Jednym z najważniejszych zadań ludzkości na początku XXI wieku jest jak najszybsze ograniczenie emisji gazów cieplarnianych powodujących wzrost średnich temperatur na powierzchni Ziemi. W tym celu konieczne jest jak najszybsze odejście od spalania paliw kopalnych i przejście na odnawialne źródła energii. To zresztą już się dzieje. Panele słoneczne oraz turbiny wiatrowe pojawiają się wszędzie wokół nas. Problem jednak w tym, że owe technologie mają bardzo duże ograniczenia. Gdy wiatru nie ma, turbina wiatrowa nie generuje żadnej energii. To samo dotyczy farm słonecznych. Owszem, ogniwa fotowoltaiczne generują energię, ale ilość tej energii jest zależna od pory dnia, pory roku i poziomu zachmurzenia w danym miejscu na powierzchni Ziemi. W nocy panele nie są w stanie generować energii. Chmury także ograniczają wydajność takich instalacji. Trudno zatem całkowicie odejść od paliw kopalnych, kiedy alternatywne, ekologiczne źródła nie są w stanie stabilnie generować energii elektrycznej przez 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu.
Teoretycznie problem ten może rozwiązać umieszczenie paneli słonecznych w miejscu, w którym Słońce jest zawsze widoczne, a chmur nie ma nigdy. Takiego miejsca co prawda nie ma na powierzchni Ziemi, ale już w przestrzeni kosmicznej takiego miejsca jest mnóstwo.
Czytaj także: Energia elektryczna prosto z przestrzeni kosmicznej. To może być energetyczny przełom dla naszej planety
Pomysł zatem polega na tym, aby umieścić w przestrzeni kosmicznej gigantyczne panele słoneczne, które skierowane w stronę Słońca stale i stabilnie będą odbierać strumień promieniowania elektromagnetycznego z powierzchni naszej gwiazdy, a następnie będzie tak zebraną energię bezprzewodowo przesyłać na powierzchnię naszej planety, gdzie będzie ona przekształcana na prąd elektryczny, który będzie wtłaczany do sieci.
Jeszcze dziesięć lat temu stworzenie takiej instalacji w przestrzeni kosmicznej było nie tylko trudne, ale przede wszystkim niezwykle kosztowne. Rewolucja, jaką zafundowała Ziemi firma SpaceX, tworząc rakiety wielokrotnego użytku, sprawiła, że koszty wynoszenia ładunków na orbitę okołoziemską znacząco spadły. To z kolei oznacza, że teraz wyniesienie paneli słonecznych na orbitę stało się znacznie tańsze, a tym samym budowa elektrowni słonecznej w przestrzeni kosmicznej stała się po prostu opłacalna.
Nad rozwojem właśnie takiej elektrowni szczególnie intensywnie pracują naukowcy z Wielkiej Brytanii, którzy wspierani są w tym zadaniu przez rząd brytyjski.
Pomysł jest taki, aby na orbitę wysłać satelitę o średnicy jednego kilometra, który będzie wyposażony w potężny zestaw paneli fotowoltaicznych oraz zwierciadeł. Urządzenie to będzie generowało prąd elektryczny, który następnie będzie zamieniany w fale radiowe wysokiej częstotliwości, które będą przesyłane za pomocą specjalnego nadajnika do odbiornika znajdującego się na powierzchni Ziemi. Szacuje się, że taki satelita może generować absolutnie czystą energię w skali gigawatów.
Czytaj także: Historyczna chwila dla fotowoltaiki. Energię przesłali z kosmosu
Jednym z problemów stojących przed twórcami takich satelitów jest fakt, że poszczególne komponenty satelity poruszając się wokół Ziemi, będą zmuszone bezustannie utrzymywać kontakt jednocześnie ze Słońcem, jak i z odbiornikami na powierzchni Ziemi. Wszelkie przeguby umożliwiające taką kontrolę z czasem ulegałyby zużyciu.
Specjaliści z Space Solar ogłosili właśnie stworzenie systemu HARRIER, który może emitować energię zakumulowaną na pokładzie satelity w dowolnym kierunku bez konieczności korzystania z jakichkolwiek ruchomych części. Wykorzystanie takiego systemu automatycznie wydłuży żywotność satelity, a tym samym podniesie jego opłacalność.
Badacze przyznają, że potrzeba jeszcze kilku ważnych przełomów technologicznych, aby urzeczywistnić stworzenie pierwszej dużej elektrowni słonecznej w przestrzeni kosmicznej, ale wszystko wskazuje na to, że w ciągu najbliższych kilku dekad na Ziemię popłynie czysta energia prosto z kosmosu. Im szybciej, tym lepiej.