Po dotarciu do pozostałości Jamestown, archeolodzy próbują odtworzyć dramatyczne
chwile istnienia osady.
Studnie Jamestown, najstarszej stałej osady na lądzie północnoamerykańskim, założonej przez angielskich kolonistów w 1607 r., pozwoliły archeologom potwierdzić informacje znane dotychczas głównie ze źródeł tekstowych: o straszliwym głodzie, który zdziesiątkował osadników zimą na przełomie lat 1609 i 1610. Według źródeł pisanych wyjątkowo suche lato doprowadziło do kiepskich
plonów. Dodatkowo zawiniła polityka kolonistów, którzy nie zamierzali sami uprawiać ziemi, lecz zdobywać żywność od okolicznych Indian Powhatan. Tymczasem Indianie odizolowali osadę w zamiarze wyniszczenia kolonistów głodem. Ich plan się powiódł. Koloniści z Jamestown jedli zwierzęta domowe: konie, psy, koty; potem szczury, a nawet ludzkie zwłoki. Spośród 500 osadników zimę przetrwało zaledwie ok. 60. Archeolodzy znaleźli w jednej ze studni kości konia noszące charakterystyczne ślady odcinania mięsa. Z kolei w innej studni odkryto… ludzkie zęby! Badacze wciąż głowią się, czy wrzucono je tam przypadkiem, czy celowo.
Obiekty zachowały się w doskonałym stanie, ponieważ pod wodą, w środowisku beztlenowym, nie
miały do nich dostępu bakterie odpowiedzialne za rozkład substancji organicznych. Ostrze halabardy ozdobione jest głowami dwóch gryfów, godłem rodziny De La Warr. Ze źródeł historycznych wiadomo, że sir Thomas West, baron De La Warr, przybył na ląd amerykański w czerwcu 1610 r. z dostawami żywności i towarów dla osadników, którzy przeżyli zimę. Archeolodzy przypuszczają, że halabarda musiała należeć do jednego z jego „ochroniarzy”.