To był eksperyment niemal doskonały. W 1989 r., gdy utworzono Wigierski Park Narodowy, wyspy na jeziorze Wigry znalazły się pod ochroną. Przyroda mogła się tam rozwijać bez ingerencji człowieka. Po 20 latach stała się dzika i niemal pierwotna. Odwrotny proces przebiegał na bardzo podobnych wyspach jezior mazurskich. Tam od 1989 r. znacznie zwiększyła się liczba turystów. Przyrodę niszczono na niespotykaną dotychczas skalę. „Wyspy mazurskie stały się ulubionym miejscem żeglarzy. Przybijają do nich, mimo że część wysp jest objęta ochroną rezerwatową i zakazem obozowania” – opowiada dr Marcin Zalewski z Centrum Badań Ekologicznych PAN w Dziekanowie Leśnym. „Nocują na łódkach, ale na wyspach rozpalają ogniska, ścinają drzewa, załatwiają się i zostawiają śmieci. Po takim najeździe niektóre wyspy przypominają klepiska pokryte papierem toaletowym” – dodaje.
Dr Zalewski wspólnie z prof. Wernerem Ulrichem z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz czterema innymi badaczami porównywał, jak radzą sobie zwierzęta w odmiennych warunkach wysp jeziora Wigry oraz mazurskich zbiorników Nidzkie, Bełdany i Mikołajskie. W obu miejscach naukowcy ustawiali pułapki, w które wpadały pająki, chrząszcze, pluskwiaki czy wije. Pierwsze wyniki zespół opublikował w czasopiśmie „Community Ecology”. Dotyczą tylko pająków, ale i tak są wymowne. Zagęszczenie i różnorodność gatunkowa pająków na wyspach Wigier i mazurskich są bardzo podobne, jednak pojawiły się też znaczące różnice. A wykazała to analiza ich związków między sobą oraz ze środowiskiem. „W naturalnych warunkach pewne gatunki lubią przebywać z jednymi, a nie lubią z drugimi. I to są zależności, które widać na wyspach jeziora Wigry. Natomiast na Mazurach te związki zanikają. Poszczególne gatunki pająków raz żyją obok tych gatunków, które lubią, a raz obok takich, których nie lubią. Ich związki mają charakter przypadkowy i nieprzewidywalny” – wyjaśnia dr Zalewski.
Podobny proces obserwowano też w innych rejonach świata. W USA związki między poszczególnymi gatunkami mrówek rozpadały się, gdy na ich teren wkraczała inwazja obcych mrówek ogniowych. Tak samo było w przypadku tropikalnych ryb, które żyją w zanieczyszczonych rzekach Indii. „To pierwszy sygnał, że coś złego się dzieje w środowisku” – mówi dr Zalewski. W dalszej perspektywie prawdopodobnie doprowadzi do wymierania części gatunków. Nie poradzą sobie w środowiskach i wśród zwierząt, których nie lubią. Czy mazurską przyrodę można uratować? „Przede wszystkim nie wolno zostawiać brudów na wyspach. Odchody można zakopywać, a odpadki oraz nieczystości z chemicznych toalet przewozić do przeznaczonych do tego miejsc” – radzi ekolog. Ale zaraz potem dodaje z rezygnacją: „Niestety, to kosztuje. I właśnie o to mam największy żal do gmin mazurskich. Ci, którzy odwożą swoje brudy do stanic żeglarskich, muszą za to płacić, więc są karani finansowo. Ci zaś, którzy wylewają je do jezior lub zostawiają na wyspach, są nagradzani, bo nie płacą nic, nawet mandatów”. Najlepiej byłoby więc chyba wziąć przykład z Wigier. Dane przecież mówią jednoznacznie – park narodowy naprawdę chroni przyrodę. Dlaczego nie ma go więc jeszcze na Mazurach?