów, z których część może pochodzić jeszcze sprzed czterech miliardów lat. Pod tą chaotyczną warstwą Borealis Chaos znajduje się jednak jeszcze starsza powierzchnia pokryta kraterami, o której wcześniej wiedzieliśmy jedynie dzięki badaniom pola grawitacyjnego planety.
W toku badań naukowcy doszli do wniosku, że warstwy VRL powstały już na starej, zestalonej powierzchni, a dopiero potem na niej pojawiła się górna, chaotyczna skorupa. To z kolei wskazuje, że VRL nie jest efektem procesów różnicowania płaszcza planety, w których to minerały tworzą kolejne warstwy we wnętrzu planety. Wszystko wskazuje raczej na to, że VRL powstało jako pozostałość po wczesnej atmosferze planety, która zniknęła na początku jego historii. Atmosfera planety mogła zestalać się podczas długich merkuriańskich nocy, kiedy to powierzchnia planety nie otrzymywała światła słonecznego i jej temperatura spadała do -180 stopni Celsjusza.
Istnieje jednak jeszcze jeden proces, który mógł wspierać powstawanie warstw bogatych w związki lotne. We wnętrzu planety mogło dochodzić do procesów odgazowania wulkanicznego, w wyniku którego woda mogła zbierać się w zbiornikach, płytkich morzach wody ciekłej lub nadkrytycznej gęstej, silnie słonej pary, która umożliwiała powstawanie osadów. Następująca później szybka utrata wody w przestrzeń kosmiczną mogłaby pozostawiać ją jedynie w uwodnionych minerałach zdominowanych przez sól, które z czasem tworzyły skryte pod powierzchnią warstwy VRL, które od czasu do czasu odsłaniane były przez uderzające w powierzchnię planety planetoidy.