Źdźbło słomy z siennika, na którym spała święta zakonnica Maria Maravillas, różaniec z pojemniczkiem zawierającym wodę z cudownego źródła, płótno otarte o ciało św. Teresy od Dzieciątka Jezus – wszystkie te rzeczy można dziś znaleźć na stronach serwisu aukcyjnego Allegro.
Mogłoby się wydawać, że w czasach rozwoju nauki i postępującej sekularyzacji święte gadżety tracą na znaczeniu. Nic bardziej błędnego. Globalizacja, tania komunikacja, rozwój turystyki pielgrzymkowej i handlu internetowego spowodowały, że popyt na relikwie jest dziś większy niż kiedykolwiek.
Kościół z trudem próbuje mu sprostać – dzięki wprowadzonym w 1983 roku zmianom w procedurze kanonizacyjnej i beatyfikacyjnej, zwanym „Szybką ścieżką świętości”, papież Jan Paweł II kanonizował o ponad połowę więcej świętych niż jego 33 poprzedników razem wziętych (nie licząc beatyfikacji). Benedykt XVI beatyfikował zaś 498 hiszpańskich męczenników w czasie jednego obrzędu. Jednym ze skutków tych działań stała się masowa produkcja relikwii.
Święte prawa rynku
Amerykańscy socjologowie Rodney Stark i William S. Bainbridge próbowali zrozumieć, dlaczego – wbrew tezie o nieuchronnej erozji religii – „rynek dóbr duchowych” wciąż rośnie. Badacze zastosowali do zbadania tego fenomenu klasyczne narzędzia ekonomii – kościoły potraktowali jak firmy, ich struktury jak sieci sprzedaży, duchownych jak menedżerów, wyznawców jak klientów, a samą religię – jak towar.
W trakcie badań Stark i Bainbridge stwierdzili, że „rynek dóbr duchowych” działa zgodnie ze wszystkimi regułami ekonomii. Funkcjonują na nim przedsiębiorstwa, czasem w warunkach wolnej konkurencji, czasem monopolu lub odgórnej regulacji. Jest rynek pierwotny i wtórny, jest też „czarny rynek”.
Święci są jak marki – im wyższy ich prestiż, tym wyższa cena. Menedżerowie (kapłani) posiadający najwyżej pozycjonowane marki uzyskują dominującą pozycję w firmie (Kościele).
Wierni, którzy zaufają danej marce, zwiększają w swoim przekonaniu szansę osiągnięcia ponadnaturalnych korzyści (zbawienia), które oferuje religia. Kluczową rolę odgrywają w tej sieci powiązań relikwie.
Trzy stopnie świętości
Na Allegro relikwię w ofercie „Kup Teraz” można nabyć już za 10 zł (plus koszty wysyłki). Tyle kosztuje skrawek płótna, którym dotknięto do przechowywanej w ampułce krwi błogosławionego księdza Popiełuszki.
To tzw. relikwie trzeciego stopnia, czyli o najniższej pozycji. Kościół nie pochwala handlowania nimi, ale przymyka oko, kiedy sprzedaż odbywa się w formule „cena za relikwiarz, relikwia gratis”. Relikwiarzem jest najczęściej zdjęcie świętego lub świętej, zafoliowane razem z kawałkiem „uświęconego” materiału.
Relikwię trzeciego stopnia można sobie stworzyć samemu. Wystarczy potrzeć jakiś przedmiot o rzecz, która należała do świętego lub błogosławionego (masowo robią to np. turyści zwiedzający dom Karola Wojtyły w Wadowicach), o relikwiarz z częścią jego ciała, a nawet o grób. Świętą ziemię lub wodę można zdobyć samemu. Z ważniejszymi relikwiami nie jest już tak łatwo.
Wystawiony na internetowej aukcji fragment sutanny błogosławionego papieża Jana XXIII to już relikwia drugiego stopnia. W tej kategorii mieszczą się wszystkie fragmenty odzieży błogosławionych i świętych, a także należące do nich rzeczy. Medalik z kawałkiem sutanny papieża kosztuje 85 złotych.
Najdroższe są jednak relikwie pierwszego stopnia, czyli fragmenty ciał świętych i błogosławionych, a także przedmioty związane z ukrzyżowaniem Chrystusa.
Jak zyskowny może być handel relikwiami, pokazuje przypadek siennika pewnej kanonizowanej hiszpańskiej zakonnicy. Podzielony na 100 tys. słomianych fragmentów, po odpowiedniej oprawie trafił na „rynek dóbr duchowych” w cenie ok. 20 zł za sztukę. Jak łatwo policzyć, siennik świętej wart był ok. dwóch milionów złotych.
Komu kość
25 marca 1993 roku, na niespełna miesiąc przed uroczystą beatyfikacją Faustyny Kowalskiej, zakonnice ze zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach otworzyły trumnę swojej zmarłej 57 lat wcześniej patronki. Z ciała pozostał tylko szkielet, co ucieszyło siostry: oznaczało to, że Bóg chciał, by jej kości zostały rozdane.
Duże kości rąk i nóg oraz czaszka Faustyny zostały z powrotem złożone w trumnie, którą zapieczętowano i złożono w klasztornej kaplicy. Kości z rąk, stóp oraz kręgosłupa po umyciu w spirytusie i zabezpieczeniu preparatem antypleśniowym owinięto w jedwab i złożono w specjalnej szkatule. Siedem lat później siostra Faustyna została kanonizowana przez papieża Jana Pawła II.
Do klasztoru w Łagiewnikach zaczęły z całego świata napływać prośby o relikwie. Siostry nie mogły odmówić, ponieważ kościelne przepisy nakazują, by nowo budowane kościoły miały w swoich ołtarzach co najmniej dwie relikwie świętych. Wyznaczona na kustosza relikwii siostra Ignacja przyznaje, że od momentu kanonizacji Faustyny wysłała już ponad 4 tys. 5-milimetrowych fragmentów jej kości do niemal 100 państw na świecie, zużywając tym samym ponad jedną czwartą zawartości szkatuły. Mimo sprawdzania przysyłanych wniosków siostra nie ma jednak pewności, czy część relikwii nie wpadła w ręce kolekcjonerów i oszustów podszywających się pod księży.
Internetowa krucjata
Amerykański ksiądz Thomas J. Serafin kieruje organizacją International Crusade for Holy Relics, której zadaniem jest walka z procederem handlu świętymi w sieci.
Udało mu się już wytropić m.in. bandaże z krwią ze stygmatów ojca Pio (3 tys. dolarów) i pukiel włosów świętego Franciszka z Asyżu (600 dolarów). Dla ICHR pracuje 200 wolontariuszy, ale odszukanie wszystkich relikwii w serwisie liczącym ponad 100 mln ogłoszeń nie jest proste. Tym bardziej że sprzedawcy i nabywcy często posługują się kodem czytelnym tylko dla wtajemniczonych.
Pisarz Steven Sora uważa, że najwięksi internetowi sprzedawcy relikwii posługują się łacińskimi skrótami, niezrozumiałymi dla większości ludzi.
W czasie zbierania informacji do książki „Skarby z niebios” spotkał się on z propozycją kupna m.in. mleka Najświętszej Marii Panny (zakodowane w ofercie o nazwie Ex Lacte BVM), ciernia z korony Chrystusa oraz kości świętego Andrzeja.
Niektóre z odnalezionych przez niego ofert, jak mleko matki Jezusa, wyglądają na jawne oszustwo, są jednak często opatrzone „certyfikatami autentyczności” z pieczęciami papieży lub biskupów.
Thomas Serafin nie docieka, w jaki sposób powstały relikwie i czy towarzyszące im dokumenty zostały sfałszowane. Nie chce po prostu, by pojawiały się one na aukcjach obok erotycznej bielizny czy pogańskich amuletów. Wraz ze swoją organizacją kilkakrotnie wzywał już do bojkotu eBaya w Wielki Piątek. Serwis zabronił wystawiania do sprzedaży rzeczy zawierających fragmenty ludzkiego ciała, ale niewiele to dało.
W ciągu kilku minut udało mi się znaleźć na eBayu trzy relikwiarze z fragmentami kości świętych: papieża Piusa X, Franciszka Palau i Rafała Kalinowskiego. Ceny? Od 600 do 1750 zł.
Złodzieje czy wykonawcy bożej woli?
Wiele relikwii pierwszego stopnia trafiło na „czarny rynek dóbr duchowych” w wyniku kradzieży. Kościół nie zna jednak takiego pojęcia jak „kradzież relikwii”. Jak pisze Steven Sora, „furta sacra” (święta kradzież), czyli zabranie relikwii z jakiegoś miejsca, nie jest uważane za przestępstwo, lecz wykonanie bożej woli. W tym wypadku używa się określenia „przeniesienie”, którego oficjalna interpretacja mówi, że skoro relikwia zniknęła, to widocznie jej właściciel nie był dostatecznie godzien jej posiadania. Dlatego jeśli dziś kradzież relikwii jest ścigana przez prawo, to głównie z powodu ich zabytkowej wartości.
Tak właśnie stało się z jedną z najcenniejszych polskich relikwii, lubelskim fragmentem krzyża, na którym umarł Chrystus – jednym z trzech największych na świecie. Pochodzący z X wieku srebrny relikwiarz o wadze ok. 20 kg 10 lutego 1991 roku zniknął z Bazyliki Dominikanów. Bracia od ponad 22 lat próbują przebłagać Opatrzność za swoje grzechy, by znów stać się godnymi posiadania bezcennej relikwii. Jak dotąd – bezskutecznie.
Jedna z przyjętych w śledztwie przez lubelską policję wersji zakładała, że „święta kradzież” została dokonana na zlecenie rosyjskiego Kościoła prawosławnego. Po ponad 70 latach komunizmu cierpi on na dotkliwy brak relikwii, skrupulatnie niszczonych przez walczący z religią totalitarny reżim.
Lubelska kradzież nie jest wyjątkiem. Półtora roku temu z irlandzkiego opactwa w Tipperay skradziono inny fragment Krzyża Świętego, przechowywany tam od 900 lat. Policji nie udało się trafić na jego trop.
Fortuna zbudowana na krwi
Kościom świętych i rzeczom do nich należącym lub mającym z nimi kontakt od zawsze przypisywano cudowne właściwości. Stąd też turystyka pielgrzymkowa do miejsc, w których znajdują się słynne relikwie, jest dla Kościoła od wieków źródłem olbrzymich dochodów.
Jak pisze Steven Sora, tylko w jednym dniu 1496 roku przez katedrę w Akwizgranie przeszło 140 tys. wiernych, by zobaczyć wystawiane tam relikwie: przepaskę na biodra, którą Jezus miał na krzyżu, część gąbki, którą go ocierano i całun Matki Boskiej. Każdy z pielgrzymów zostawił datek. Dziś nic się nie zmieniło: grób błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki na warszawskim Żoliborzu odwiedziło dotąd niemal 20 mln wiernych.
Podczas gdy związana ze świętymi szczątkami ekonomia nie zmieniła się od średniowiecza, to techniki marketingowe są dziś o wiele bardziej nowoczesne. Dwa lata temu krakowski arcybiskup Stanisław Dziwisz za pośrednictwem telewizji przekazał rannemu w wypadku kierowcy rajdowemu Robertowi Kubicy relikwię z odrobiną krwi Jana Pawła II.
Świat dowiedział się wówczas, że abp Dziwisz jest jedynym na świecie posiadaczem relikwii pierwszego stopnia błogosławionego Jana Pawła II – dużej fiolki z krwią, pobraną przez lekarzy w trakcie zabiegu tracheotomii u umierającego papieża.
Zgodnie z teorią Starka i Bainbridge’a taka monopolistyczna pozycja otwiera przed krakowskim metropolitą duże możliwości, w tym zbudowania świątyni, która stanie się światowym ośrodkiem kultu Jana Pawła II. Chętnych do odwiedzenia zaprojektowanego już papieskiego centrum „Nie lękajcie się”, którego koszt realizacji szacuje się na ok. 200 mln zł, z pewnością nie zabraknie.
Dziesiątki parafii dostało już relikwiarze z kropelkami papieskiej krwi, pochodzącej z krakowskiej fiolki. Na pewno poczują się zobowiązane do zorganizowania pielgrzymek. Jeśli na „rynku dóbr duchowych” nie pojawią się inne, konkurencyjne relikwie Jana Pawła II, inwestycja w Centrum powinna zwrócić się w ciągu kilku lat. Popyt na relikwie nie powinien więc dziwić.
Kościół w Leśnej koło Żywca jest naszpikowany elektroniką bardziej niż niejeden bank. Nic dziwnego – zgromadzono w nim ponad 130 relikwii różnych świętych, w tym wszystkich 12 apostołów. (Fot. Paweł Sowa/AG)
Warto wiedzieć:
– Na 200 tys. kawałków została podzielona sutanna Jana Pawła II. Pochodząca z niej nitka jest najmniejsza jego relikwia.
– 6500 dolarów – tyle kosztuje XIX-wieczny relikwiarz zawierąjcy tzw. mannę świętego Mikołaja – oleista substancje, sączącą się co pewien czas z kości świętego (nauka nie potrafi jednoznacznie wyjaśnic tego zjawiska). Mannie przypisuje się m.in. cudowne właściwości lecznicze.
– 62 tyś. – tyle przedmiotów jest każdego dnia wystawianych do sprzedaży w serwisie eBay w kategorii „relikwie”.
– 2 tony wazy największa relikwia polskiego papieża, czyli papieskie auto marki BMW , przechowywane w klasztorze na Jasnej Górze.
– 29 gwoździ z Krzyża Świętego znajduje się w katedrach na całym świecie. Niektóre powstały z przetopienia większych na mniejsze, inne zawierają tylko część „oryginału”. Według wykładni Kościoła każdy fragment świętego przedmiotu ma taką samą moc jak całość, dlatego wszystkie uważane są za autentyczne.
– 18 zł kosztuje jeden mililitr wody ze źródła w Lourdes.
– 60 zł jest wart jeden gram ziemi z klasztoru Ojca Pio.
– 102,5 dolara – tyle wynosi na eBayu cena wywoławcza relikwiarza z kawałkiem kości świętej Heleny – tej samej, która poprzez swoją wyprawę do Ziemi Świętej zapoczątkowała w IV wieku wielki kult relikwii.
– 30 zł kosztuje kamyczek z Ziemi Świętej, gdzie przebywał Jezus.
Dla głodnych wiedzy:
– „Skarby z niebios”, Steven Sora, Wydawnictwo Amber, Warszawa 2005,
– „Teoria religii”, Rodney Stark, William S. Bainbridge, Wydawnictwo NOMOS, Kraków 2000