Park Narodowy Yellowstone to bez wątpienia jeden z symboli Stanów Zjednoczonych. Tamtejsza kaldera jest jednak niczym tykająca bomba, która nie musi – ale jak najbardziej może – eksplodować. Wiadomo, iż podobny scenariusz rozegrał się około 640 tysięcy lat temu, a konsekwencje ówczesnych wydarzeń były odczuwalne na całym świecie. Wizja powtórzenia takiej katastrofy brzmi fatalnie, a co najgorsze – wcale nie jest to nierealne.
Czytaj też: U wybrzeży USA wkrótce dojdzie do erupcji wulkanu. Pozostały miesiące
Najnowsze ustalenia na temat aktywności wulkanicznej pod wspomnianym parkiem zostały zaprezentowane w Nature. Autorzy publikacji zidentyfikowali zbiorniki magmy, które wydają się przesuwać na północny wschód od kaldery Yellowstone. W myśl jednej z teorii obszar, w kierunku którego zachodzi ten ruch, mógłby być miejscem występowania przyszłej aktywności wulkanicznej. Na przestrzeni ostatnich 160 tysięcy lat wyglądało to zupełnie inaczej, ponieważ taka aktywność występowała niemal wszędzie poza tym północno-wschodnim regionem.
Kaldera Yellowstone powstała po tym, jak w czasie erupcji do atmosfery trafiły tak ogromne ilości materiału piroklastycznego, że opróżniona komora zapadła się. Erupcje zachodzące w obrębie takiej kaldery mają swoje źródło w zbiornikach stopionego ryolitu, wulkanicznego odpowiednika granitu, który pod słynnym Parkiem Narodowym może występować w gigantycznych ilościach.
Jakim sposobem naukowcy są w stanie śledzić aktywność zachodzącą głęboko pod ziemią, skoro nie mogą wykonywać tam bezpośrednich pomiarów? Alternatywną metodą na zyskanie rozeznania w sytuacji jest monitorowanie zmian w polu magnetycznym i elektrycznym naszej planety. W tym momencie do akcji wkraczają tzw. badania magnetotelluryczne, za sprawą których członkowie zespołu badawczego mogli przeprowadzić modelowanie rozmieszczenia ukrytych pod ziemią substancji.
Aktywność zidentyfikowana w obrębie kaldery Yellowstone wskazuje na wyraźny ruch pod słynnym superwulkanem
Ostatecznie autorzy doszli do wniosku, że pod powierzchnią istnieje co najmniej siedem odrębnych obszarów o wysokiej zawartości magmy. Są one zlokalizowane na głębokościach od 4 do 47 kilometrów, a zachodzący ruch wydaje się ustawiony w kierunku północno-wschodnim.
Czytaj też: Złoto z wnętrza Ziemi wychodzi na powierzchnię w zaskakujący sposób. Zdumiewające odkrycie
Tam objętość poszukiwanych stopów wynosi od 388 do 489 kilometrów sześciennych, co jest zdecydowanie większą ilością aniżeli w przypadku zbiorników na południu, zachodzie i północy, które były miejscami poprzednich erupcji. Geolodzy nie wiedzą jednocześnie, kiedy mogłoby dojść do następnych wybuchów, ale będą prowadzili w tym zakresie szczegółowe analizy. Oczywiście nie należy jeszcze wieszczyć nadchodzącej apokalipsy, lecz bez wątpienia nie powinniśmy całkowicie zapominać o potencjalnym zagrożeniu.