Odkrycie zostało dokonane cztery lata temu, a od tamtej pory ekspertom udało się poznać nieco faktów z krótkiego życia zwierzęcia. Jego ciało przetrwało w wyjątkowym stanie, co było możliwe dzięki jego obecności w tzw. wiecznej zmarzlinie. Takie niskotemperaturowego i beztlenowe środowisko ogranicza rozkład tkanek. Nic więc dziwnego, że tygrys sprzed kilkudziesięciu tysięcy lat wciąż wygląda zaskakująco świeżo.
Do czasów współczesnych w nieszczególnie zmienionej formie przetrwała głowa, tułów i łapy zwierzęcia. Kiedy już przyszła pora na przeprowadzenie badań szczątków, to naukowcy nie kryli ekscytacji. Jak podkreślają, to pierwszy raz w historii paleontologii, kiedy dokonano takich działań względem wymarłego ssaka, który nie ma odpowiedników we współczesnej faunie.
Czytaj też: Ludzkie szczątki i drewniana konstrukcja. Członek tego plemienia napsuł Rzymianom wiele krwi
Przedstawiciel gatunku Homotherium latidens uległ naturalnej mumifikacji. Nie wiadomo, w jakich okolicznościach jego żywot dobiegł końca. Pewne jest natomiast to, iż przynajmniej część jego ciała przetrwała 37 tysięcy lat we względnie niezmienionym stanie. To z kolei zapewniło paleontologom niebywały wgląd w cechy anatomiczne nieistniejącego już gatunku. Powstały na tej bazie obraz drapieżnego ssaka robi gigantyczne wrażenie.
Szczątki wymarłego ssaka, które pomimo upływu około 37 tysięcy lat przetrwały w niemal nienaruszonym stanie, są dla paleontologów wyjątkowo cenne
I choć mowa o osobniku, który w momencie śmierci miał około trzech tygodni, to i tak jest to niezwykle ciekawa kwestia. Porównując zebrane informacje do danych dotyczących najbliższego żyjącego krewnego H. latidens naukowcy mogą skuteczniej zgłębiać sekrety ssaka zamieszkującego Ziemię w okresie plejstocenu. Kulisy ostatnich badań zostały zaprezentowane na łamach Scientific Reports.
Jakie wnioski udało się wyciągnąć do tej pory? Przede wszystkim członkowie zespołu badawczego zwrócili uwagę na fakt, że pomimo młodego wieku zwierzę było najwyraźniej dobrze przystosowane do zimna. Posiadało łapy stosunkowo szerokie w porównaniu do tych spotykanych u żyjących krewnych tego gatunku. Poza tym jego anatomia w tym zakresie najwyraźniej odzwierciedlała świetne przystosowanie do niskich temperatur i chodzenia po śniegu.
Topnienie wiecznej zmarzliny, choć z pozoru pomocne dla poszukiwaczy tego typu szczątków, w rzeczywistości stanowi ogromny problem. Tkanki wystawione na działanie warunków atmosferycznych bardzo szybko się rozkładają i przepadają na zawsze. Dodajmy do tego “ucieczkę” zamkniętych pod lodem gazów pokroju metanu, który przyczynia się do napędzania zmian klimatu, a zrozumiemy, iż znikanie wiecznej zmarzliny przynosi zdecydowanie więcej szkody aniżeli pożytku.