Park Supermarket to, jak sama nazwa wskazuje, połączenie parku i supermarketu. Autorzy tego projektu, architekci z pracowni van Bergen Kolpa, chcieliby nadać nową funkcję słynnym polderom w Randstadi w Holandii. Obliczyli, że region ten zamieszkuje dziś 170 narodowości, z których każda ma nieco inne tradycje kulinarne. Ponieważ sprowadzanie roślin z najodleglejszych zakątków globu tak wiele kosztuje naszą planetę, należałoby je uprawiać na miejscu. W tym celu można wykorzystać urodzajne poldery (ziemię uprawną położoną poniżej poziomu morza), dzieląc je kanałami na strefy odpowiadające klimatom: umiarkowanemu, śródziemnomorskiemu i tropikalnemu. W szklarniach rosłyby egzotyczne drzewa, a w basenach pływały ciepłolubne gatunki ryb. W plenerowym supermarkecie byłyby działy jak w tradycyjnym sklepie, każdemu przyporządkowano by jednak hektar powierzchni. Wszystkie produkty dostępne byłyby „z pierwszej ręki”, prosto od rolników i hodowców. Aby zrobić solidne zakupy, trzeba by się porządnie nachodzić. Park Supermarket byłby centrum handlowo-rozrywkowym, z którego zadowoleni powinni być nie tylko ekolodzy czy urbaniści, ale też socjologowie i lekarze. Szkoda, że taki projekt nie ma praktycznie szans na urzeczywistnienie.
Zabójcze dla miasta
Wielkie centra handlowe krytykowane są dziś ze wszystkich stron. Nie podobają się socjologom, bo to właśnie w nich spędzamy przede wszystkim czas wolny, robiąc zakupy, spotykając się ze znajomymi i bezrefleksyjnie korzystając z rozrywek, które dają złudne poczucie uczestniczenia w kulturze. Nie lubią ich architekci i urbaniści, bo gigantyczne blaszane pudła nie tylko szpecą krajobraz naszych miast, ale odpowiadają też za zamieranie dzielnic śródmiejskich: sklepiki i punkty usługowe nie wytrzymują konkurencji z wielkimi galeriami handlowymi. Dodatkowo lokowanie tych kompleksów na przedmieściach odpowiada za proces, który w języku angielskim określany jest mianem urban sprawl, czyli niekontrolowane rozlewanie się zabudowy na peryferia i „rozrzedzanie” tkanki miejskiej tak, że nie sposób pokonać odległości inaczej niż samochodem. To z kolei wymusza budowę rozległych parkingów i coraz szerszych dróg, więc obrzeża miast zatracają ludzką skalę na rzecz… skali samochodowej. Stąd jak najgorsze zdanie o centrach handlowych mają też ekolodzy. Ale ci dostrzegają jeszcze inny negatywny aspekt hipermarketów. Sprowadzane z daleka towary, głównie egzotyczne warzywa i owoce, mają wysoki ślad węglowy: aby je przetransportować i przechować, wyemitowano do atmosfery mnóstwo gazów cieplarnianych.
Dlatego władze miejskie wspólnie z projektantami poszukają nowych rozwiązań. Na tego typu kompleksy adaptuje się na przykład poprzemysłowe obiekty w centrach miast. W Polsce powstał w ten sposób choćby Stary Browar w Poznaniu, Manufaktura w Łodzi czy – ostatnio – Wzorcownia na terenie dawnej fabryki fajansu we Włocławku. „Centra handlowe są często przywoływane jako przeciwieństwo dobrej, autentycznej, tętniącej życiem przestrzeni miejskiej. Jednak istnienie supermarketów jest dziś nieuchronne, więc wskazane jest, żeby nie stanowiły oddzielnych wysp, lecz były zintegrowane z otoczeniem. Na przykład: pasaże wewnętrzne powinny być kontynuacją ulic, a restauracje być dostępne, również z zewnątrz, z chodnika. Wtedy centrum handlowe może stać się elementem ożywiającym okolicę i choć oczywiście stanowić będzie konkurencję dla lokalnego handlu, będzie przyczyniać się do przestrzennej i gospodarczej rewitalizacji fragmentu miasta” – tłumaczy urbanista Michał Stangel.
Według podobnych reguł realizowany jest projekt w Rotterdamie. Jego innowacyjność polega na tym, że w budynku będzie można zamieszkać, a część okien wychodzić będzie na wnętrze hali targowej. Koncepcję opracowało znane z kontrowersyjnych pomysłów holenderskie biuro MVRDV. To ich odpowiedź na zaostrzenie przepisów higienicznych, które zabraniają m.in. sprzedaży mięsa i ryb na świeżym powietrzu. Architekci liczą, że w ten sposób przyczynią się do rozwoju nowego typu obiektów usługowohandlowych, które skupiać będą najważniejsze funkcje miejskie. Budowa centrum o łącznej powierzchni 100 tys. m2 ma być zresztą częścią rewitalizacji najstarszego, średniowiecznego fragmentu miasta, w którym z tego okresu zachował się jedynie 500-letni kościół św. Wawrzyńca. Nowy budynek stanie na trasie między jedną ze stacji kolejowych a głównymi ulicami handlowymi Rotterdamu. W środku znajdzie się 228 mieszkań, z czego blisko połowę będzie można wynająć, a poniżej miejsce na bazar z ponad setką straganów i punktów usługowych. Pod ziemią zaplanowano jeszcze ogromny parking i supermarket. Wszystkie lokale będą miały balkony po zewnętrznej stronie. Tu przewidziano też pomieszczenia wymagające najwięcej światła.