Kiedyś to były noce! Tylko księżyc i gwiazdy. A jak chmury zaciągnęły niebo – totalne ciemności. Potem człowiek wymyślił ognisko, lampkę oliwną, aż w końcu oświetlenie gazowe i elektryczne. I noc przestała być nocą. Ludziom to nie przeszkadza (no, prawie – nie brak doniesień, że spanie przy nawet słabym świetle jest niezdrowe), ale dla zwierząt te 100–150 lat to za mało, by się przystosować.
Bardzo ucierpiały ptaki. W czasie migracji kierują się polem magnetycznym Ziemi, kątem padania promieni słonecznych oraz położeniem gwiazd. Gdy wędrują pochmurną nocą, wielu wskazówek nie mogą dostrzec, więc ciągną np. ku jasno oświetlonej wieży. I tam już często zostają na zawsze – zderzają się z kablami czy linami, które rozpięte są wokół niej. Amerykanie szacują, że co roku giną w ten sposób miliony ptaków wędrownych. Na szczęście jest proste rozwiązanie – wystarczy, by światła migały, a ptaki przestają je „lubić”.
Dr Robert Beason z University of Louisiana zwraca uwagę na inny problem: długość fali świetlnej. Otóż światło długofalowe, przede wszystkim czerwone, zaburza działanie zmysłu magnetycznego u niektórych ptaków. Być może to właśnie sprawia, że ptaki wędrowne nierzadko przerywają migracje przy oświetlonych na czerwono platformach wiertniczych na Morzu Północnym. Zaczynają krążyć wokół nich, by po paru godzinach paść z wyczerpania. Europejscy inżynierowie zaproponowali więc, by wymienić światło długo- na krótkofalowe. Najlepsze – niebieskie – okazało się, niestety, niewygodne dla oczu pracowników platform. Stanęło na zielonym. Pierwsze testy – jak informował magazyn „Conservation” – wykazały, że i ptaki, i ludzie czują się z nim dobrze.
Takiego kompromisu nie udało się jeszcze osiągnąć przy chyba najdziwniejszym ze świetlnych „zanieczyszczeń”, jakie przyrodzie zafundował człowiek. Być może dlatego, że opisano je dopiero w tym roku na łamach czasopisma „Frontiers in Ecology and Environment”. A może dlatego, że ludzki wzrok nie odróżnia światła niespolaryzowanego od spolaryzowanego. W tym pierwszym fale świetlne drgają we wszystkich kierunkach, w drugim – tylko w jednej płaszczyźnie. Dla zwierząt światło spolaryzowane jest ważną wskazówką przy nawigacji. Pszczoły dzięki niemu trafiają do ula, a owady wodne znajdują zbiorniki, w których mogą złożyć jaja.
Ale – jak twierdzą naukowcy – tworzone przez człowieka czarne błyszczące powierzchnie polaryzują światło tak samo jak woda – a bywa, że i lepiej. Asfaltowe nawierzchnie, przyciemnione szkła, czarne bądź czerwone karoserie samochodów, płachty ciemnej folii, plamy oleju czy ropy naftowej przyciągają zwierzęta z ogromną siłą. Ważki, jętki i chruściki zbierają się nad nimi w roje, kopulują i składają na nich jaja. Samce ważek traktują wręcz karoserię jako terytorium, którego bronią przed rywalami. Wodne pluskwiaki lądują na foliach i szkłach, by po paru godzinach wyschnąć na śmierć. Jeśli owady trafią na zbiorniki oleju czy ropy, topią się w nich. To z kolei przyciąga drapieżniki – pająki, drobne ptaki i nietoperze. One też wpadają w pułapkę, przyczepiając się do kleistej mazi. Ich ciała stają się pokarmem dla sów, sokołów czy jastrzębi. Potem i te drapieżniki dzielą los swych ofiar.
Badacze, którzy opisali te przypadki, twierdzą, że jest jedna metoda. Błyszczące powierzchnie można zastąpić matowymi, a ciemne – jasnymi. Zwykłe białe paski na asfalcie sprawiają, że w oczach owadów przestaje on przypominać powierzchnię wody. Niestety, sposobu na plamy oleju nie ma nadal.