Wspomniane struktury znajdują się na terenie zachodniej Boliwii. Szacuje się, że łącznie sieć tych niezwykłych symboli jest złożona z tysięcy niemal idealnie prostych linii. Naukowcy doszli do wniosku, że autorami tych znaków byli rdzenni mieszkańcy okupujący tereny w pobliżu wulkanu Sajama.
Czytaj też: Weszli do tej jaskini i odkryli mroczną prawdę. Ludzkie czaszki służyły im w jednym celu
Mówimy o tzw. geoglifach, czyli zazwyczaj sporych rozmiarów naziemnych strukturach utworzonych na przykład poprzez zerwanie wierzchniej warstwy materiału bądź ułożenie na powierzchni wyróżniających się kolorystycznie elementów. Linie Sajama są pod tym względem naprawdę wyjątkowe, ponieważ wyróżniają się nie tylko wyglądem, ale i rozmiarami.
Najbardziej znane geoglify mają bowiem nieco bardziej “życiowe” kształty. Przypominają ludzi bądź inne zwierzęta, natomiast w tym przypadku mówimy o prostych liniach ułożonych w pozornie pozbawiony sensu sposób. Zajmują też gigantyczny obszar, ponieważ mowa o powierzchni ponad 22 tysięcy kilometrów kwadratowych. Porównując ten wynik z rozmiarami znacznie bardziej znanych rysunków z Nazca, dowiadujemy się, że boliwijskie struktury obejmują około 15 razy większy obszar niż peruwiańskie.
Oczywiście na myśl przychodzi podstawowe pytanie: jaki cel przyświecał twórcom tych linii? Wbrew pozorom, wcale nie musiało chodzić o kontaktowanie się z czymś, co miałoby patrzeć na te symbole z góry. Zazwyczaj takie wyjaśnienie stosuje się względem innych geoglifów, takich jak wspomniane już rysunki z Nazca. Tamte mają jednak nieco wyższą wartość artystyczną, ponieważ ukazują zróżnicowane kształty oraz podobizny zwierząt. Nie dziwi więc wyjaśnienie, że rysunki mogły być przeznaczone dla bóstwo, w które wierzyli ludzie związani z kulturą Nazca.
Symbole wyryte w ziemi, zwane liniami Sajama, zajmują łączną powierzchnię ponad 22 tysięcy kilometrów kwadratowych
Z kolei Linie Sajama są znacznie prostsze – i dosłownie i w przenośni. Jak więc wyjaśnić ich istnienie? Jedna z hipotez sugeruje, jakoby pełniły one role swego rodzaju drogowskazów. Osoby korzystające z wytyczonych przez linie ścieżek miałyby w takim scenariuszu mieć ułatwiony dostęp do wody. To o tyle sensowne wytłumaczenie, że wody w tym obszarze brakuje. Jej źródła były więc zapewne wyjątkowo cenne.
Czytaj też: Takimi pojazdami poruszano się tysiące lat temu. Niezwykłe znalezisko na dalekiej Syberii
W myśl innego scenariusza chodzi o ścieżki porównywalne do tras współczesnych pielgrzymek. Czyżbyśmy mówili o południowoamerykańskim Santiago de Compostela? Na to wskazuje między innymi obecność licznych kapliczek, miejsc pochówku i małych osad rozsianych wzdłuż opisywanych linii. Te mają kilka metrów szerokości i powstały poprzez zrywanie utlenionego ciemnego materiału pokrywającego powierzchnię. Po usunięciu tej warstwy na światło dzienne wychodziła jaśniejsza. Na podobnej zasadzie tworzono rysunki z Nazca. Być może autorzy jednych i drugich byli ze sobą w jakiś sposób powiązani? Jeden z tropów prowadzi do ludu Carangas, zamieszkującego zachodnią Boliwię mniej więcej do drugiej połowy XV wieku.