Eksperci żartują, że gdyby Edison dziś wynalazł swoją żarówkę, to nigdy nie trafiłaby ona na rynek. Dlaczego? Bo jest aż tak nieoszczędna. Tradycyjna żarówka zużywa na światło tylko 2-3 proc. energii, reszta to po prostu ciepło, emitowane jako promieniowanie podczerwone.
Teraz zespół prof. Ognjena Illica z Massachusetts Institute of Technology znalazł sposób na to, by wykorzystać energię traconą przez wolframowe włókno. Warstwa nanotechnologicznych elementów – kryształ fotoniczny – odbija promieniowanie podczerwone jak lustro i ponownie koncentruje na żarniku, dzięki czemu zużycie prądu bardzo się zmniejsza.
Powłokę – kryształ fotoniczny tworzą cienkie warstwy materiału ułożone w taki sposób, że przepuszczają światło widzialne, natomiast odbijają w stronę żarnika podczerwień. Teoretycznie takie struktury mogą podnieść wydajność żarówek do 40 proc. – to trzy razy więcej niż w przypadku dostępnych na rynku świetlówek czy diod LED. Na razie prototypy osiągnęły 6,6 proc., co już jest wyraźnym postępem. Nie wiadomo jednak, czy uda się masowo produkować podobne źródła światła za rozsądną cenę, oraz jaka będzie ich trwałość. Możliwe, że technologia pozwoli ulepszyć wydajność procesów przetwarzania energii.
Diody LED zapewne nie poddadzą się bez walki – w roku 2014 w warunkach laboratoryjnych udało się uzyskać wydajność 303 lumenów na wat, co odpowiada 44 proc. maksymalnej teoretycznie możliwej wydajności wynoszącej 683 lumeny na wat (tradycyjna żarówka wolframowa potrzebuje 25 watów by dać 300 lumenów).
Czytaj także: Dlaczego żarówka najczęściej przepala się zaraz po włączeniu?