Mowa o strumieniu mającym ponad 240 eksa-elektronowoltów energii, który pod tym względem ustępuje tylko jednej detekcji, dokonanej w 1991 roku i opiewającej na 320 eksa-elektronowoltów. W obu przypadkach występuje zaskakujące podobieństwo – również w kontekście pochodzenia emisji, które okazuje się… wielką niewiadomą.
Czytaj też: Kometa zmierzająca w kierunku Ziemi zmieniła właśnie kolor. Pojawiła się także zagadkowa plama
Jest to o tyle zaskakujące, że w teorii naukowcy powinni być w stanie wskazać miejsce pochodzenia tych niezwykłych sygnałów. Jakby komplikacji było mało, to nauce nie jest znany jakikolwiek obiekt, który mógłby doprowadzić do wytworzenia tak silnego strumienia promieniowania. Dotychczasowe ustalenia w tej sprawie zostały zaprezentowane na łamach Science.
Na takie promieniowanie mogą składać się zarówno jądra atomowe, jak i protony czy elektrony. Poruszają się one po wszechświecie z prędkością bliską prędkości światła, a szczególnie zastanawiająca jest ich moc. Ta okazuje się bowiem znacznie wyższa od oczekiwanej. Jeśli chodzi o to, skąd mogą pochodzić takie wiązki, to badacze wymieniają między innymi eksplozje supernowych i zderzenia gwiazd. Poza tym w grę wchodzą gwiazdy podobne do Słońca, wytwarzające nieco słabsze emisje. Najbardziej zagadkowe pozostają natomiast te wyjątkowo silne emisje.
Strumień energii, który dotarł do Ziemi, został wykryty w maju 2021 roku w ramach Telescope Array Project
Oczywiście Ziemia ma pewnego asa w rękawie, jakim jest atmosfera zapewniająca nam wysoki stopień ochrony przed promieniowaniem. Naukowcy mogą natomiast wykrywać oznaki interakcji tych cząstek z molekułami znajdującymi się w atmosferze naszej planety. Zazwyczaj generowany w takich okolicznościach “deszcz” pada na obszarze o dużej powierzchni, dlatego potrzeba rozległych instrumentów, aby go wykryć.
Jednym z takowych jest sprzęt wykorzystywany w ramach Telescope Array Project. Jego efektywny obszar wykrywania obejmuje około 700 kilometrów kwadratowych, co daje naukowcom spore pole do popisu. I to właśnie tam rozegrała się cała historia, która miała miejsce 27 maja 2021 roku. Poziom energetyczny zidentyfikowanego sygnału był tak wysoki, że naukowcy początkowo nie mogli w uwierzyć w to, co zobaczyli. Zdali sobie sprawę, iż mają do czynienia z wydarzeniami podobnymi do tych z lat 90. ubiegłego wieku.
Czytaj też: Skąd w kosmosie biorą się superziemie? Astronomowie zauważyli pewną lukę w spisie planet
Sprawa robi się jeszcze bardziej interesująca, gdy zwrócimy uwagę na pewien istotny szczegół: źródło emisji powinno znajdować się w odległości około 160 milionów lat świetlnych od Ziemi. Sęk w tym, iż w takim promieniu nauce nie jest znany żaden obiekt, który byłby w stanie wygenerować tak silną wiązkę. Oczywiście nie można wykluczyć, iż takie źródło po prostu nie zostało jeszcze zidentyfikowane. W myśl innego scenariusza jakaś nieznana siła miałaby odpowiadać za przyspieszanie cząstek, choć sami zainteresowani przyznają, że to tylko hipotezy, co do których brakuje konkretnych dowodów.