Co do zasady, od strony fizycznej zarówno rozbłyski słoneczne, jak i superrozbłyski mają ten sam mechanizm fizyczny, czyli i tu i tu mamy do czynienia z nagłym uwolnieniem energii magnetycznej. Różnica polega na tym, że do superrozbłysków dochodzi na gwiazdach, które mają znacznie silniejsze pole magnetyczne niż Słońce, a więc za każdym razem dochodzi do uwolnienia znacznie większej ilości energii magnetycznej. Obserwacje wskazują także, że na takich gwiazdach rozbłysk przebiega czasami nieco inaczej niż zwykle. Na początku mamy krótkotrwały, wysoki wzrost jasności, a dopiero po nim następuje wtórny, dłuższy, ale też mniej intensywny etap rozbłysku. Do teraz jednak nie było wiadomo jakie procesy odpowiadają za taki przebieg wyładowania. Naukowcy z Instytutu Astronomii Uniwersytetu Hawajskiego opracowali właśnie model zdolny wyjaśnić to nietypowe zachowanie. Wyniki ich prac opublikowano właśnie w periodyku The Astrophysical Journal.
Paradoksalnie wyjaśnienie nietypowego zachowania małych gwiazd dowiedzieliśmy się dzięki temu, co wiemy o rozbłyskach obserwowanych na powierzchni Słońca. Warto tutaj zwrócić uwagę na fakt, że drugiej, słabszej fazy superrozbłysku astronomowie nigdy jeszcze bezpośrednio nie obserwowali, ale przebieg zmian jasności rozbłysków wyraźnie wskazuje na ich występowanie w przypadku magnetycznych gwiazd.
Czytaj także: Gigantyczny superrozbłysk na gwieździe. Sprzątnąłby życie na Ziemi
Pierwotnie naukowcy podejrzewali, że widziane za pomocą teleskopów promieniowanie widzialne z tych superrozbłysków pochodzi wyłącznie z niższych warstw atmosfery gwiazdy. Do uwolnienia energii miałoby dochodzić gdy cząsteczki pobudzone w procesie rekoneksji magnetycznej opada z gorącej zewnętrznej warstwy atmosfery na powierzchnię, skutecznie ją rozgrzewając. Teoretycznie może być także tak, że jest to emisja z pętli koronalnych, czyli plazmy wmrożonej w linie pola magnetycznego. Problem w tym, że tej teorii nie da się zweryfikować, bowiem pętle koronalne możemy obserwować jedynie na Słońcu.
Teraz astronomowie korzystający z teleskopów Kepler oraz TESS (oba teleskopy przeznaczone do poszukiwania planet pozasłonecznych) zauważyli, że część gwiazd charakteryzuje się szczególną krzywą blasku, przypominającą zjawiska zachodzące na Słońcu (rozbłyski słoneczne późnej fazy), w których po początkowym rozbłysku następuje drugi, słabszy i dłuższy.
Czytaj także: Słoneczny superrozbłysk zniszczy naszą elektronikę? Eksperci: możliwe jeszcze w tym wieku
Astronomowie postanowili zatem sprawdzić, czy ten sam proces, czyli duże pętle gwiazdowe zasilane energią, może odpowiadać za podobne zwiększenie jasności w późnej fazie rozbłysku. W tym celu naukowcy dostosowali odpowiednio symulacje, które były wykorzystywane już wielokrotnie do symulowania pętli rozbłysków słonecznych. Wystarczyło zatem zwiększyć długość pętli i dostosować energię magnetyczną. Okazało się, że do pętli dostarczana jest ogromna masa o wysokiej gęstości. Skutkiem jest natomiast niezwykle intensywna emisja promieniowania w zakresie widzialnym.
Analiza danych wykazała, że do charakterystycznych superrozbłysków dochodzi wtedy, gdy rozgrzany gaz ochładza się w najwyższej części pętli koronalnej. Pod wpływem grawitacji materia ta opada na powierzchnię gwiazdy w tzw. deszczu koronalnym. Dokładnie takie same deszcze obserwujemy często także na Słońcu.