“Panowie, nieco bardziej niebiesko poproszę!” – kiedy słynny węgierski kompozytor Franciszek Liszt zwrócił się tymi słowami do orkiestry, muzycy oniemieli. Nie mieli pojęcia, jak sprawić, by utwór zabrzmiał bardziej niebiesko. Ale Liszt nie był jedynym kompozytorem, który postrzegał dźwięki jako kolory. Mikołaj Rimski-Korsakow twierdził na przykład, że C-dur jest białe, a B-dur „pochmurnoniebieskie ze stalowym poblaskiem”.
Obaj artyści byli synestetami, czyli osobami, którym z naszego punktu widzenia poplątały się zmysły. Stymulacja jednego zmysłu synestety wywołuje automatyczną reakcję innego, czyli np. słuchanie muzyki powoduje, że ktoś widzi eksplozję barw. Inni postrzegają zapach liter czy kolory smaków – dotychczas naukowcy naliczyli ponad 60 rodzajów synestezji. Oprócz Liszta i Rimskiego- Korsakowa do słynnych synestetów zalicza się Marilyn Monroe, Stevie Wondera i Vladimira Nabokova, który widział kolory liter. Napisał kiedyś, że w jego świecie tęcza wygląda tak: „kzspygv”.
Klasyczna synestezja jest dość rzadka. Szacuje się, że występuje średnio u jednej na 23 osoby. Jest dziedziczna i widać ją w badaniu mózgu rezonansem magnetycznym. Istnieje jednak coraz więcej dowodów na to, że w pewnej mierze wszyscy jesteśmy synestetami. Pomyśl o literach. Jaki kolor ma „a”, jaki „b”, a jaki „c”? Jeśli wybrałeś czerwony dla „a”, niebieski dla „b”, a żółty dla „c” – należysz do większości (tak jak autorka tego tekstu). Czy znaczy to, że jesteś synestetą jak Nabokov? Niekoniecznie. Larry Marks, profesor psychologii z Yale University, rozróżnia tzw. synestezję mocną (w stylu Liszta czy Nabokova) i słabą (u większości z nas).
Ludzie tacy jak Nabokov zawsze widzą te same kolory dla tych samych liter. Kiedy zaś patrzą na wydrukowane czarno na białym zdanie, postrzegają je w barwach tęczy – czy tego chcą, czy nie. Jeśli przetestuje się ich w odstępie kilku lat, wciąż będą twierdzić, że „k” jest borówkowe. Słabi synesteci muszą się zastanowić, zanim przypiszą kolor do litery czy dnia tygodnia. Jesteśmy też niespecjalnie subtelni – mówimy, że „a” jest czerwone, a nie „w soczystym odcieniu dojrzałej truskawki”. Co ciekawe jednak, w naszych wyborach zaskakująco się zgadzamy. Który kolor jest cięższy – czerwony czy żółty? Najczęstsza odpowiedź – czerwony.
Mleko jak pianino
Charles Spence, psycholog z Oksfordu, poświęcił się badaniom zaskakujących połączeń pomiędzy zmysłami. Podczas jednego z eksperymentów poprosił kilkudziesięciu ochotników, aby przypisali każdy z siedmiu zaprezentowanych im zapachów do jednego z 52 dźwięków granych na czterech instrumentach. Znacznie częściej niż wynikałoby to z przypadku, uczestnicy badania przyporządkowywali zapach kandyzowanych pomarańczy wysokim tonacjom pianina, a zapach piżma – niskim tonacjom instrumentów dętych. Prażona kawa też miała ich zdaniem niską tonację, irys zaś – wysoką.
Słuch łączy się nie tylko z powonieniem, ale również ze zmysłem smaku. Już wcześniej badania wykazywały, że jeśli jedząc słyszymy dźwięk, który pasuje do danego smaku, odbieramy potrawę jako smaczniejszą – np. czipsy smakują bardziej, jeśli słyszymy ich chrupanie, niż kiedy jemy z wyciszającymi słuchawkami na uszach. Czasem jednak to, co do siebie pasuje, bywa zaskakujące. Z badań wynika, że piwo marki Duvel jest oceniane wyjątkowo wysoko w towarzystwie piosenek z albumu „Doolittle” amerykańskiego zespołu rockowego Pixies. Z kolei autorzy eksperymentu opublikowanego w 2011 roku w piśmie „Perception” odkryli, że gorzkie smaki odpowiadają niskim dźwiękom w powolnym rytmie, kwaśne – wysokim i niezharmonizowanym, zaś słone są staccato. Naukowcy polecili grupie profesjonalnych kompozytorów stworzenie utworów, które ilustrowałyby smaki gorzki, słony, słodki i kwaśny (po trzy na każdy), następnie zaś odegrali te kompozycje grupie 57 wolontariuszy, którzy mieli odgadnąć, co autor miał na myśli. Okazało się, że byli w tym zaskakująco dobrzy. Najlepiej odróżniali melodie „gorzkie” (83 proc. trafień).
Lubicie romantyczne wieczory przy lampce wina i muzyce? Uważajcie – smak wina zmienia się w zależności od tego, czego słuchacie podczas picia. Dowodzi tego eksperyment opisany w „British Journal of Psychology”. Jego autor, profesor psychologii Adrian North, zaprosił 250 studentów do degustacji chilijskich win – czerwonego cabernet sauvignon i białego chardonnay. Badani mieli za zadanie ocenić smak win – czy są ciężkie, subtelne, wyrafinowane itd. Część smakowała trunki w pomieszczeniu, w którym grała muzyka – fragmenty „Carminy Burany” Carla Orffa, „Dziadka do orzechów” Czajkowskiego, „Just Can’t Get Enough” Depeche Mode w miękkim wykonaniu francuskiej grupy Nouvelle Vague. Inni próbowali win w ciszy.
Kiedy psycholog przeanalizował odpowiedzi, zauważył, że przy dźwiękach „Carminy Burany” wina były oceniane jako mocniejsze, a przy piosence Nouvelle Vague jako bardziej odświeżające. Jeśli zaś chcemy, by podane przez nas wina zdawały się bardziej wyrafinowane, warto połączyć je z muzyką Czajkowskiego.
Amatorzy słodyczy odkryciom Charlesa Spence’a zawdzięczają informację, że gorzka czekolada smakuje bardziej słodko, jeśli pije się ją z pomarańczowego kubka, zaś wszelkie desery wydają się słodsze, jeśli są podawane na białych talerzykach (zamiast na czarnych). Smak mleka zyskuje przy dźwiękach pianina, a cytryny – w wysokich tonacjach. Spence razem z Hestonem Blumenthalem, szefem restauracji The Fat Duck w Wielkiej Brytanii, uznawanej za jedną z najlepszych na świecie, pracował nad wykorzystaniem takich zaskakujących powiązań. Blumenthal stworzył słodko-gorzki deser, a Spence pomógł skomponować dwie ścieżki melodyczne – taką, która miała słuchającemu osłodzić deser, i drugą, podkreślającą gorycz. Klienci razem z deserem otrzymywali dwa numery telefonu. Jeśli wykręcili pierwszy, słuchali „osładzającej” muzyki. Jeśli drugi – „gorzkiej”. W zależności od gustu.
Niskie warczenie, większy ból
Jak to się dzieje, że muzyka może zmieniać smak wina czy osładzać deser? Prof. Spence uważa, że słaba synestezja nie ma jednego wytłumaczenia. Część z zaskakujących połączeń między zmysłami może mieć źródło w budowie ludzkiego mózgu. „Możliwe, że istnieją w mózgu połączenia, które powodują, że niektóre pary zdają się nam bardziej zgrane niż inne” – tłumaczy psycholog.
Inne powiązania między zmysłami są prawdopodobnie wyuczone. Obserwujemy otoczenie i rejestrujemy występujące w nim regularności. Wiemy że czerwone owoce są zwykle słodsze niż zielone (bo są bardziej dojrzałe) i dlatego kolor czerwony częściej przywodzi na myśl smak słodki, nawet jeśli jest to czerwony kwadrat narysowany na kartce. Z kolei duże obiekty zazwyczaj wydają niskie dźwięki, a małe – wysokie. „Jeśli jesteś listonoszem i słyszysz warczenie zza bramy, musisz zdecydować – wchodzisz czy nie. Wiedza, że warczenie w niskiej tonacji zwykle oznacza dużego psa, pomoże ci uniknąć bardziej bolesnego ugryzienia” – śmieje się Spence. Takie wyuczone zależności uogólniamy – dlatego uznamy raczej, że duży kwadrat ma niższy dźwięk niż mały. „Lubimy rzeczy przewidywalne” – mówi Spence.
To, że lubimy, gdy rzeczywistość pokrywa się z naszymi przewidywaniami, można wykorzystywać w marketingu. Zdaniem Spence’a wiedza o pasujących do siebie melodiach i smakach czy zapachach może przydać się przy tworzeniu dżingli reklamowych, zaś to, które kształty odpowiadają którym smakom – do projektowania opakowań i logo produktów. Kiedy na butelce gazowanej wody mineralnej znajdą się kanciaste figury, sugerujące nam, że zawartość delikatnie szczypie w język, będziemy produkt odbierać przychylnie. Gdyby zaś połączenie było nietrafione (gazowana woda z zaokrąglonym logo, które według badaczy sugeruje wodę niegazowaną), klient byłby rozczarowany.
Zbadano, że z zaokrąglonymi kształtami dobrze komponują się słodsze produkty, więc dżem jagodowy warto zamknąć w opływowym słoiku, a bardziej kwaśny, żurawinowy – w kanciastym. Do krągłości pasuje też mleczna czekolada, gorzka zaś – do prostokątów, gwiazd i szpiców. Ponieważ słowa także różnie smakują, przy wymyślaniu nazw produktów można się sugerować odkryciami Spence’a i innych naukowców badających synestezję.
Starbucks, producent perfum Roja Dove czy wytwórnia koniaków Courvoisier już teraz zatrudniają Spence’a do promocji swoich produktów. Starbucks np. oferuje klientom muzykę do słuchania w domu podczas picia kawy, co ma wpływać na smak napoju. Czy tego typu odkrycia da się wykorzystać w domu? Czy można sobie np. osłodzić herbatę muzyką? „Oczywiście” – mówi Spence, który przyznaje, że jemu też zdarza się dobierać melodie do dań, aby bawić się smakami. Żeby kawa czy herbata były słodsze, najlepiej pić je przy piosenkach w wysokiej tonacji, np. czymś z repertuaru Bee Gees. Aha, i filiżanka powinna być kremowa.