Święta burda

W 403 roku pod Chalcedonem zebrał się synod zmierzający do obalenia biskupa Konstantynopola Jana Chryzostoma słynącego ze swego ciętego języka (nie obawiał się krytykować nawet żony cesarza Arkadiusza – Eudoksji). Podczas zebrań tego świątobliwego – wydawałoby się – zgromadzenia wróg Jana Kyrinos z Chalcedonu wielokrotnie mu ubliżał. Nie mogąc tego znieść, jeden ze zwolenników atakowanego hierarchy biskup Maruthas… nadepnął Kyrinosowi z całej siły na stopę; ponoć niechcący. W nogę wdała się gangrena. Po wielu amputacjach Kyrinos zmarł w męczarniach ku radości zwolenników Jana, którzy uznali to za karę Bożą. To nie jedyny przypadek siłowej argumentacji na soborach…

Duchowni, którzy ustalali chrześcijańską doktrynę, nie zawsze stosowali się do Dziesięciu Przykazań. To, co działo się na soborach, częściej przypominało zbójeckie porachunki niż zebranie pod patronatem Ducha Świętego

MIŁE ZŁEGO POCZĄTKI

W IV–VI w. trwały wielkie spory dogmatyczne, które ukształtowały doktrynalne oblicze chrześcijaństwa. Wtedy powstało tzw. credo nicejskie, zdefiniowano stosunek boskiej i ludzkiej natury Jezusa [dwie natury – boska oraz ludzka – zjednoczone, lecz niezmieszane, w jednej osobie – przyp. red.] oraz uznano Marię za „Matkę Bożą”. A więc dopiero 300–500 lat po Ukrzyżowaniu powstały ramy religii, jaką dziś znamy. Odbyło się to w toku wielu mniejszych i większych zgromadzeń biskupich, zwanych obecnie soborami lub synodami. Za wzór tego typu zgromadzeń służył powszechny zjazd biskupów imperium zwołany w 325 roku przez cesarza Konstantyna, pierwszego chrześcijańskiego władcę rzymskiego. Władca uprzejmie zaprosił biskupów, pokrył koszty ich podróży i pobytu. Otwarcie obrad odbyło się pałacu. Około 300 biskupów stanęło przy ławach ustawionych po obu stronach wzdłuż dłuższych boków wielkiej sali. Potem otworzyły się drzwi, w asyście świty i gwardzistów, wśród dźwięków trąb, wkroczył odziany w cesarskie szaty Konstantyn. Idąc wzdłuż pomieszczenia – niczym Anioł Pański, jak pisze jeden z uczestników – pozdrawiał biskupów. W końcu zasiadł na złotym stołku (tron uznano za zbyt imperialny) i poprosił zebranych, aby usiedli. Władca często brał udział w obradach, a nawet uczestniczył w układaniu credo. Na koniec uhonorował biskupów uroczystym przyjęciem i odesłał z podarunkami do domów. Ten sielankowy obraz to jednak tylko efekt późniejszej propagandy. W następnych wiekach na biskupich zebraniach działy się często niewyobrażalne rzeczy, stąd potrzeba wizji wspaniałej przeszłości.

ZBÓJECKI SOBÓR

Najsłynniejszy gwałt dokonał się podczas tzw. II soboru efeskiego w 449 roku. Biskup Aleksandrii Dioskoros rozprawił się wtedy w wyjątkowo brutalny sposób z biskupem Konstantynopola Flawianem. W Efezie zebrało się blisko 120 biskupów. Człowiek Dioskorosa został sekretarzem zgromadzenia i tylko on miał prawo sporządzać protokół obrad. Gdy ludzie biskupa Stefana z Efezu usiłowali potajemnie notować, powyłamywano im palce! Legaci papieża próbowali przeczytać list swojego zwierzchnika. Bezskutecznie. Nie mówili po grecku i nikt się z nimi nie liczył. Gdy w obronie Flawiana miał przemawiać Euzebiusz, biskup Dorylajon, zwolennicy Dioskorosa zakrzyczeli go słowami: „Wypędzić Euzebiusza, spalić go!”, „Spalić go żywcem!”. W końcu hierarcha aleksandryjski zażądał usunięcia z biskupich tronów Flawiana i Euzebiusza. Ponieważ podniosły się nieśmiałe głosy sprzeciwu, nakazał otworzyć drzwi kościoła, w którym obradował sobór. Do środka wkroczyli żołnierze z wyciągniętymi mieczami, pobrzękując łańcuchami na znak tego, co spotka sprzeciwiających się przewodniczącemu. Do kościoła wpadł też syryjski mnich Barsauma z uzbrojonymi w kije mnichami. Dołączyli do nich tzw. parabolanie – prawdziwy postrach Egiptu – zbrojna bojówka biskupów Aleksandrii, osławiona najdzikszymi wybrykami. To oni za czasów biskupa Cyryla (poprzednika Dioskorosa) rozszarpali żywcem pogańską filozofkę Hypatię.

Po zamknięciu drzwi kościoła biskupi znaleźli się w pułapce. Część z nich w przerażeniu rozbiegła się, usiłując znaleźć kryjówkę lub wydostać się na zewnątrz. Biskup Efezu Stefan zabarykadował się w zakrystii, ale po „szturmie” musiał skapitulować i zgodzić się na wygnanie Flawiana. Dioskoros zmusił biskupów do powtórnego zajęcia miejsc i, grożąc, zażądał podpisywania in blanco deklaracji o potępieniu Flawiana. Pojawił się nawet pomysł skazania go na śmierć, ale Dioskoros łaskawie zgodził się na wygnanie. Hierarcha aleksandryjski sam chodził od ławy do ławy, zbierając deklaracje lub czyste, podpisane karty. Gdy podszedł do Flawiana, uderzył go w twarz, następnie dwaj diakoni przewrócili biskupa Konstantynopola na ziemię, a Dioskoros go skopał. W tym czasie Barsauma i jego mnisi krzyczeli: „Zabić go! Zabić go!”. W końcu żołnierze wywlekli Flawiana z kościoła i następnego dnia wywieźli na wygnanie. Hierarcha Konstantynopola zmarł po drodze. Dioskoros przy okazji usunął z biskupich stolców jeszcze kilku innych biskupów. Gdy papieżowi Leonowi I doniesiono, jak przebiegał sobór w Efezie, miał powiedzieć, że to nie był sobór, ale latrocinium – zbójectwo.

WYCZUCIE CZASU

 

Czasem, zamiast uciekać się do rozwiązań siłowych, wystarczyło posłużyć się zręczną logistyką, np. zorganizować sobór, zanim przeciwnicy przyjechali na miejsce. W 431 r. cesarz Teodozjusz II zwołał tzw. I sobór w Efezie. Miał rozpatrzyć zastrzeżenia Nestoriusza, biskupa Konstantynopola, wobec czczenia Marii jako „matki Boga”. Przeciwnikiem Nestoriusza był biskup Aleksandrii Cyryl, natomiast trzecią siłę, która mogła przesądzić o wyniku obrad, stanowił przychylny Nestoriuszowi biskup Antiochii Jan. Nie stawił się jednak na miejscu w dniu otwarcia zgromadzenia 7 maja. Obecni odczekali 15 dni, a potem zaczęli obrady pod naciskiem Cyryla, który miał poparcie około 160 biskupów. Protestujących – w tym przedstawiciela cesarza – po prostu wyrzucono za drzwi. Nestoriusz z grupą 68 zwolenników nie wziął udziału w „nielegalnym” soborze, dysponując dodatkowym argumentem, że nie przybyli jeszcze legaci papieża. Już pierwszego dnia Cyryl potępił jako heretyka i złożył z urzędu Nestoriusza. Spóźniony Jan ze swoimi biskupami dotarł do Efezu 26 czerwca. Rozpoczął własny sobór, na którym wyklął Cyryla za pospieszne potępienie Nestoriusza. W odpowiedzi biskup Aleksandrii wyklął Jana, a fanatyczni mnisi sprowadzeni przez Cyryla z Egiptu spacyfikowali miasto. Legaci papieża dotarli do Efezu w lipcu, ale wtedy było już po soborze: „nestorianizm” stał się herezją.

Cesarz, poirytowany zachowaniem Cyryla, zabronił mu opuszczać Efez. Hierarcha uciekł jednak do Aleksandrii, gdzie mając rzesze oddanych wyznawców, był w praktyce bezkarny. Aby złagodzić gniew władcy, rozpętał wielką akcję korumpowania urzędników i dworzan cesarskich. W sumie rozdano ok. 350 kilogramów złota oraz wiele drogocennych przedmiotów. Cyrylowi nie spadł włos z głowy. Jeśli przedstawiciele obydwu frakcji zjawili się na czas, zawsze można było uchwalić własne wyznanie wiary. Zwyciężał ten, kto miał poparcie cesarza i jego przedstawicieli. Tak stało się na synodzie w Seleucji Izauryjskiej w 359 roku. Przybyło tu około 160 biskupów. 37 z nich pod wodzą Akacjusza, biskupa Cezarei Palestyńskiej, stworzyło własną frakcję. 27 września rozpoczęto obrady, ale pod koniec dnia grupa Akacjusza zaczęła „wyciekać” z sali. Następnego dnia większość biskupów zamknęła się w kościele i uchwaliła swoje credo. Tymczasem grupa Akacjusza udała się do cesarskich urzędników, którzy w imieniu władcy nadzorowali synod, i wręczyła im… swoje credo, bliższe sercu władcy. Kolejnego dnia urzędnicy zwołali synod i odczytali uchwalone przez synod wyznanie wiary. Zgromadzeni biskupi ze zdumieniem stwierdzili, że jest to credo Akacjusza. Gdy wybuchła awantura, urzędnicy zamknęli obrady i za nic nie chcieli ich wznowić. Obie grupy wzajemnie wyklęły swoich liderów i ruszyły do Konstantynopola na skargę do cesarza.

WOJNA NA HAKI

Najlepszą metodą walki soborowej było jednak skompromitowanie rywala oszczerczymi zarzutami. Już w Nicei biskupi zarzucili Konstantyna donosami, które tak poirytowały cesarza, że polecił je spalić. Twierdził, że ewentualne winy rozsądzi Bóg na Sądzie Ostatecznym. W innych przypadkach haki niszczyły jednak kariery najświętszych biskupów. Na wspomnianym synodzie w Chalcedonie w 403 roku Janowi Chryzostomowi przedstawiono listę absurdalnych zarzutów. Hierarcha miał m.in. ukarać pewnego diakona za to, że bije swego sługę; uwięzić kogoś w celi razem z opętanymi; wymyślać duchownym, „nazywając ich ludźmi bez czci, zepsutymi i bezużytecznymi nicponiami”; nie modlić się, wchodząc i wychodząc z kościoła; „przyjmować sam na sam kobiety”; nie pozwalać kąpać się innym w wodzie po swojej kąpieli; samotnie spożywać posiłki; zjeść bułkę, siedząc na tronie biskupim. Mało tego, przeciwnicy Jana przypomnieli sobie, że wcześniej porównał cesarzową do biblijnej bezbożnicy Jezabel. Synod zasugerował więc Arkadiuszowi, że jest to karana śmiercią zbrodnia zdrady stanu. Cesarzowi wystarczyło jednak usunięcie hierarchy z biskupiego tronu.

Nie tylko Janowi przypisywano podejrzane kontakty z niewiastami. Metoda na kobietę należała do ulubionych strategii biskupów.Gdy w 268 roku synod w Antiochii miał usunąć pasterza tegoż miasta Pawła, oskarżonego o herezję, zarzucono mu między innymi, że otacza się tłumem fanatycznych wyznawczyń, które wszędzie za nim chodzą. Kobiety, gdy tylko Paweł pojawia się publicznie, głośno wiwatują na jego cześć, nawet w teatrze wstają z miejsc na jego widok i wśród wrzasków powiewają chustkami. Najgorsze, że niektóre z nich – i to młode i ładne – mieszkają w jego domu, podając się za święte dziewice. Podczas synodu zwołanego w Antiochii na przełomie 326 i 327 roku wrogowie biskupa tegoż miasta Eustathiosa podstawili prostytutkę, która twierdziła, że jest ojcem jej dziecka. Doniesiono też cesarzowi Konstantynowi, że Eustathios źle wyraża się o jego matce, niegdyś karczmarce i żołnierskiej kochance jego ojca. Poskutkowało: Eustathios poszedł na wygnanie do Tracji, gdzie pozostał do śmierci.

W 335 roku w Tyrze, chcąc usunąć Atanazego z biskupiego tronu w Aleksandrii, wrogowie zarzucili mu między innymi, że najpierw uwodził, a potem zgwałcił pewną kobietę. Ofiarę sprowadzono na salę obrad. Zarzut obalił prezbiter Atanazego, który zapytał znienacka kobietę: „Czy to ja ciebie zgwałciłem, niewiasto?”. Ta, myśląc, że to Atanazy ją pyta, bez namysłu powiedziała: „No oczywiście, nikt inny!” i uraczyła zgromadzonych pikantnymi szczegółami. Tym razem manewr się nie udał, a cały incydent wykreślono z akt synodu, ponieważ był zbyt haniebny dla Kościoła. Podobnie nie udało się w 344 roku zdyskredytować Eufratesa, biskupa Kolonii, który przybył do Antiochii na czele biskupów Zachodu. Przeciwnicy umieścili wtedy w jego kwaterze prostytutkę, żeby go zdyskredytować. Śledztwo wykazało, że zrobił to Stefan, biskup Antiochii, który został za ten czyn usunięty z urzędu.

Skutecznym oszczerstwem soborowym okazał się też zarzut uprawiania czarnej magii. Podczas synodu w Tyrze w 335 roku wrogowie Atanazego z Aleksandrii zarzucili mu, że zamordował biskupa Arseniusza, któremu rzekomo odciął rękę i trzymał ją w celach magicznych. Na dowód zbrodni pokazywano nawet jakieś ludzkie ramię. W rzeczywistości Arseniusza trzymano pod kluczem. Więźniowi udało się uciec i dostać do Tyru. Stronnicy Atanazego rozpoznali Arseniusza i sprowadzili go na salę sądową. Atanazy wprowadził zbiega z zasłoniętą ręką i zapytał, czy zgromadzeni poznają go. Potem odsłonił płaszcz i poprosił, aby oskarżyciele wskazali miejsce, z którego odciął trzecią rękę, bo rzekoma ofiara ma już dwie. Główny oskarżyciel, korzystając z zamieszania, uciekł z sali. Ale plotka o czarach zrobiła swoje, tłum zebrany wokół sądu domagał się śmierci Atanazego. Urzędnicy cesarza, bojąc się, że dojdzie do linczu, potajemnie wyprowadzili Atanazego z budynku. Mimo absurdu oskarżenia synod zdjął Atanazego z urzędu, a cesarz zesłał go na wygnanie do Trewiru. Tylko jeden z biskupów wyszedł z sali, mówiąc, że nie chce brać udziału w zgromadzeniu ludzi nikczemnych.