Systemy reagowania alarmowego Polski zostały postawione w stan najwyższej gotowości, bo pojawiło się całkiem realne, choć zdaniem specjalistów nikłe, zagrożenie z… kosmosu. Na orbicie krąży popsuty amerykański satelita, a jednym z krajów, na których terytorium może się rozbić jest właśnie Polska. O podwyższeniu gotowości poinformował minister obrony Bogdan Klich.
Spada satelita
Zepsuty satelita US193 to maszyna wystrzelona w kosmos w grudniu 2006 roku. Jego zadaniem miało być fotografowanie i filmowanie powierzchni Ziemi w wysokiej rozdzielczości. Prawdopodobnie do celów wywiadowczych. Satelita latałby zapewne i pracowicie filmował glob ziemski, gdyby nie awaria komputera, wskutek której obiekt porzucił zaprogramowaną trasę, przestał słuchać centrum naziemnego i zszedł z kursu. Już wiadomo, że satelita, który waży kilka ton rozbije się na powierzchni Ziemi, nie wiadomo tylko gdzie. Władze USA ostrzegły nasz MON, że do katastrofy może dojść między innymi na naszym terytorium i zagwarantowały zwrot ewentualnych kosztów takiej katastrofy. Satelita, który powinien pędzić w kosmosie z prędkością 7,91 km/s znacznie zwolnił po zbliżeniu do najdalszych warstw atmosfery. Wiadomo, że wypełniony jest paliwem, toksyczną hydrazyną będącą trującym i łatwopalnym związkiem wodoru i azotu. Zbiorniki zawierają jej pół tony. Zdaniem specjalistów w czesie przejścia przez atmosferę eksploduje i spali się, a na powierzchnię dolecą prawdopodobnie tylko niegroźne resztki. Amerykanie oczekują, że satelita rozpocznie niekontrolowanie schodzenie z orbity i wejdzie w atmosferę ziemską w pierwszym tygodniu marca. Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego Gordon Johndroe stwierdził, że dotychczas amerykańska agencja kosmiczna NASA bezpiecznie sprowadzała nie działające satelity, które spalały się w atmosferze lub wpadały do oceanów, które pokrywają 70 proc. powierzchni Ziemi. Minister Bogdan Klich zdradził dziennikarzom, że Amerykanie przymierzają się do zestrzelenia satelity w celu uniknięcia niekontrolowanej katastrofy. Próba zestrzelenia to według ekspertów najważniejszy do tej pory test dla armii amerykańskiej i jej wyposażenia. Satelitę miałby zniszczyć pocisk wystrzelony z jednostki pływającej. Zgodę na zestrzelenie podpisał już prezydent USA George Bush. – Trafienie pozwoli satelicie szybciej wejść w atmosferę, szczątki spadną do oceanu – powiedział generał James Cartwright, wiceprzewodniczący Połączonego Komitetu Szefów Sztabów. Rozkaz zestrzelenia satelity podpisał już prezydent George Bush. Zadanie to mają wykonać amerykańskie krążowniki rakietowe wyposażone w system „Aegis”, które są jednym z głównych elementów systemu obrony rakietowej USA.16.02.2008·0·Przeczytasz w 2 minuty