Na co dzień to Ziemia wydaje się centrum naszego świata. Nie ma w tym nic dziwnego, wszak z pominięciem kilkuset osób na przestrzeni całej historii życia na Ziemi, nikt się z powierzchni tej planety nie rusza przez całe swoje życie. Obserwując niebo, naukowcy jednak na przestrzeni wieków uświadomili sobie, że Ziemia jest tylko centrum wszechświata dla nas, ale w rzeczywistości w centrum znajduje się Słońce, wokół którego Ziemia krąży. Był to tylko pierwszy na długiej liście przypadek odarcia nas z wyjątkowości. Okazało się bowiem stosunkowo szybko, że także Słońce nie znajduje się w centrum wszechświata, a jest jedynie jedną z setek miliardów gwiazd krążących wokół centrum naszej galaktyki, która z kolei jest tylko jedną z ponad 50 galaktyk Lokalnej Grupy Galaktyk.
Czytaj także: Hubble odkrywa supermasywną czarną dziurę tam, gdzie jej nie powinno być
Ograniczmy się jednak do centrum naszej galaktyki. Sam środek, wokół którego krąży Słońce wraz ze swoim układem planetarnym, znajduje się ok. 27000 lat świetlnych od nas. W centrum znajduje się prawdziwe mrowie gwiazd, pyłu i gazu, w którego środku znajduje się fascynujący obiekt kompaktowy o masie 4,2 miliona mas Słońca. Supermasywna czarna dziura Sagittarius A* (w skrócie SgrA*) wbrew nazwie wcale nie jest jakoś przesadnie masywna. Do tej samej kategorii wszak należą czarne dziury o masie nawet kilkunastu miliardów mas Słońca, a więc tysiące razy większej.
Czarna dziura w centrum naszej galaktyki wychodzi na światło dzienne
Dopiero w 2022 roku naukowcom po raz pierwszy udało się stworzyć obraz przedstawiający otoczenie SgrA*. Posłużył do tego Teleskop Horyzontu Zdarzeń, czyli w rzeczywistości zestaw teleskopów rozsianych po całym świecie, które w odpowiednich momentach uważnie wpatrywały się jednocześnie w centrum naszej galaktyki.
Naukowcy nie ograniczyli się jednak wyłącznie do tworzenia zdjęć. Zespół naukowców z Uniwersytetu Nevady w Las Vegas postanowił sprawdzić pochodzenie i wiek supermasywnej czarnej dziury w centrum naszej galaktyki. Szczegółowa analiza tego obiektu wykazała, że czarna dziura nie tylko wiruje, ale oś jej rotacji nachylona jest pod pewnym kątem do płaszczyzny dysku galaktycznego. Nic zatem dziwnego, że naukowcy zaczęli podejrzewać, że stoi za tym jakieś ciekawe wydarzenie w historii Drogi Mlecznej.
Symulacje komputerowe przeprowadzone przez naukowców wykazały, że do takiego ustawienia czarnej dziury mogło przyczynić się zderzenie z galaktyką satelitarną Gaia-Enceladus. Co więcej, badacze wykazali, że nasza supermasywna czarna dziura zderzyła się z supermasywną czarną dziurą w tejże drugiej galaktyce. Stosunek mas obu galaktyk wynosił 4:1. Badania wykazały, że takie zderzenie mogłoby doprowadzić do obserwowanego obecnie nachylenia czarnej dziury.
Czytaj także: Supermasywna czarna dziura wyrzucona z własnej galaktyki. Pozostawiła za sobą ogromny ślad
Nasza aktualna wiedza o ewolucji Drogi Mlecznej wskazuje, iż obie czarne dziury zderzyły się ze sobą jakieś 9 miliardów lat temu, już po tym jak Droga Mleczna zderzyła się z galaktyką Gaia-Enceladus.
Naukowcy zwracają uwagę, że wyniki symulacji nie tylko dostarczają nam informacji o centrum naszej galaktyki, ale także stanowią doskonałą podstawę do badania historii supermasywnych czarnych dziur w innych galaktykach. Takich nachylonych czarnych dziur może być naprawdę sporo, bowiem szacunki wskazują na to, że do takich procesów łączenia supermasywnych czarnych dziur dochodzi dosłownie codziennie w obserwowalnym wszechświecie.
O tym zresztą przekonamy się już za kilka, kilkanaście lat, kiedy to w przestrzeni kosmicznej znajdą się pierwsze kosmiczne detektory fal grawitacyjnych. Będą one w stanie wychwytywać fale grawitacyjne właśnie z takich zderzeń.