Biomasa jest powszechnie uważana na odnawialne źródło energii. Ta odnawialność polega na tym, że na miejscu wyciętego lasu zasadzamy nowe drzewa, które stanowią kolejną generację tworzącą zbiorowiska leśne. Kwestii spalania biomasy w USA i Europie przyjrzała się Melba Newsome, której artykuł możemy przeczytać na łamach Nature.
Czytaj też: Nowy typ drewna odkryty w przyrodzie. Ma jedną ciekawą cechę
Poparcie dla spalania biomasy opera się na tym, że dwutlenek węgla emitowany podczas procesu produkcji energii jest pochłaniany przez roślinność posadzoną na miejscu wyciętych drzew. Dłużej badając temat, dostrzeżemy wiele nieścisłości. Naukowcy z MIT już w 2018 roku donosili, że spalanie m.in. pelletu drzewnego może przyspieszać zmiany klimatyczne nawet do końca XXI wieku.
Czytaj też: Rezygnacja z chińskich surowców może oznaczać spowolnienie transformacji energetycznej
Głównie z tej przyczyny, że nowo posadzona roślinność na wykarczowanym terenie potrzebuje dekad, aby wyrosnąć i absorbować tyle samo dwutlenku węgla z atmosfery, ile robiły to wcześniej wycięte drzewa. Dokładnie mowa tutaj o okresie trwającym od 44 do 104 lat. Zatem w początkowym etapie produkcji energii z biomasy będziemy powodować wzrost emisji gazów cieplarnianych.
Spalanie drewna nie jest do końca takie ekologiczne, jakby się nam wydawało
„Wykorzystywanie biomasy emituje do atmosfery jeszcze więcej CO2 niż paliwa kopalne” – przyznał Michael Norton, dyrektor programu ochrony środowiska w Radzie Naukowej Akademii Europejskich (EASAC). Instytucja ta jeszcze w 2019 roku przeanalizowała politykę energetyczną związaną z biomasą i doszła do niepokojących wniosków. Chociaż finalnie produkcja energii z biomasy wytworzy mniej gazów cieplarnianych niż z paliw kopalnych, to przyczynimy się do pogorszenia warunków klimatycznych na najbliższe dziesięciolecia lub wieki.
Czytaj też: Brzmi jak kiepski żart, ale to prawda. Unia walczy ze spalaniem drewna w imię ekologii
Mewsome w swoim artykule przytacza także konkretny przypadek greenwashingu prowadzonego przez zakład energetyczny z Karoliny Północnej (USA). W niewielkim miasteczku Hamlet funkcjonuje tam spora fabryka produkująca energię z pelletu drzewnego. Wydawało się, że firma zapewni stabilne miejsca pracy. Uczyniła to jednak kosztem środowiska naturalnego i mieszkańców.
Okazuje się, że pomimo zapewnień, że zakład wykorzystuje jedynie drewno odpadowe i słabej jakości (np. ze starych obumarłych drzew), to niejednokrotnie notowano przypadki dostaw zdrowych, młodych okazów. Co więcej, tempo deforestacji okolic miasteczka jest trzy razy większe niż w innych rejonach, gdzie nie prowadzi się spalania biomasy. Ponadto z powodów przekroczenia norm zanieczyszczenia powietrza wiele mieszkańców Hamlet cierpi na astmę i codziennie wdycha odór o zapachu zgniłych jaj.
Czytaj też: Koniec ze spalaniem drewna w Polsce na taką skalę. Nowe prawo związuje ręce elektrowniom?
Dopiero naciski lokalnych środowisk, organizacji ekologicznych i miejscowych władz były w stanie przynieść pozytywny skutek i poprawić jakość powietrza w Hamlet. Niemniej w USA działa około 100 podobnych fabryk i wciąż nie wszystkie funkcjonują zgodnie z przepisami.