Szatańskie pokusy. Jak malowano diabelskie kuszenie

Podstępne próby sprowadzenia ascety na złą drogę nie powiodły się. Na żadnym z obrazów.

Dzieje bohatera obrazu znamy z „Żywota świętego Antoniego”, spisanego przez patriarchę św. Atanazego w IV wieku. Atanazy był uczniem i przyjacielem Antoniego. I choć Antoni (żył na przełomie III i IV w.) jako pustelnik stronił od ludzi, wiadomo, że pochodził z miejscowości Koma, z bogatej rodziny. Został sierotą, mając 18 lat, a w wieku trzydziestu kilku lat rozdał rodzinny majątek biednym i zamieszkał na pustyni, gdzie zgodnie z legendą nawiedzał go szatan ze swoją świtą. „Najsampierw [demon] od sakramentu pokuty go odwieść próbował, sącząc mu do ucha wspomnienia bogactw, uczuć do siostry, umiłowania pieniędzy i sławy (…). A potem rychło izbę wypełniły mary lwów, niedźwiedzi, gepardów, byków, węży, żmij, skorpionów i wilków (…). Na cud zakrawa, iż ten samotny człek na pustyni będąc, nie lękał się ani demonów, które wyłaniały się przed nim, ani bestyj dzikich (…)” – napisał Atanazy. Antoni nie uległ. Czczony jeszcze za życia, doczekał się wielu naśladowców, którzy skupili się wokół niego. To wykluczało pustelniczy tryb życia, więc asceta unikał ludzi, choć w razie konieczności wstawiał się za potrzebującymi, korespondował z cesarzem Konstantynem Wielkim i podróżował do Aleksandrii, żeby wspierać duchowo tamtejszych prześladowanych chrześcijan. Podobno spotkał się też ze św. Pawłem z Teb. Według legend żył 105 lat. Nawet po śmierci ma sporo pracy. Uchodzi za prekursora życia zakonnego, matkuje też chorym. W 1905 roku wyzdrowiał śmiertelnie chory syn pewnego francuskiego szlachcica podobno dzięki relikwiom św. Antoniego. Wdzięczny ojciec założył więc zakon antonitów, który miał opiekować się chorymi, szczególnie cierpiącymi na zapalenie skóry. Choroba ta, zwana „ogniem św. Antoniego”, objawiała się bolesnymi czerwonymi plamami na skórze, a była wywołana przez zboże skażone sporyszem. Asceta, który skutecznie przeciwstawił się szatanowi i jego piekielnym ogniom, był znakomitym kandydatem na patrona cierpiących na tę palącą jak ogień chorobę.

Salvatore Rosa (1615– –1673) – włoski malarz i poeta także przedstawił słynnego ascetę. Nie ma wątpliwości, że Dali widział jego „Kuszenie św. Antoniego”, które powstało ok. 1646 roku. Dziś obraz znajduje się w Stefano Paolo Rambaldi Pinacoteca w San Remo (Włochy). Naśladownictwo w malarstwie to najwyższa forma hołdu.

CO MA SŁOŃ DO ASCETY?

Salvador Dali to tylko jeden z rzeszy malarzy, którzy zmierzyli się z legendą o świętym. Prawdopodobnie „Żywota św. Antoniego” nie czytał, ale na pewno znał inne obrazy przedstawiające tę postać, m.in. autorstwa Hieronima Boscha w Prado. Jako Hiszpan kochał się w nich, a naśladownictwo było jego domeną.

Płonące żyrafy, dziwaczne stwory czy zniekształcone zwierzęta królują na obrazach Dalego.W końcu był surrealistą, więc malował wszystko, co przyszło mu do głowy. Skąd jednak słonie na obrazie o tematyce skądinąd religijnej? Bardziej pasowałby tu wąż, owca czy chociażby gołębica. Słoń miał jednak dla Dalego szczególne znaczenie – był erotycznym symbolem męskości. Zwłaszcza ujeżdżany przez nagą kobietę. Zwierzę dźwigające na grzbiecie obelisk – symbol fallusa – też nie znalazło się na płótnie przypadkiem. Na obrazie pojawił się za sprawą włoskiego rzeźbiarza, malarza i architekta Lorenza Berniniego (1598–1680). Włoch w 1667 roku dostał zlecenie od papieża Aleksandra VII na wykonanie bazy pod egipski obelisk, który w formie pomnika miał stanąć na placu przed kościołem Santa Maria Sopra Minerva. Obelisk z różowego granitu trafił do Rzymu za sprawą cesarza Dioklecjana (III–IV wiek). Symbolizował Bożą Mądrość. A zwierzęciu uważanemu za jedno z najmądrzejszych przypisywano też cierpliwość, inteligencję i uczciwość. Poza tym jako największy ssak lądowy mógł śmiało posłużyć Bożej Mądrości za wierzchowca. Bernini miał jednak tak dużo pracy, że projekt zrealizował ostatecznie jego uczeń Ercole Ferrata. Niezależnie od tego Dalemu najwyraźniej przypadł pomysł do gustu i umieścił rzeźbę na swoim obrazie.

Na długo przed Dalim kuszenie ascety uwiecznili m.in. Bernardo Parentino, Félicien Rops, Matthias Grünewald, a nawet Witkacy. Dlaczego ten motyw tak eksploatowano? Choć św. Antoni funkcjonuje w życiu artystycznym dopiero od XI wieku, jego przedstawień jest pod dostatkiem. W życiorysie męczennika są elementy ponadczasowe i każda epoka przedstawiała je na swój sposób. W każdej były inne pokusy.