Niewiele brakowało, by angielscy magowie-spirytyści przejęli w XVI wieku kontrolę nad Polską. Na szczęście operacja z udziałem duchów, aniołów i ludzi, być może z angielską królową w tle, nie powiodła się
OPOWIEŚCI ZE STAREJ KSIĘGI
Historię dwóch magów na dworze króla Batorego, jako pierwszy w Europie, opisał w XIX w. prawnik Aleksander Kraushar, historyk z zamiłowania. Pracując nad dziełem o Łaskim, natknął się na relacje o dwóch spirytystach znad Tamizy, których wojewoda ściągnął do Polski. Doktor John Dee i jego medium Edward Kelley byli wtedy znani na wielu dworach Europy.
Dee był poważnym naukowcem. Kelley natomiast to tajemnicza postać; w rzeczywistości nazywał się Talbot i miał obcięte uszy, co maskował nigdy niezdejmowaną czapeczką z klapkami i długimi włosami. Obcięciem uszu karano w XVI-wiecznej Anglii oszustów – Talbot ponoć fałszował akty notarialne. Po osądzeniu, w walijskiej gospodzie podobno usłyszał opowieść o tajemniczej księdze, której nikt nie potrafi odczytać, i o dwóch kulach, które wydobyto z grobu średniowiecznego mnicha. Kelley twierdził, że zdobył księgę i kule. Uznał, że księga zawiera tajemnicę kamienia filozoficznego, czyli przepis na przemianę metalu w złoto. Trzeba tylko go odczytać. Z księgą i kulami zgłosił się do doktora Johna Dee, który poza badaniami w dziedzinie matematyki, astronomii i innych nauk, zajmował się krystalomancją, czyli wróżeniem z kryształowych kul i luster własnej konstrukcji. Talbot, który zaczął nazywać się Kelley, zafascynował doktora Dee, skoro ten zaangażował go jako asystenta. Od tej pory występowali razem – Kelley w roli medium, które kontaktowało się z duchami.
Po Johnie Dee pozostał napisany jego ręką dziennik z rozmów z duchami („Spirytual Diary”). Dziennik ten, wraz z historią innych dokonań doktora Dee, opublikował drukiem w 1659 r. filolog Meric Casaubon. Ale książka zniknęła, bo – jak twierdził Kraushar – rząd angielski uznał, że jest szkodliwa, i nakazał ją wycofać, a Kościół ją konfiskował. Kościół nie życzył sobie pośredników w kontaktach z niebem; zaś rząd nie chciał ujawnić, że magów używano do zakulisowych kontaktów w Europie. Kraushar po długich poszukiwaniach znalazł dzieło doktora Dee w bibliotece Ordynacji Zamojskich. Teraz znajduje się ono w Bibliotece Narodowej.
SPISEK ALCHEMIKÓW
Historyk alchemii Roman Bugaj uważał, że „Łaski, magnat wichrzyciel, usiłował realizować swoje ambitne plany polityczne prowadzące do zdobycia korony przy pomocy nauk tajemnych”. W tym celu pojechał do Londynu. Pomysł prawdopodobnie zrodził się podczas rozmów w siedzibie wojewody sieradzkiego w Łasku, gdy gościł Filipa Sidneya, zięcia lorda Walsinghama, kanclerza królowej Elżbiety. Wojewoda ze swej strony angielskim rozmówcom gwarantował namówienie Batorego na wyprawę przeciwko Turcji. Łaskiemu marzył się także tron, ale nie miał pieniędzy dla stronników na elekcję. Liczył, że zapewni je kamień filozoficzny doktora Dee. Zapewne głównym reżyserem tego, co później nastąpiło, był kanclerz (czyli premier) królowej Elżbiety, lord Walsingham, mistrz tajnych gier, który oplótł Europę siecią szpiegów. Batory przeszkadzał Anglikom, bo zajął Inflanty i dzięki temu przerwał zyskowny handel Anglii z Moskwą. Olbracht Łaski dla władzy i pieniędzy był gotów na wszystko, idealnie pasował więc lordowi.
Łaskiego przyjmowano w Londynie po królewsku. Lord Russel i Filip Sidney 15 czerwca 1583 r. wraz z Łaskim popłynęli Tamizą z Oksfordu do Mortlake, siedziby doktora Dee. Miał on tam piękną bibliotekę i coś w rodzaju kaplicy, w której odbywały się seanse spirytystyczne. Używał do nich kuli z czarnego meksykańskiego obsydianu (skała wulkaniczna) w kształcie pomarańczy. Wręczył mu ją anioł Uriel. Oprócz niej doktor Dee miał kilka innych kryształów, służących mu do kontaktów z zaświatami. Aby połączyć się z duchami, kryształowe kule stawiano na „świętym stole”, zbudowanym według wskazówek anioła Gabriela. Była to płaszczyzna o bokach długości 29 cm, brzegi były podzielone na 23 pola z wpisanymi magicznymi znakami, na środku widniała „pieczęć Boża”.
Doktor Dee powiedział Łaskiemu, że ukazał mu się duch w postaci małej dziewczynki o imieniu Madini, która poleciła mu polskiego magnata. Kilka dni po Madini – zapewniał Dee – ukazał się anioł rodzaju żeńskiego Galvach, który wieszczył, że Łaski już wkrótce zostanie władcą dwóch królestw: Polski i jeszcze jednego. „Mądrość jego wywoła wielką zmianę w kraju, a także na całym świecie” – zapewniła anielica. Następny seans odbył się już z udziałem Łaskiego. Anioł Jubanladace powiedział, że do Łaskiego należeć będą „wielkie zwycięstwa, w imię i dla imienia Boga”. Pokona on Turków i za jego czasów Żydzi nawrócą się na chrześcijaństwo. Po czterech miesiącach Łaski wyruszył do Polski. Towarzyszyli mu John Dee i Edward Kelley z żonami. Wojewoda wynajął im mieszkanie w Krakowie.
Wizytę wywoływaczy duchów król przesuwał kilkakrotnie. Nadszedł wreszcie wielki dzień, w którym weszli do królewskiej komnaty. Doktor Dee i jego asystent ustawili tajemnicze zwierciadło, zapalili świece. Sporządzony przez doktora Dee opis seansu jest jedyną w swoim rodzaju relacją ze spirytystycznego szaleństwa. Bóg (jak wynika z tekstu, Kelley miał mieć łączność z samym Panem Bogiem) strofował króla ustami maga jak sztubaka. „Kto cię od kolebki żywił?” – pytał Przedwieczny. „Kto cię tu posłał i ozdobił niebiańskim urokiem?”. Zarzucał Batoremu, że okazał się niewdzięcznikiem, gdyż odtrącił Boga. Ostatnie słowa z zaświatów brzmiały: „Bądź więc uległym…”.
BOND NUMER 1
„Jeśli doktor Dee nie ubarwił swego zapisu z tego seansu, to można jedynie podziwiać opanowanie wielkiego monarchy” – ocenili Ryszard Zieliński i Roman Żelewski, autorzy książki „Olbracht Łaski. Od Kieżmarku do Londynu”. „Batory wysłuchał bełkotu do końca, po czym spokojnie odprawił Anglików, polecając wypłacić im osiemset florenów za trud”. Prof. Ryszard Gansiniec, przedwojenny wybitny historyk kultury, uważa, że król Stefan Batory uprzejmie, ale chłodno potraktował doktora Dee i Kelleya, gdyż przejrzał, o co naprawdę magom chodziło. „Mimo aury posłańca Bożego, opromieniającego Dee, nie powiodły się rokowania z Batorym, mające przeobrazić oblicze Europy. Chodziło prawdopodobnie o ligę antyturecką i antyfrancuską, mającą zaszachować ententę francusko-turecką – bezpośrednia korzyść z takiej ligi przypadłaby Rzeszy Niemieckiej i Anglii” – napisał Gansiniec w pracy o krystalomancji. Jacqueline Dauxois, autorka biografii cesarza Rudolfa II, twierdzi, że w Pradze uważano, jakoby John Dee „był szpiegiem królowej angielskiej, mającym osłabić potężny ród Habsburgów”. Angielscy biografowie doktora Dee ustalili, że pisywał on raporty dla królowej ze swych zagranicznych podróży. Elżbieta nazywała go „Eye” (oko). Podpisywał się dwiema literami O pod górnym ramieniem cyfry 7. Okazuje się więc, że pierwszym agentem 007 był XVI-wieczny uczony i mag w jednej osobie.