Moskwa od końca XVI w. przez 300 lat nie potrafiła ujarzmić i zrusyfikować ludów zamieszkujących Syberię. To, czego nie byli w stanie dostrzec nawet władcy o tak przenikliwym umyśle jak Piotr I Wielki, zobaczył i opisał polski przyrodnik i podróżnik Benedykt Dybowski. Jak zauważył w 2. połowie XIX w., prości i dobroduszni rdzenni mieszkańcy Syberii, którzy nie posiadali własnego pisma ani nie dysponowali zorganizowanym wojskiem, wodzili za nos potężne Imperium. Agresywna polityka, mająca siłą wprowadzić prawosławie, a następnie komunistyczny kult jednostki i ateizacja nie złamały Jakutów, Czukczów, Ewenków i blisko 40 innych ludów zamieszkujących krainę między Uralem a Oceanem Arktycznym.
BOIMY SIĘ CHRZTU, BO STANIEMY SIĘ RUSKIMI
Gdy car Iwan IV Groźny zdecydował się w 2. połowie XVI w. na podbój ówczesnego chanatu syberyjskiego, nie wiedział, jak mocno są tam zakorzenione inne religie: szamanizm, lamaizm (tybetański i mongolski odłam buddyzmu) oraz islam. „Tym, co leżało za Uralem, pierwsi zainteresowali się kupcy moskiewscy Stroganowowie. Już w 1558 r. otrzymali od Iwana IV przywilej na »kamskie bogate miejsca« i dla ich ochrony wynajęli Kozaków. Przy pomocy państwa Stroganowowie poczęli wznosić nad Kamą linię grodów. W 1582 r. zorganizowali wielką wyprawę w głąb Syberii. Dowództwo nad nią powierzyli Kozakowi Jermakowi” – tak opisuje podbój mroźnej krainy prof. Jerzy Ochmański, badacz historii Rosji. Jermak ostatecznie dotarł do Kaszłyku, stolicy chana Tatarów syberyjskich, gdzie zginął. Jednak dzięki posiłkom nadesłanym przez cara, droga do Syberii stała już dla Kremla otworem (patrz: FH 4/2013).
Mimo ekspansywnej polityki Moskwy autonomia religijna miejscowych pozostawała na razie niezagrożona. Kozaków nie interesowała specjalnie indoktrynacja tubylców. Dla nich liczyło się przede wszystkim pobieranie jasaku, czyli daniny pod postacią futer i skór, która ! trafiała na carski dwór. Sytuacja zmieniła się | na początku XVII w., kiedy na Syberię zaczęli | napływać pierwsi popi. Ci wymuszali na Koza- § kach chrystianizowanie rdzennej ludności. Tak 1 było np. w przypadku Jakutów, zamieszkujących środkową Syberię. Jak twierdzi dr Maria Kośko, autorka kilkunastu prac dotyczących Syberii i szamanizmu, Rosjanie starali się przede wszystkim pozyskiwać miejscowych przewodników po terenie, a następnie kaptowali ich i stawiali jako przykład nieochrzczonym. Nie szły za tym przywileje finansowe. Kozacy byli przekonani, że wśród ochrzczonych wytworzy się świadomość przynależności do grupy „wierzących”. Tym samym kolonizatorzy będą mogli wykorzystywać jedne ludy przeciw drugim.
Działania Moskwy nie miały jednak szerszego charakteru i nie przynosiły zamierzonych efektów. W podaniach Jakutów („Istoriczeskije predanija i rasskazy Jakutow” wydane w ZSRR w 1960 r.) można znaleźć takie opisy: ,,Jeżeli zostaniemy ochrzczeni, to staniemy się Ruskimi, i wówczas zrobicie z nas żołnierzy. Dlatego odmawiamy chrztu, boimy się”.
BITNI TUBYLCY
Daniny doprowadziły zarówno Jakutów, jak i Czukczów do buntów. Choć trudno o ich dokładne opisy, wiadomo, że Czukczom udało się zmusić cara do zaniechania ekonomicznego ucisku. Najcięższe walki toczyli w latach 1730-1731 i 1744-1747 przeciwko wyprawom wojewody jakuckiego Dymitra Pawłuckiego (potomka polskiego szlachcica). Czukcze ponieśli kilka klęsk, ale ostatecznie zabili Pawłuckie- go, co doprowadziło do rozmów pokojowych w Moskwą. O dziwo, Imperium nie dość, że zgodziło się zrezygnować z pobierania jasaku, to zadeklarowało także wolę zniszczenia twierdz rosyjskich na terenie zamieszkanym przez dzielny lud.
Czukcze nie byli w stanie stworzyć zorganizowanego wojska, podlegającego jednemu dowództwu. Jednak w momencie zagrożenia powoływali pospolite ruszenie, a za zdolnego do walki uznawano każdego, kto władał bronią i potrafił prowadzić renifery. Mężczyźni do spełnienia swojego obowiązku jako wojownika przygotowywali się w dość osobliwy sposób. Jak wynika z relacji Rosjan z tamtego okresu, „młodzi nierzadko wprawiają się w noszeniu pancerzy, zakładają je na całe dnie i podążają za taborem sań po bocznych górskich drogach. Nierzadko przychodziło im jeszcze W przy tym taszczyć na sobie jakiś dodatkowy ładunek”. W pobliżu każdej z osad można też było zobaczyć kręgi – ścieżki wydeptanej ziemi, a w ich centrum leżące kamienie. W wolnym czasie mężczyźni brali je do rąk i biegali, ćwicząc wytrzymałość.
Równie chętni do bitki z Rosją okazali się Buriaci, naród mongolski o wojowniczych korzeniach, żyjący wokół Bajkału. Zaskoczyli najeźdźców nieustępliwością i poziomem wyszkolenia. Już w 1635 r. Buriatom udało się wybić cały garnizon fortu Brackoj (obecnie Brack), skąd zabrali broń i amunicję. Kolejne powstania wybuchały w różnych rejonach południowo-wschodniej Syberii w 1648 i 1658 r. Wreszcie pod koniec XVII w. autochtoni musieli uznać wyższość wroga. W tym przypadku Moskwa wykorzystała niesnaski wśród buriackich rodów. Ponadto w XVII w. na ziemiach tych – zamieszkiwanych dotąd głównie przez wyznawców animizmu – wraz z przybyciem 150 tybetańskich lamów wzmocniły się znacznie wpływy buddyzmu, co najprawdopodobniej spowodowało stopniowy zanik powstań.
NIE ZABIJAJ DZIĘCIOŁA!
Za datę oficjalnego wprowadzenia chrześcijaństwa na Syberii uznaje się rok 1720. Jednak ta data ma niewiele wspólnego z faktami. Rzeczywistość na Syberii nadal kreowali szamani i kapłani buddyjscy.
Szamanizm nie stanowił jednolitego systemu, miał wiele odcieni, w zależności od miejsca. Generalnie, wierzenia autochtonów sprowadzały się do kultu przodków i ognia, a w szczególności ogniska domowego. Duch ognia stanowił dla nich bóstwo opiekuńcze. Ognia nie wolno było obrażać wrzucaniem do niego odpadków lub nieczystości. Nie należało także go przekraczać.
Na Syberii popularny był też kult zwierząt, wywodzący się z dawnych wierzeń totemistycznych (przekonania o pochodzeniu rodu od zwierzęcia). Do zwierząt otoczonych czcią należały: niedźwiedź (na którego można było polować tylko stosując specjalne obrzędy), renifer, łoś i tygrys syberyjski. Zaś Ewenkowie zamieszkujący południowo-wschodnią Syberię uważali, że grzechem jest… zabicie dzięcioła!
Centralną postać wszelkich obrzędów stanowił oczywiście szaman. To on przez wieki zastępował tubylcom prawosławnych duchownych. Wyznawcy korzystali z jego pomocy niemal w każdej okoliczności, wymagającej kontaktu z duchami. Poczynając od narodzin, kiedy szaman ochraniał noworodka, poprzez pogrzeby, choroby, a kończąc na uroczystościach rodowych. Wiele opisów najważniejszych obrzędów – czyli „kamłania”, gdy szaman zapada w trans – można odnaleźć w pracy „12 lat w kraju Jakutów” zesłańca na Sybir i etnografa Wacława Sieroszewskiego.
JAK BURIACI WYKIWALI CARA
By wyprzeć ze świadomości tubylców szamanizm, Rosjanie początkowo kusili ich dobrami materialnymi. W zależności od statusu społecznego w zamian za przyjęcie chrztu otrzymywali od misjonarzy srebrny lub miedziany krzyżyk oraz białe szaty z lnu lub bawełny. Oferowano im także pieniądze: w przypadku, gdy na zmianę wiary decydowały się całe rodziny, miały dostawać od 50 kopiejek do 1,5 rubla (po reformie z 1704 r. średnia dzienna pensja niewykwalifikowanego robotnika wynosiła w Rosji 5-8 kopiejek, funt mięsa kosztował 30 kopiejek, a bochenek chleba 10 kopiejek). Jednak najbardziej skutecznym wabikiem było zwolnienie z jasaku, początkowo obejmujące 5, w późniejszym okresie 3 lata. Ostatecznie jednak ulgę tę zniesiono pod koniec XVIII w.
Sytuacja, w której naukę o nowej wierze zastępowano świecidełkami, rodziła często urzędnicze absurdy. Gdy zabrano się za chrzczenie Buriatów, nazwisko każdego, kto zdecydował się przyjąć prawosławie, wysyłano do Petersburga, gdzie wprowadzano je do specjalnej księgi. Raporty duchownych były tak optymistyczne, że w pewnym momencie. liczba ochrzczonych przekroczyła kilkakrotnie liczbę mieszkańców. Urzędnicy cara zaczęli więc podejrzewać ich o fałszerstwa. Jak się okazało, sprytni Buriaci do chrztu potrafili przystępować po kilka razy, by otrzymać jak najwięcej prezentów od najeźdźców.
Z apogeum chrztów, które miało nastąpić w 2. poł. XVIII w., niewiele w istocie wynikało. Podbite ludy, zamiast wykrwawiać się w kolejnych powstaniach, na długo przed Mahatmą Gandhim przyjęły bowiem metodę biernego oporu. Nabrały czysto „merkantylnego” stosunku do religii i cerkwi – godząc się na narzucony chrzest, nadal zachowały swoje wierzenia.
BEZ WSPÓLNEGO JĘZYKA
Misjonarzom, nauczycielom i urzędnikom do osiągnięcia sukcesu zabrakło nie tylko przebiegłości, ale także innego ważnego narzędzia – języka. W placówkach szkolnych, cerkwiach i monastyrach nie używano lokalnych języków, lecz rosyjskiego, który tubylcy przyswajali sobie opornie. Nie przynosiły też skutku systematyczne prześladowania szamanów, zakazy organizowania tradycyjnych obrzędów ani wydany w 1822 r. ukaz oficjalnie znoszący szamaństwo.
Rosjanie nie dawali jednak za wygraną i doskonalili swoje metody propagandowe. W 1812 r. prawosławna organizacja Rosyjska Wspólnota Biblijna przełożyła na parę miejscowych języków (w tym buriacki) święte księgi i modlitwy. Nie spodobało się to centralnym władzom Cerkwi, przekonanej o swym monopolu na szerzenie chrześcijaństwa. Zaczęły one podważać wartość przekładu, a w końcu doprowadziły do rozwiązania organizacji w 1826 r. Do pomysłu Wspólnoty wróciła lokalna cerkiew (oczywiście nadzorowana przez „centralę”) w 1855 r. Wtedy to w Jakucku powstał komitet do spraw przekładu świętych ksiąg prawosławnych na język jakucki (warto zaznaczyć, że pierwszy pełny słownik języka jakuckiego stworzył zesłaniec polskiego pochodzenia Edward Piekarski).
Pierwszym widocznym, ale połowicznym, sukcesem agresorów było w XIX w. wytworzenie religijnego dualizmu wśród tubylców. Tyle że szamanizm zaczął się mieszać z chrześcijaństwem, tworząc karykaturę. „Pogańskie wierzenia i obrzędy zachowują wszyscy (…), nawet ci, którzy uważają się za prawosławnych i chodzą do cerkwi, (…) świętych chrześcijańskich Ostiak czci wraz ze swoimi bóstwami” – pisał Focjusz Bielawski w książce „Rosja. Pełen opis geograficzny naszej Ojczyzny” z 1907 r.
Równie ciekawe spostrzeżenia poczynił Benedykt Dybowski. Wspomniał postać św. Mikołaja i jego posąg w mieście Posolsk, któremu Buriaci, owszem, oddawali cześć, ale ze specjalnych powodów. „Sybiracy prawosławni i Buriaci wierzą święcie w cudotwórczość tego posągu. Jest to wyjątkowy wypadek, że duchowieństwo prawosławne uznało rzeźbę za przedmiot cudotwórczości, zwykle dla niego tylko obrazy malowane mogą posiadać tę własność” – wspomina podróżnik.
NADLECIAŁ ORZEŁ STALIN
Istotny zwrot w polityce rosyjskich kolonizatorów przyniosła rewolucja październikowa. Dojście do władz komunistów zmieniło bowiem narzędzia rusyfikacji. W 1918 r. oddzielono Kościół od państwa. Zlikwidowano własność kościelną i rozpoczęto 20-letni program likwidacji religii. Jej miejsce zajął kult „bogów rewolucji” – początkowo Lenina, a następnie Stalina. Tym razem władze nie kusiły syberyjskich ludów srebrem ani zwolnieniem z podatku. Komuniści sięgnęli po etnografów lub działaczy partyjnych, znających lokalny folklor. Ich zadaniem była stopniowa „wymiana” tamtejszych bóstw na przywódców reżimu. Działania te zahaczały wręcz o absurd, bo zmieniano nie tylko nazwy ulic, wsi czy szczytów górskich. Imionami sowieckich przywódców „ochrzczono” nawet ciała niebieskie.
Powstały też groteskowe bajki, mające wyprzeć ze świadomości Jakutów i Czukczów ich własną mitologię. W „Bajkach ludów Północy” można znaleźć chantyjską opowieść „Stalin patrzy na północ”, ewenkijską „Jak dwa potężne orły przyleciały do Ewenków” czy nanajską „Słońce ludu”. Stalin i Lenin są tam przedstawieni jako najważniejsze bóstwa szamanizmu, zastępują słońce i orły: „Widzicie to Słońce? Widzimy. Jest Wasze. Słońce raźno zaświeciło i opromieniło tajgę. Widzicie górskie przełęcze? Widzimy. Są Wasze. Zobaczyli Ewenkowie wiele zwierząt i ptaków w szerokich wąwozach i dolinach. Widzicie jeziora? Widzimy. Są także Wasze. […] Popatrzyli Ewenkowie, dwoje ludzi zniknęło, a na ich miejscu siedzą orły, które poderwały stalowe skrzydła, wzniosły się i zniknęły w oddali. Zmartwili się Ewenkowie. Poszli do starego mędrca z prośbą o odpowiedź. Kim były te orły? – Orły te – odpowiedział mędrzec – to Lenin i Stalin. Daleko poleciały, aby złych kupców i carskich ludzi przegnać. Nowe życie budować”.
Orężem w rękach komunistów stała się także kolektywizacja. Przebiegła sprawnie ze względu na głęboko zakorzenione tradycje wspólnotowe. Tubylcy byli bowiem przyzwyczajeni do kolektywnego wypasu stad koni, jeleni czy połowu ryb.
NIERÓWNA OBRÓBKA
Znacznie trudniej było im zrozumieć następną wojnę wypowiedzianą szamanom, których komuniści uznali za wrogów klasowych. Na specjalne zorganizowanym w 1924 r. plenum komitetu obwodowego partii w Jakucku uchwalono ustawę specjalną „O sposobach walki z szamanizmem”. Przyniosła kolejne represje (np. rekwirowanie magicznych przedmiotów używanych podczas szamańskich obrzędów), nie zachwiała jednak miejscową tradycją. Do dziś można znaleźć opisy z czasów II wojny światowej świadczące o przywiązaniu Jakutów do Ołoncho – pochodzącego z XIV w. i składającego się aż z 15 tys. wierszy eposu, opiewającego bohaterskie czyny tego ludu. Gdy do jakuckiego domu przychodził nekrolog informujący o śmierci męża lub syna na froncie, to pomimo wszelkich zakazów Jakuci zapraszali do domu pieśniarzy i wspominali śmierć swoich bliskich na polu bitwy.
Inaczej było w przypadku Buriatów. Ten lud, do momentu próby unifikacji alfabetów na terenie ZSRR (1931), posiadał bogatą literaturę sakralną, piękną i naukową. To wszystko przepadło, gdy decyzją kolonizatorów zastąpiono alfabet staromongolski (którym do tej pory posługiwali się Buriaci) łacińskim. Doprowadziło to do sytuacji, w której młodzi z dnia na dzień zostali pozbawieni literatury buriackiej.
Ostatecznie jednak nie wszystkich rdzennych mieszkańców Syberii udało się sformatować i każdego spośród nich zamienić w „człowieka radzieckiego”. Choć Buriaci poddali się „obróbce”, szukając lepszego wykształcenia, Jakuci czy Ewenkowie w dużej mierze pozostają wierni swojej kulturowej tożsamości. Dziś rdzenne ludy stanowią jednak zaledwie 6 proc. populacji Syberii, czyli niecałe 2 mln z 31 mln jej mieszkańców.