W czasie mroźnej zimy 149 r. całkiem nagi mówca Eliusz Arystydes, któremu dokuczała gorączka i potworny katar, wskoczył – na rozkaz boga Asklepiosa – do ściętej lodem rzeki, by zażyć uzdrawiającej kąpieli. Kuracja, według doniesień bohatera, poskutkowała. Eliusz setki razy wysłuchiwał rozkazów Asklepiosa nawiedzającego go w snach. Nie były to sny przypadkowe, ale wyczekiwane oraz przygotowywane w określony sposób i w specjalnie do tego przeznaczonym miejscu. Starożytni nazywali je inkubacjami. Incubare po łacinie to tyle, co „spać w świętym miejscu”, a incubatio odnosi się do rytualnej praktyki wywoływania snu, w której śpiący nawiązywał kontakt z istotą boską, aby uzyskać radę, poznać przyszłe wydarzenia lub zostać uleczonym.
ZNERWICOWANY HIPOCHONDRYK
Wyjątkowe hobby Arystydesa miało swój początek, gdy pod koniec 141 r. jako dwudziestokilkuletni mówca wybrał się na tournée po Egipcie. Pragnął zyskać uznanie i sławę. W drodze powrotnej do rodzinnej Smyrny przeziębił się okropnie, a kolejna morska podróż do Rzymu, która zajęła blisko 100 dni, skończyła się dla młodego mówcy fiaskiem. Choroba tak się nasiliła, że cierpiał na ból uszu, nie mógł oddychać, gorączkował, spuchły mu wnętrzności, dygotał i obawiał się, że wypadną mu zęby. A najgorsze, że nie potrafił wydusić z siebie ani słowa! Arystydes powrócił do domu ledwo żywy i żaden lekarz nie był w stanie mu pomóc. Młodzieniec już żegnał się z życiem, gdy Asklepios zalecił mu we śnie, by regularnie boso spacerował, pokrzykując: „Wielki jest Asklepios!”. Mówca wrócił do zdrowia.
Przez kolejnych kilkadziesiąt lat Eliusz przebywał pod stałą opieką Asklepiosa. Na polecenie patrona spisywał także dziennik snów, tak zwane Święte Mowy. Dowiadujemy się z nich, że bóg udzielał mu przeróżnych terapeutycznych wskazówek: oczyszczenia poprzez upuszczanie krwi, wymioty lub lewatywy, zażywanie kąpieli lub też ich unikanie, kąpiele w piasku lub w błocie, wyczerpujące ćwiczenia fizyczne, żeglugę po wzburzonym morzu, przyjmowanie odpowiednich leków i stosowanie maści. Inkubacje były w owych czasach popularne, ale nawet w oczach swych współczesnych Arystydes musiał uchodzić za niezłego dziwaka ze względu na ekstremalną hipochondrię i megalomanię. Cierpiał na wszelkie możliwe choroby, a kiedy przez niemal pół roku miewał się lepiej, poważnie się tym faktem zaniepokoił…
SPA DLA ZAMOŻNYCH
Arystydes był jednym z najgorętszych, a przy tym najwierniejszych, entuzjastów Asklepiosa i inkubacji, ale sama praktyka jest bardzo stara. Znano ją niemal we wszystkich kulturach – od cywilizacji mezopotamskiej w III tysiącleciu p.n.e. przez kulturę akadyjską, asyryjską, egipską aż po tę najlepiej znaną – w świecie grecko-rzymskim.
Asklepios z kolei zaczął robić w Grecji zawrotną karierę, poczynając od V w. p.n.e. Wówczas z raczej pomniejszego herosa stał się jednym z głównych panhelleńskich bogów. Poświęcone mu świątynie, tzw. asklepieiony, rozprzestrzeniły się po całym świecie grecko-rzymskim. Najsłynniejszy był malowniczo położony przybytek na wzgórzach w mieście Epidauros niedaleko Argos i Koryntu. W okresie świetności w IV w. p.n.e. świątynia stała się celem tłumnych pielgrzymek, tak sławnym jak współczesne Lourdes. Równie ważne asklepieiony w Kos i Pergamonie były dodatkowo wyposażone w budynki o szerszym medycznym zastosowaniu, co czyniło z nich rodzaj starożytnego spa, gdzie wypoczywali najbogatsi. Do „uzdrowisk” Asklepiosa pielgrzymowano, kiedy „świecki” lekarz okazywał się bezradny.
Choroby, z jakimi zgłaszali się pacjenci, były różnorodne: bezpłodność, ślepota, paraliż, epilepsja, zainfekowane rany, bóle głowy, a także łysina czy dokuczliwe pasożyty, zwłaszcza wszy. Pacjent musiał się do leczniczego seansu odpowiednio przygotować: oczyścić się w świętych źródłach, pościć, złożyć ofiary, zazwyczaj w formie ciasteczek z miodem, wyrecytować hymny i modlitwy oraz wznosić kultowy okrzyk: „Wielki jest Asklepios!”.
PSIE LEKARSTWO
Przy ledwo ćmiącym świetle świec prowadzono następnie chorych przez mroczne korytarze świątynne do specjalnych „inkubatorów”. W ciemnych pomieszczeniach, pośród odgłosów poruszających się węży i ujadań psów, pielgrzymi spędzali całą noc; tam kładli się na specjalnych łożach (gr. kline, stąd dzisiejsze słowo klinika), oczekując na odpowiedź boga. Takie pomieszczenia do inkubacji nazywane abaton lub adyton (dosłownie: „miejsce, do którego nieproszony nie ma wstępu”) to typowe wyposażenie kompleksów świątynnych. W ich wnętrzu znajdowały się posągi boga, którego ukazywano jako brodatego dojrzałego mężczyznę. Przy postaci znajdowały się symbole Asklepiosa: pies – ponieważ to zwierzę według legendy żywiło boga, gdy ten był dzieckiem – oraz wąż – symbol terapeutycznej odnowy. Udomowione węże i psy były całkiem prawdziwe i nierzadko brały czynny udział w „uzdrawianiu” pacjentów, liżąc lub kąsając chore części ciała pogrążonych we śnie.
Rankiem tuż po przebudzeniu ze snu pielgrzymi prowadzili ze sobą ożywione dysputy. Rozmowa jednak nie wystarczała. Niezwykłe umiejętności boga musiały zostać utrwalone, co często zalecał w wizji sam Asklepios. Zapisane na wotywnych tablicach sny, a nawet zwykłe kamienie, wypełniały wszystkie miejsca i ściany sanktuarium. O niezwykłej popularności kultu Asklepiosa świadczą jednak przede wszystkim figurki z terakoty odnajdywane przez archeologów. Najczęściej są to wyobrażenia różnych części ludzkiego ciała, często większe niż ich pierwowzory: ogromne nogi, stopy, kolana, głowy, dłonie, oczy, uszy, piersi, a także wnętrzności.
PR ASKLEPIOSA
Geograf Pauzaniasz zwiedzał asklepieion w Epidauros około 140 r. Wokół świątyni stały niegdyś – jak pisze – „stele pomnikowe, i to w dużej ilości. Do moich czasów ocalało ich zaledwie sześć. Na nich były wypisane nazwiska mężczyzn i kobiet uleczonych przez Asklepiosa, a także wymieniano chorobę, na którą każdy chorował, i w jaki sposób został uleczony”. I rzeczywiście, XIX-wieczne wykopaliska odsłoniły w Epidauros dwie budowle zidentyfikowane jako pomieszczenia do inkubacji, a w ruinach znaleziono kamienne stele z opisami cudownych uzdrowień. Zwięźle promowały usługi Asklepiosa: imię uleczonego, miasto jego pochodzenia, rodzaj dręczącej go choroby. Stele pełniły funkcję podobną do dzisiejszych szyldów reklamowych i mówią wiele o fabule snów świątynnych.
Asklepios zjawiał się w nich zazwyczaj jako brodaty mężczyzna bądź młodzieniec. Udzielał wskazówek lub natychmiast uzdrawiał śpiącego. Niektóre historie są nadzwyczajne i zawierają absurdalne motywy typowe dla wizji sennych. Diaitos z Kirrha miał unieruchomione kolana. Ujrzał sen, w którym bóg nakazał swym kapłanom wynieść go z pomieszczenia, w którym spał, i postawić naprzeciwko świątyni. Następnie bóg po zaprzęgnięciu koni stratował go, okrążając trzykrotnie wozem. Diaitos natychmiast odzyskał władzę w kolanach i po przebudzeniu opuścił świątynię zdrowy. Hegestratos z kolei cierpiał na uciążliwe bóle głowy i bezsenność, ale w „inkubatorze” zasnął bez problemu. Śniło mu się, że stoi wyprostowany i nagi przed obliczem boga, który następnie uczy go ataku zapaśniczego. O poranku wyszedł uzdrowiony, a niedługo potem zdobył pierwszą nagrodę w zapasach podczas igrzysk nemejskich. Z bardziej prozaiczną dolegliwością przyszedł Heraios: był całkiem łysy, choć obfite owłosienie miał na brodzie, co budziło wokół wiele kpin i szyderstw. Opuścił abaton z włosami, gdyż we śnie Asklepios namaścił mu głowę specjalną miksturą.
Asklepios własnoręcznie wykonywał także zabiegi chirurgiczne. Według zapisków na stelach Euhippos od 6 lat żył z ostrzem włóczni w żuchwie. Podczas inkubacji bóg usunął ostrze, a pacjent trzymał je w dłoni, kiedy się obudził. Innemu śniło się, że bóg własnoręcznie otwiera nożem jego klatkę piersiową i wyjmuje zalegające tam robaki, po czym zaszywa ranę i wręcza mu pasożyty. Rankiem ów mężczyzna wyszedł uzdrowiony, trzymając w ręku pijawki. Inskrypcja dodaje, że winę za dolegliwość chorego ponosi zła macocha, gdyż podstępnie wrzuciła robaki do kubka, z którego następnie pił…Ważną rolę w uzdrowieniach pełniły węże. Pewnemu bogaczowi bóg zalecił wypijanie płynu ze świątynnych wężów i namaszczanie nim ciała. Inny napis głosi, że według świadków jeden z wężów Asklepiosa polizał chory palec śpiącego. Człowiek ten przebudził się uleczony i opowiedział, że przyśnił mu się piękny młodzieniec opatrujący mu palec.
Wyobrażenia Asklepiosa chirurga znikają w czasach rzymskich. Wówczas wystawia przede wszystkim receptury na określone specyfiki bądź… zaleca dietę oraz oczyszczenia. Inskrypcja z Rzymu z II w. jest relacją uleczenia kilku mężczyzn: Lucius, cierpiący na zapalenie opłucnej, sporządził według zalecenia boga okłady z wina oraz popiołu ze świątynnego ołtarza. Julian, który cierpiał na krwawienia z płuc, musiał jeść nasiona sosny zmieszane z miodem, a Waleriusz, ślepy żołnierz, dostał od boga wskazówki, jak zrobić maść z miodu i krwi białego koguta. Retorowi Hermokratesowi bóg dietetyk zalecił jeść kuropatwy nadziewane kadzidłem, a Eliusz Arystydes wielokrotnie zachwyca się pomysłowością boga, który jednemu zaleca picie kredy, a innemu… cykutę. Często rady boga łamały jakieś tabu: Syryjczykowi Asklepios kazał jeść wieprzowinę, Żydówce namaścić dziecko tłuszczem świni, a Greczynce, która była czcicielką Adonisa, zjeść mięso dzikiego niedźwiedzia (święte zwierzę tego kultu).
STAROŻYTNE LOURDES?
Już niektórzy starożytni powątpiewali w skuteczność recept Asklepiosa. Polemon, największy sofista II w., szukał w Pergamonie uleczenia z artretyzmu: „Zasnął w świątyni, a kiedy Asklepios ukazał się i zalecił mu, by powstrzymał się od picia zimnych napojów, Polemon odparł: »Mój dobry panie, ale co byłoby, gdybyś miał leczyć krowę?«”.Badacze XIX w., którzy pierwsi ujrzeli zapisy na kamiennych stelach z Epidauros reklamujące usługi boga lekarza i serię zaświadczeń o uzdrowieniach, stwierdzili z niedowierzaniem, że mają do czynienia z fałszerstwem kapłanów Asklepiosa, którzy dążyli do rozgłosu, prestiżu i zysku. Pojawiły się też sugestie, że pacjenci byli w świątyniach narkotyzowani lub hipnotyzowani. Wówczas jawę uważali za sen, a przebrani za boskich uzdrowicieli kapłani poddawali ich różnym zabiegom.
Obecnie historycy częściej kładą nacisk na religijny charakter doznań pielgrzymów. Z pewnością większość ich snów była ukształtowana i generowana przez ówczesne wzorce kulturowe. Przybywający do asklepieionów byli „zafiksowani” na swojej chorobie i nadziei jej wyleczenia. Ponadto duże wrażenie robiła na nich masa dziękczynnych darów. Bezpośrednia treść snów była więc determinowana przez przekazywane społecznie wierzenia, a także stan psychiczny i doświadczenia samych pacjentów. Mimo niskiego odsetka pomyślnych kuracji lecznicze źródła Lourdes zachowują swoją reputację – wystarczy przecież, że przynajmniej kilka cudownych uzdrowień jest sensacyjnym wydarzeniem. Podobnie w Epidauros liczba rzeczywiście uleczonych, a do tego natychmiastowo i długotrwale, była zapewne znikoma. To, że nie wszystkich Asklepios uzdrowił, nie miało jednak większego znaczenia. Podobnie i dzisiaj pielgrzymi cierpliwie wracają do Lourdes, nie tracąc wiary. Tylko w wyjątkowych przypadkach porzucano nadzieję.
ŚWIĘCI TEŻ POTRAFIĄ
Od przełomu IV i V w., kiedy chrześcijaństwo silnie zakorzeniło się w cesarstwie, kult Asklepiosa, jak i cała pogańska religia, był zaciekle zwalczany przez chrześcijańskich kapłanów i teologów. Na ironię zakrawa więc fakt, że praktyki stanowiące istotę kultu Asklepiosa, czyli inkubacje, przetrwały bez większych zmian. Oto niedaleko dawnego asklepieionu w Seleucji (Turcja) święta Tekla leczy, pojawiając się w snach chorych, którzy zasypiają w jej kościele. Co więcej, w snach zjawia się ubrana w szaty Asklepiosa, niczym dawny bóg pod postacią świętej chrześcijańskiej.
Cudowne uzdrowienia na drodze inkubacji to jeden z częstych motywów w żywotach świętych. Absolutnymi liderami byli w tej dziedzinie – obok świętej Tekli – święci Kosma i Damian, święty Artemios (wraz ze św. Febronią), święci Cyrus i Jan oraz św. Menas. Co więcej, większość z nich działała w pobliżu lub w dawnych świątyniach greckich bogów uzdrowicieli, zamienionych na kościoły. Przekonania o tym, że sny mogą uleczyć lub zesłać objawienie i proroczą wiedzę, były zbyt silnie zakorzenione w mentalności i zbiorowej wyobraźni, by je usunąć. Inkubacje zostały jedynie zaadaptowane, nieco „przebrane” oraz uzupełnione elementami chrześcijańskimi – jak wymóg przyjęcia Eucharystii przed uzdrowieniem. Co więcej, lecznicze sny mogły nawiedzać również mnichów: ojciec Elias, męczony seksualną żądzą, miał sen, w którym dwa anioły schwyciły go za ręce i nogi, a trzeci wykastrował go brzytwą. Od tamtej pory mnicha nie męczyły już grzeszne namiętności.