Zespół badawczy pod kierownictwem Tima Zieglera z Muzeum Wiktorii w Melbourne (Australia) przez dwa lata pracował prowadził prace naukowe na terenie jaskini w masywie Gippsland, na północ od miasteczka Buchan w stanie Wiktoria. Celem było wydobycie i skompletowanie szkieletu wymarłego kangura z gatunku Simostenurus occidentalis – czytamy w stronie internetowej instytucji. Znalezisko obecnie można podziwiać na nowej wystawie Muzeum Wiktorii.
Czytaj też: Znaleźli szczątki najstarszego dziadka krokodyli. Na grzbiecie nosił potężną tarczę
Zebranie materiału badawczego nie było w tym przypadku takie łatwe. Naukowcy musieli przeciskać się przez bardzo wąskie przejścia w jaskini. Niekiedy trzeba było wydychać powietrze z płuc, zmniejszając objętość klatki piersiowej, żeby przejść do kolejnej komory. Wysiłki jednak były warte zachodu, ponieważ badacze natrafili na niemal kompletny szkielet kangura.
Szczątki kangura znajdowały się głęboko w jaskini. Ukazują osobnika z wymarłej linii ewolucyjnej
Po analizie skamieniałości okazało się, że szczątki należą do gatunku kangura o krótkim pysku. Był on podobnej wielkości do dzisiejszych dużych kangurów, ale bardziej masywny w budowie ciała – ważył nawet 120 kilogramów. Kangury te żywiły się głównie krzewami i roślinami zielnymi. Simostenurus occidentalis został odkryty po raz pierwszy już w 1910 roku, ale dotychczasowe opisy bazują jedynie na fragmentarycznych kościach czaszki i pojedynczych zębach.
Czytaj też: Student znalazł szczątki latającego jaszczura o dziwnej urodzie. Był starszy niż dinozaury
Najnowsze znalezisko można było przeanalizować pod szerszym kątem. Na podstawie budowy kręgosłupa stwierdzono, że wymarły kangur zamiast poruszać się za pomocą skakania po prostu… chodził. Datowanie radiowęglowe resztek węgla drzewnego w osadach, w których znaleziono szczątki kangura, wykazało, że szkielet liczy co najmniej 49 400 lat. Mamy zatem do czynienia z jedną z ostatnich i najmłodszych pamiątek po wymarłym gatunku.
Czytaj też: Szczątki, które kompletnie zaskoczyły ekspertów. W ich pochodzenie aż trudno uwierzyć
Simostenurus occidentalis wymarł 46 tysięcy lat temu. W tamtym czasie doszło do wielkiego wymierania megafauny australijskiej. Szacuje się, że do 85 proc. gatunków dużych zwierząt zamieszkujących kontynent bezpowrotnie zniknęło. Niektóre tezy naukowców wskazują, że mógł się do tego przyczynić (przynajmniej częściowo) człowiek, którego pierwsze ślady bytowania w Australii liczą tyle samo lat.