Jak się okazuje, procesów prowadzących do powstania różnych planet jest wiele. Weźmy na przykład gorące jowisze. Wszystko wskazuje na to, że planety tego typu nie powstają w bezpośrednim otoczeniu swojej gwiazdy. Zamiast tego powstają one znacznie dalej, tam, gdzie lekkie pierwiastki są w stanie się połączyć w masywną planetę, a dopiero na późniejszym etapie ewolucji, np. w wyniku interakcji grawitacyjnych z innymi planetami są one spychane w bezpośrednie otoczenie swojej gwiazdy stając się właśnie gorącymi jowiszami.
Czytaj także: Superziemia krąży w odpowiedniej dla życia odległości od swojej gwiazdy. Co o niej wiemy?
Obserwując planety w Układzie Słonecznym, jesteśmy w stanie zauważyć inne procesy prowadzące do zmian w charakterystyce planet. Jednym z takich przykładów może być Mars, który na początku swojej historii miał gęstą atmosferę zbliżoną do atmosfery ziemskiej, ale następnie ją utracił na rzecz przestrzeni kosmicznej. Także z ziemskiej atmosfery codziennie ucieka około 90 ton powietrza wskutek ogrzewania przez Słońce. To bardzo powolne tempo. Gdyby uwzględnić tylko ten proces, to utracilibyśmy atmosferę dopiero za około 15 bilionów lat.
Jak jednak donoszą astronomowie, istnieje grupa planet, która traci swoją gazową otoczkę znacznie szybciej. Mowa tutaj o planetach o masie wyższej od masy Ziemi a niższej od masy Neptuna. W ten sposób w stosunkowo szybkim tempie po planetach gazowych o masie mniejszej od Neptuna pozostają skaliste planety o masie wyższej od masy Ziemi. Co jednak ciekawe, odkrycie to rozwiązuje jeszcze jeden problem. To właśnie opisany wyżej proces sprawia, że astronomowie odkrywają zaskakująco mało egzoplanet o masie od 1,5 do 2 mas Ziemi. To jest właśnie ten punkt pośredni pomiędzy planetami typu superziemia a podneptun. Wszystko wskazuje na to, że istnieją procesy, które uniemożliwiają osiąganie przez planety tej masy lub jej utrzymanie.
Czytaj także: Odkryto nową superziemię. Naukowcy zbadają, czy ma atmosferę pozwalającą na życie
Po przeanalizowaniu danych obserwacyjnych astronomowie doszli do wniosku, że za ten fascynujący proces odpowiada promieniowanie emitowane przez gorące jądro planety typu podneptun. To właśnie to promieniowanie miałoby napierać na atmosferę od spodu, od powierzchni planety, prowokując jej ucieczkę w przestrzeń kosmiczną.
Powyższe wnioski opierają się o analizę danych obserwacyjnych zebranych przez teleskop Kepler, w ramach misji Kepler 2. W ramach projektu badawczego naukowcy skupili się na analizie planet krążących wokół gwiazd tworzących gromady M44 (około 1000 gwiazd) oraz Hiady (około 500 gwiazd). Gromady te mają odpowiednio 600 i 800 milionów lat. Astronomowie podkreślają, że w obu gromadach niemal wszystkie gwiazdy posiadają planety typu podneptuny, które wciąż posiadają atmosfery. Co ciekawe, w przypadku gwiazd starszych niż 800 milionów lat, tylko 25 proc. posiada podneptuny. Wskazuje to zatem na to, że planety tego typu są w stanie przetrwać około miliarda lat. Później po nich pozostają jedynie superziemie.