Śpiewam w chórze pospołu z mymi kanonikami; pozwalamy sobie na lekkie niestrawności, ziewamy z wdziękiem, po czym usypiamy, aby obudzić się jak najpóźniej, a dalej przygotować się do następnego snu – pisał z Lidzbarka Warmińskiego w liście do hr. Lehndorffa bp Ignacy Krasicki. Był grudzień 1778 r. Od 12 lat „książę poetów polskich” zasiadał na biskupim tronie Warmii. Zyskał splendor, tytuł książęcy i wspaniałą rezydencję – przepiękny gotycki zamek, którego… szczerze nie cierpiał. Ze względu na mroczne wnętrze, wilgoć i przeciągi. Surowa średniowieczna cegła przyprawiała go o dreszcze. „Jest tu tak zimno, tak zimno, że ledwo utrzymać mogę pióro” – skarżył się przyjaciołom. O dziwo, mimo niewygód, zamek działał na niego niezwykle inspirująco – w końcu to właśnie w Lidzbarku powstały najsłynniejsze dzieła poety biskupa: „Monachomachia” oraz „Myszeida”.
CUDOWNIE OCALONY
Gdyby Krasickiemu zaproponowano wyburzenie warowni i zastąpienie jej komfortowym pałacem, nie wahałby się ani chwili. Cóż, w dobie oświecenia gotyk był passé. Całe szczęście, większą wrażliwością na piękno średniowiecznej architektury wykazali się mieszkańcy miasta. I gdy po wyprowadzce poety z Lidzbarka (1794) władze pruskie chciały warownię wyburzyć – zaprotestowali. Skutecznie. Plany zweryfikowano i w XIX w. na cegłę rozebrano jedynie zimny i niewygodny pałac biskupa Wydżgi z końca XVII w., szpecący skrzydło bramne.
Uratowano w ten sposób przed zagładą jeden z najpiękniejszych ceglanych zamków Europy Historia była dla niego wyjątkowo łaskawa. Wyszedł bez szwanku z niezliczonych kampanii wojennych, które od średniowiecza po wiek XX przetaczały się przez Warmię. Zimą 1945 r. Lidzbark rozjechały sowieckie czołgi. Niemal całe miasto (80 proc.) zamieniło się w kupę gruzu. Nietknięta pozostała tylko rezydencja biskupów.
Takiego szczęścia nie miał zamek w Malborku (zniszczony w 60 proc.). Dlatego, spacerując po Lidzbarku, można usłyszeć od przewodników: „Malbork? A co tam jest do oglądania? Przecież to w połowie rekonstrukcja. Nie to co u nas. W zamkowej wędzarni wciąż poczuć można zapach dymu sprzed 200 lat! Wejść na ambonę, z której Krasicki głosił kazania. I zajrzeć do biblioteki, gdzie biskup Grabowski w XVIII w. odnalazł rękopis kroniki Galla Anonima”. Jakim cudem umknął uwadze Szwedów, którzy zimą 1703 r. pod okiem króla Karola XII wywieźli z zamku całą bibliotekę? Nie wiadomo. Jedno jest pewne – u Galla nie znajdziemy ani słowa o Lidzbarku. Informacji o początkach dawnej stolicy Warmii szukać trzeba w „Kronice Ziemi Pruskiej” krzyżackiego księdza Piotra z Dusburga.
ŚWIĘTA WARMIA
Według niego w 1241 r. na wydartej plemionom pruskim ziemi Krzyżacy wznieśli strażnice m.in. w Reszlu, Braniewie i Lidzbarku, „umieszczając w nich dla ich obrony wielu braci i uzbrojone załogi”. Te trzy krzyżackie przyczółki na targanym niepokojami terenie znalazły się dwa lata później w granicach nowo utworzonej diecezji warmińskiej. W 1251 r. biskup Anzelm na mocy traktatu z zakonem wydzielił z jej granic uposażenie dla siebie i kapituły katedralnej. W ten sposób powstało dominium warmińskie. Rządzony przez biskupów i kanoników pas ziemi, ciągnący się na wschód od Zalewu Wiślanego (Braniewo) przez Pieniężno i Lidzbark (centrum) aż po Wielką Puszczę na wschodzie (Reszel).
Państewka biskupów (tzw. Świętej Warmii) – podobnie jak pozostałej części Prus Krzyżackich – strzegły w tym czasie drewniano-ziemne grodziska i prowizoryczne strażnice wybudowane w koronach starych dębów. Teren był wciąż niespokojny. Ochrzczona mieczem ludność pruska czekała na okazję, by wystąpić przeciwko rycerzom w białych płaszczach. Nadarzyła się w lipcu 1260 r., gdy Krzyżacy ponieśli sromotną klęskę w bitwie ze Żmudzinami nad jeziorem Durben. Za miecz chwycił wówczas wódz Natangów Herkus Monte, a dwa miesiące później w ogniu powstania stały już całe Prusy. „Niedługo potem – pisze Dusburg – Prusowie trzema oddziałami wojska, trzema machinami oblężniczymi oraz innymi sprzętami wojennymi oblegli zamek biskupa warmińskiego w Lidzbarku. Oblężeni w nim obrońcy, przyciśnięci głodem, zjedli 250 koni i ich uprząż. W końcu kiedy całkiem zabrakło im żywności, opuścili zamek i potajemnie wycofali się aż do miasta Elbląga, gdzie wyłupili oczy wszystkim zakładnikom pruskim, których ze sobą przywiedli, i odesłali ich do krewnych”.
Gdyby nie szybka reakcja papieża Urbana IV który ogłosił krucjatę do Prus, nęcąc uczestników gwarancją wiecznego zbawienia, powstanie zakończyłoby się dla zakonu katastrofą. Dzięki posiłkom Krzyżacy przeszli do ofensywy. Kulminacją działań pacyfikacyjnych było odbicie Lidzbarka w 1273 r. „Mistrz i bracia […], aby pomścić krzywdę poległych, zebrali całą potęgę swojego wojska i wtargnęli na ziemię Pogezanii, pustosząc ją od krańca do krańca grabieżą i ogniem. Mężczyzn zabili, a kobiety i dzieci uprowadzili w niewolę. Ponadto zamek Lidzbark, który znajdował się wówczas w ręku Pogezanów, zdobyli, a wszystkich ludzi pojmali i wymordowali. I odtąd ziemia pruska żyła w pokoju” – odnotował z satysfakcją krzyżacki kronikarz.
Jak wyglądał ówczesny „zamek Lidzbark”? Była to drewniano-ziemna strażnica, wybudowana przez Prusów jeszcze przed krzyżackim podbojem. Co ciekawe, prawdopodobnie znajdowała się w zupełnie innym miejscu niż dzisiejsza ceglana twierdza. Na wzgórzu we wsi Pilnik, leżącej o rzut kamieniem od współczesnego miasta. Biskupia załoga stacjonowała tu aż do lokacji Lidzbarka w 1308 r. Wówczas to przeniosła się do nowej siedziby zbudowanej na półwyspie, w pobliżu murów rodzącego się miasta.
JAK MALBORK
Wzniesiona z drewna, kamieni i gliny warownia od pierwotnej różniła się jednym: malowniczym położeniem. To ono sprawiło, że chętnie zaglądał tu bp Eberhard z Nysy (rządzący w latach 1301-1326). Zamiast rezydować w murowanym zamku w stołecznym Braniewie, uciekał na skraj Wielkiej Puszczy, w lidzbarską głuszę. W jego ślady poszli kolejni biskupi. Upodobali sobie Lidzbark do tego stopnia, że w 1350 r. wynieśli go do rangi stolicy Warmii.
Jednak czasy się zmieniły. Biskup wraz z dworem nie mógł dłużej mieszkać w spartańskich warunkach. Prestiż władzy wymagał nowej wspaniałej rezydencji. Najlepiej takiej, która mogłaby konkurować z powstającą właśnie siedzibą wielkich mistrzów w Malborku. Już w 1348 r. rozebrano więc drewnianą strażnicę. Tuż obok postawiono cegielnię, a z dalekiej Gotlandii i Olandii zaczęto sprowadzać znakomitej jakości bloki wapienia, które po obrobieniu posłużyły za wsporniki i kapitele kolumn.
Ruszyła budowa. W pierwszym etapie wzniesiono mur kurtynowy na planie kwadratu o bokach 48,5 m. Następnie wykorzystując jego ściany, wybudowano cztery zamkowe skrzydła. Od północnego wschodu budowlę wzmocniono ośmioboczną, naszpikowaną otworami strzelniczymi „wieżą ostatecznej obrony”, kryjącą skarbiec i „komnatę zapomnienia” (loch). Pozostałe naroża zwieńczyły ozdobne czworoboczne wieżyczki. Zamkowego założenia strzegły wody Łyny i Symsarny oraz dwa przedzamcza (mniejsze od północy i obszerne południowe, oddzielone od zamku fosą).
Prace trwały pół wieku (1348-1401). W efekcie powstał (i przetrwał do naszych czasów) modelowy przykład krzyżackiego zamku konwentualnego. Cóż, biskupi pełnymi garściami czerpali z doświadczeń zakonu. Wystarczyło jednak przejechać przez bramę i stanąć na zamkowym dziedzińcu, by przekonać się, że warownia tylko z zewnątrz stanowi wierną kopię krzyżackiej budowli. Te miały charakter wybitnie obronny. Były funkcjonalne i skrojone na miarę potrzeb konwentu żyjącego według surowej reguły. Biskupów nie krępowała asceza. Ich rezydencja miała nie tylko chronić przed zagrożeniem, ale też olśniewać.
Taki był właśnie Lidzbark. Za sprawą ostatniego budowniczego zamku – bp. Henryka Sorboma (1373-1401) – stał się przybytkiem na miarę królewskiego dworu. Na jego polecenie niemal wszystkie zamkowe pomieszczenia – od dwupoziomowych piwnic po reprezentacyjne sale pięter – ozdobiono skomplikowanymi sklepieniami. Szczególnie piękne (z bogatą polichromią) przykryły Wieki Refektarz, kaplicę i kapitularz (sala zebrań).
To nie wszystko. W tym samym czasie powstał największy klejnot Lidzbarka: dwupoziomowe krużganki. Lśniące czerwienią arkadowe łuki, granatowe filary smukłe kolumny z gotlandzkiego wapienia. Na ścianach wspaniałe malowidła – figuratywne przedstawienia świętych. Dopiero w 2010 r., zeskrobując kolejne warstwy farby i tynku, konserwatorzy przekonali się o ich wyjątkowej wartości.
ZDANIEM EKSPERTA:
Prof. dr hab. Rafał Kubicki, mediewista, specjalizuje się w dziejach Prus Krzyżackich Prus Królewskich. Wykłada w Instytucie Historii Uniwersytetu Gdańskiego.
Przemierzając północno-wschodnią Polskę, podziwiamy przede wszystkim licznie tam zachowane, majestatyczne zamki gotyckie. Ich powstanie zwykle łączy się z działalnością zakonu krzyżackiego. Często turyści ograniczają się do odwiedzin głównej siedziby zakonu i zarazem największego tego typu obiektu – w Malborku. Tymczasem nie tylko Krzyżacy, ale też inne miejscowe struktury kościelne (przede wszystkim biskupstwa i kapituły biskupie) wznosiły w średniowieczu podobne założenia obronne. Obok funkcji militarnej pełniły rolę centrów administracyjnych i gospodarczych. Wśród nich wyróżnia się zbudowany na potrzeby biskupów warmińskich zamek w Lidzbarku. Zaliczany jest do najcenniejszych obiektów architektury gotyckiej w Polsce. Choć nie dorównuje ogromem Malborkowi, to posiada równie interesujące i do tego w większej części zachowane oryginalne elementy wyposażenia. Piękno tego obiektu podkreśla dodatkowo jego usytuowanie na półwyspie położonym w widłach rzek Łyny i Symsarny.
PEREŁKA DESIGNU
„Jeśli chodzi o skalę malowideł, zamek lidzbarski niewiele ma sobie równych nie tylko w Polsce, ale i w Europie Środkowo-Wschodniej. W pełni zasługuje na miano »malowanego zamku«, na wzór zamku Runkelstein/Roncolo we włoskim Tyrolu południowym. Wraz z tak znanymi obiektami jak rezydencja wielkich mistrzów krzyżackich w Malborku czy ulubiony zamek cesarski Karola IV, Karlstejn w pobliżu Pragi” – zachwycał się malowidłami specjalista w zakresie sztuki gotyckiej dr Jerzy Domasłowski (z UAM w Poznaniu).
Odkrycie było sporym zaskoczeniem. „Polichromie były znane wcześniej jedynie cząstkowo – mówi „Focusowi Historia” Marcin Kozarzewski, kierujący w latach 2010-2011 pracami konserwatorskimi w krużgankach. – Przystępując do działania, nie wiedzieliśmy, na co trafimy. Okazało się, że 20 przęseł krużganków zdobią polichromie. Wyjątkowa skala! Do tego niezwykli twórcy! Historycy sztuki nie mają dziś wątpliwości – kompozycje wykonali artyści związani ze szkołą czeską pod koniec XIV w. za czasów bp. Sorboma. To nietuzinkowa postać.
Przez lata był sekretarzem cesarza Karola IV przebywał w orbicie dworu praskiego, jeździł do Awinionu. Nominację biskupią otrzymał bezpośrednio od papieża. Do Lidzbarka Warmińskiego ściągnął artystów z Pragi. Dowód? Podczas badań wyszła na jaw interesująca rzecz. W czerwonobrązowym pigmencie zidentyfikowaliśmy niezwykle rzadki pierwiastek – nikiel. Mógł pochodzić tylko z jednego miejsca: kopalni niklowego late- rytu w Szklarach na Śląsku, który był wówczas lennem czeskim. Ale jest coś jeszcze. Chyba najbardziej namacalnym dowodem związków Lidzbarka i Pragi jest zachowana częściowo dekoracja heraldyczna złożona z cesarskich czarnych orłów i czerwonych lwów – godła królestwa czeskiego. Fragmenty malowideł, które udało się nam odsłonić, są nieskazitelnie średniowieczne. Jeszcze w tym roku I ruszą kolejne prace. Ich efektem ~ będzie wizualizacja, która pozwoli odwiedzającym zobaczyć krużganki oczami średniowiecznych mieszkańców zamku”.
POZIOMKI ZIMĄ
W kolejnych stuleciach bryła zamku nie uległa przekształceniom. Architektoniczną rewolucję przeszło natomiast przedzamcze. W XVII i XVIII w. wyrosły tu dwa pałace. Pierwszy wzniósł bp Wydżga tuż przed południowym skrzydłem zamku (rozebrany), drugi – bp Grabowski, zamykając przedzamcze od strony fosy (dziś „Hotel Krasicki”). W ich czasach Warmia była już częścią Prus Królewskich, podlegających Koronie na mocy pokoju toruńskiego z 1466 r. (aż do rozbioru z 1772 r., kiedy to Warmię wchłonęły Prusy).
Od tego czasu aż do 1795 r. niemal wszyscy biskupi warmińscy byli Polakami. Ostatni z nich – Ignacy Krasicki, zanim opuścił Lidzbark, zdążył uczynić zeń pulsujący życiem ośrodek kultury doby oświecenia. Założył teatr, zamek wypełnił dziełami sztuki, a u jego stóp wybudował oranżerię i trephaus (szklarnię), gdzie zimą zbierał poziomki. Odwiedzający go pruscy arystokraci przecierali oczy ze zdziwienia. „Na obiad udaję się do biskupa (…). Po obiedzie pokazał mi osobliwość Heilsberga, wodospady oraz fontannę Vauclu- se, która w niczym nie ustępuje fontannie Petrarki. Stąd poprowadził mnie uroczymi alejami do przepięknego ogrodu (…). Heilsberg to rzeczywiście olśniewająca miejscowość” – pisał w 1773 r. hrabia Lehndorff z Szynortu. Dziś po biskupich ogrodach nie ma śladu. Ale Lidzbark wciąż zachwyca.
FOCUS HISTORIA POLECA:
- Niezwykły przewodnik po najpiękniejszych miejscach w Polsce: „Polska”, wyd. Burda