Sąd nie ma litości dla „handlarzy śmiercią”. Chyba że stoi za nimi Biały Dom
W tym momencie pojawił się płk North i tajne fundusze, będące poza kontrolą Kongresu. Pieniądze za dostarczaną przez pułkownika broń wpływały do banku utworzonego przez CIA do finansowania podobnych operacji. North rozwijał skrzydła. Dogadał się z wojskowym dyktatorem Panamy Manuelem Noriegą, aby ominąć zakazy i transportować broń dla Contras przez jego kraj. Zasugerował ponadto, że dyktatorowi należy wypłacić milion dolarów z funduszy dla… wspierania demokracji, którymi operowała organizacja National Endowment for Democracy. Być może Waszyngton już zdawał sobie sprawę, że i tak odzyska te pieniądze. W 1989 r. wojska USA dokonały inwazji na Panamę i schwytały Noriegę. Oskarżono go o pranie brudnych pieniędzy, rozbójnicze wymuszenia i handel narkotykami. Sąd skazał Noriegę na 40 lat więzienia. Sam North trafił przed sąd już w 1988 r. Zeznania świadków wskazywały, że aby powiększyć
fundusze na wspomaganie Contras, zajmował się również handlem narkotykami. Do samolotów transportujących broń na tajne lądowiska w Nikaragui w drogę powrotną ładowano worki z marihuaną i kokainą. Zarabiał na tym właściciel samolotów Michael Palmer z Miami, diler narkotykowy. Oczywiście, uczciwie dzielił się z pułkownikiem, który nie zatrzymywał pieniędzy dla siebie, lecz lokował je na tajnym koncie CIA. A w tym samym czasie policja zaobserwowała gwałtowny wzrost narkomanii, zwłaszcza w rejonie Miami. North został skazany na trzy lata więzienia w zawieszeniu i 1200 godzin pracy społecznej. Niewiele, jak na zarzucane przestępstwa. Byle diler dostałby dziesięć razy surowszy wyrok. Czemu więc Wiktor But nie może liczyć na podobną łaskawość amerykańskiego sądu? O, nie! Jego wina jest znacznie większa. Wszedł w nadzwyczaj lukratywny interes, zarezerwowany dla mocarzy tego świata. Nieopatrznie uwierzył, że jest wśród nich, gdyż wspierał go Kreml.
Już polscy przedsiębiorcy z państwowych zakładów produkujących broń przekonali się, jak niebezpieczny jest to grunt. W 1992 r. pięciu z nich zostało aresztowanych w tzw. aferze karabinowej. Była to sprawa szyta bardzo grubymi nićmi. Wkrótce bowiem okazało się, że amerykański świadek, którego zeznania miały zaprowadzić Polaków do więzienia, został do działania przeciw nim zmuszony. Wyjawił, że robił to w zamian za złagodzenie wyroku. Polskie sny o ulokowaniu naszych ledwo zipiących zakładów zbrojeniowych w dochodowym interesie „handlu śmiercią” prysły, chociaż Polska w żadnym stopniu nie mogłaby zagrozić pozycji USA. Rosja to już inny kaliber. W światowym handlu bronią zajmuje drugie miejsce – za USA. Co gorsza (dla Buta), Rosjanie wyprzedzili Amerykanów w dostawach broni do państw rozwijających się, a to bardzo interesujący rynek. W dodatku dynamicznie rozwijający się handel w ostatnich dwóch latach przeżywa pewną stagnację. Usunięcie rosyjskiej konkurencji może więc przysporzyć amerykańskim firmom miliardów. W takiej sytuacji But raczej nie może liczyć, że sąd potraktuje go równie łagodnie jak Northa. Chyba żeby okazało się, że cała sprawa jest podobnie naciągana jak nasza afera karabinowa. Jednakże efekt i tak zostanie osiągnięty: inni „handlarze śmiercią” z Rosji już nie będą sobie ak odważnie poczynać.