Jestem zimna i gorąca/jakby zżerała mnie malaryczna gorączka/moje wnętrzności się trzęsą/moje serce i dusza słabną – to poruszające wyznanie to prawdopodobnie ostatnie słowa jednej z kobiet straconych z rozkazu sycylijskiej inkwizycji. Podobnie jak setki innych więźniów zdecydowała się ona zapisać je na ścianie swojej celi.
Zakończone właśnie prace konserwatorskie w Palazzo Sterri wydobyły na światło dzienne setki inskrypcji oraz obrazów, którymi pokryte są ściany pałacu. W dwóch pomieszczeniach, służących do przetrzymywania podejrzanych, odkryto wiele napisów oraz rysunków. Dają one możliwość poznania kulis pracy sycylijskiego trybunału, którego działalność jest jedną z nierozwiązanych zagadek historii.
Na Sycylię inkwizycja dotarła z Hiszpanii, której królowie władali wyspą. W 1478 roku Izabela Kastylijska i Ferdynand Aragoński powołali do życia Święte Oficjum. Jego aktywność wkrótce rozszerzyła się na wszystkie hiszpańskie posiadłości. Pierwotnie trybunały przemieszczały się po podległych im prowincjach, dopiero z biegiem czasu rozrost biurokracji spowodował konieczność utworzenia stałych siedzib. Kiedy inkwizytorzy przybywali do miasta, społeczność gromadziła się w miejscowej katedrze, gdzie odczytywany był „edykt wiary”. Zachęcano do wyznawania własnych grzechów lub informowania o „błędach” sąsiadów. Nietrudno się domyślić, że dla wielu osób był to łatwy sposób na pozbycie się wrogów. Zarówno tożsamość oskarżycieli, jak i świadków w procesach nie była podawana do publicznej wiadomości. Teoretycznie każdy donos powinien zostać sprawdzony przez niezależnych asesorów, ale w większości przypadków aresztowania następowały bez dopełnienia tych procedur. Co gorsza cały majątek rodziny oskarżonego przechodził pod zarząd inkwizycji. Z tych środków miał być finansowany pobyt podejrzanego w więzieniu oraz pomoc dla jego rodziny. Inkwizytorzy stosowali różnorodne praktyki podczas przesłuchań. Więźniów nie informowano o postawionych im zarzutach, wielokrotnie ich przesłuchiwano, jednak wbrew obiegowej opinii tortury wykorzystywane były z rzadka. Sam proces składał się z serii audiencji i przesłuchań. Jeśli wyrok był skazujący, odbywała się ceremonia autodafe, czyli publiczne odczytanie i wykonanie wyroku.
Sycylijski Trybunał, który od 1601 roku obrał na swoją siedzibę pałac Sterri, nie cieszył się popularnością wśród mieszkańców wyspy. Dla Sycylijczyków był synonimem obcego panowania, przeciwko któremu kilkakrotnie się buntowali. Jednak największą niechęć budziły – podobnie jak w innych terytoriach hiszpańskich – procesy, ponieważ stawały się polem prywatnych rozgrywek i doprowadzały do ruiny całe rodziny oskarżonych. To właśnie we Włoszech narodziła się czarna legenda inkwizycji, chociaż w opinii współczesnych badaczy instytucja ta nie była bardziej krwiożercza niż królewskie sądy. Sycylijski Trybunał w ciągu 300 lat swojej działalności wydał zaledwie 200 wyroków skazujących. Jej kres położył w 1782 roku wicekról Domenico Caracciolo. Rozkazał on spalić całe archiwum Trybunału, tym samym ślady jego działalności zostały na dobre zatarte.
Na freski w Palazzo Sterri jako pierwszy trafił Giuseppe Pitre, sycylijski etnograf, który na początku XX wieku znalazł malowidła na pierwszym piętrze pałacu, w pomieszczeniach, gdzie przetrzymywano mężczyzn. Były one ukryte pod grubą warstwą tynku.
„Cela czarownic”, którą zlokalizowano podczas ostatnich prac konserwatorskich, znajdowała się w podziemiach pałacu. Dzięki finansowemu wsparciu Unii Europejskiej udało się odsłonić większość malowideł pochodzących z tamtego okresu.
HISTORIA PRIVATA
Francesco Mannarino nie miał w życiu wiele szczęścia. Ten syn sycylijskiego rybaka – pojmany przez piratów – prawdopodobnie zmuszony został do przyjęcia religii muzułmańskiej. Kiedy wreszcie udało mu się wydostać z niewoli, szybko trafił w ręce sycylijskiego Trybunału, który oskarżył go o apostazję. Zapewne jego tłumaczenia dotyczące okoliczności porzucenia wiary katolickiej okazały się niezbyt przekonujące, gdyż niedługo po powrocie do ojczyzny znalazł się w lochach Palazzo Sterri. Na ścianie swojej celi narysował naturalnych rozmiarów wizerunek św. Andrzeja, który podpisał swoim nazwiskiem oraz datą: 1610. Nie wiadomo, czy chciał w ten sposób udowodnić oskarżycielom przywiązanie do religii katolickiej, czy może potrzebował wstawiennictwa świętego przed zbliżającym się procesem. Tuż obok św. Andrzeja widoczny jest podpis Majorana z Messyny. Historycy z Uniwersytetu w Palermo szukali wytłumaczenia jego sprawy – podobnie jak w przypadku Francesca – w archiwach Świętego Oficjum w Madrycie. Okazało się, że w 1612 r. anonimowy informator oskarżył Paola Majoranę o „znieważanie Madonny”, ale zarzuty okazały się bezpodstawne i został on zwolniony z więzienia. W sześć lat później aresztowano go ponownie, jednak tym razem nie udało mu się uniknąć kary. W 1618 r. skazano go na 5 lat galer, co w praktyce było wyrokiem śmierci.
Historie życia Francesca i Paola to tylko pierwsze przypadki, które udało się rozszyfrować na podstawie naściennych malunków. Historycy z Uniwersytetu w Palermo próbują rozgryźć pozostałe zagadki przeszłości. Mimo to większość „artystów” z Palazzo Sterri pozostaje anonimowa. Niektóre obrazy robią imponujące wrażenie nie tylko ze względu na skalę, ale również na mistrzostwo wykonania. Monumentalne malowidło przedstawiające bitwę morską, być może pod Lepanto, czy płacząca Maria Magdalena to prawdziwe dzieła sztuki. Sceny autodafe odbywającego się w porcie Palermo są niezwykle sugestywne. Tuż pod nim widać odręczny napis „słyszę już dzwon”, a dzwon zwyczajowo sygnalizował rozpoczęcie nowej tury przesłuchań lub wyrok skazujący. To właśnie te krótkie komentarze, ale również inwektywy i przekleństwa pod adresem inkwizytorów, przeplatane wzruszającymi modlitwami, składają się na wyjątkowy charakter całego kompleksu.
Oczywiście nie wszystkie inskrypcje z Palazzo Sterri znajdują proste wytłumaczenie. Malowidło przedstawiające anioła, z którego szat wychyla się smoczy ogon, wciąż czeka na interpretację. Podobnie ma się rzecz z krótkim napisem, pozostawionym na ścianie przez wspomnianego już wcześniej Paola Majorana. Co mógł mieć na myśli, pisząc „Kilku, którzy wiedzą”?
Niewyjaśnione napisy i obrazy to tylko jedna z zagadek związanych z graffiti z Palermo. Naukowcy wciąż zastanawiają nad pochodzeniem tych obrazów. Pokrywające całe ściany sceny batalistyczne oraz obrazy religijne to o wiele więcej niż tylko zapiski więźniów. Jedna z teorii sugeruje, że powstały one na polecenie inkwizytorów.
Ale prawda może być zupełnie inna. Dzisiaj Palazzo Sterri to część kompleksu Uniwersytetu w Palermo. Mieści się w nim również, działające od 2007 r., Muzeum Inkwizycji Sycylijskiej. Cele więźniów Trybunału, w których znaleziono graffiti, są udostępniane zwiedzającym.