Problem w tym, że pomimo dekad prób znalezienia odpowiedzi na pytanie o to, czy jesteśmy sami we wszechświecie, wciąż nie wiemy nic. Z tego co wiemy, życie mogło zarówno powstać raz we wszechświecie, jak i miliony razy w samej Drodze Mlecznej.
Zespół badaczy zastanawiający się nad tym, kto mógłby usłyszeć naszych robotycznych wysłanników w przestrzeń kosmiczną postanowił najpierw ustalić, jak daleko dotarły już sygnały z Voyagerów, ale także z sond Pioneer 10, Pioneer 11 oraz New Horizons. Wszystkie te sondy skazane są na wieczną tułaczkę międzygwiezdną przez kolejne miliony, jeżeli nie miliardy lat.
Czytaj także: Sonda Voyager zarejestrowała dźwięk przestrzeni międzygwiezdnej. Brzmi jak szum wiosennego deszczu
Po ustaleniu sfer, w jakich rozprzestrzeniły się już sygnały z poszczególnych sond kosmicznych, naukowcy wykorzystali katalog pobliskich gwiazd stworzony na podstawie danych z teleskopu kosmicznego Gaia, aby ustalić, do których gwiazd sygnał z sond kosmicznych już dotarł. Z czasem sygnały oddalające się coraz bardziej od sondy będą zwiększały zakres odległości, a tym samym liczbę gwiazd, do których sygnały mogły już dotrzeć. Jeżeli na planetach krążących wokół tych gwiazd istnieją zaawansowane cywilizacje, teoretycznie mogłyby wychwycić taki sygnał. Oczywiście o samym wychwyceniu sygnału nigdy się nie dowiemy, jeżeli owa obca cywilizacja nie postanowi nam odpowiedzieć.
Kiedy możemy się spodziewać kontaktu?
Sytuacja jest mocno skomplikowana. Naukowcy przekonują, że sygnał z sondy Voyager 1 dotrze do pierwszej gwiazdy dopiero/już w 2044 roku. Warto jednak tutaj zauważyć, że do 2341 roku ów sygnał doleci już do 277 różnych gwiazd. Każda taka gwiazda to szansa na to, że jakaś cywilizacja odbierze sygnał z Voyagera i postanowi nam odpowiedzieć.
Naukowcy zwracają uwagę, że sygnały z innych sond już dotarły do pierwszych gwiazd. Dla przykładu emisja z Voyagera 2 dotarła już do czerwonego karła i do brązowego karła w 2007 roku. Nie są to z pewnością najlepsze środowiska dla życia. Gdyby jednak w ich otoczeniu istniała jakaś cywilizacja i odpowiedziałaby nam natychmiast po odebraniu sygnału, to taka odpowiedź dotarłaby do nas w 2033 roku. To już znacznie bardziej optymistyczna opcja.
Okazuje się jednak, że jeżeli mielibyśmy naprawdę bardzo dużo szczęścia, to nie musielibyśmy czekać aż do 2033 roku. Sygnał z sondy Pioneer 10 już ponad dwie dekady temu trafił w otoczenie gwiazdy skatalogowanej pod numerem Gaia EDR3 2611561706216413696. Dla nas ta gwiazda to jedynie numer katalogowy, dla kogoś jednak może być prawdziwym Słońcem. Jeżeli taki ktoś odpowiedziałby na nasz sygnał już w 2002 roku, to wiadomość taka dotarłaby do Ziemi już w 2029 roku, czyli już za zaledwie pięć lat. Nie wiadomo nawet, czy do tego czasu astronautom uda się wrócić na powierzchnię Księżyca w ramach misji Artemis III.
To jest jednak niezwykle optymistyczne założenie. Jakby nie patrzeć musielibyśmy mieć na tyle szczęścia, że akurat w otoczeniu pierwszej gwiazdy, do której dotrze sygnał z naszej sondy kosmicznej, znajduje się obca cywilizacja, która na dodatek odkryje nasz sygnał i będzie chciała na niego odpowiedzieć.
Czytaj także: Ludzkość leci do gwiazd. Wszystkie sondy kosmiczne, którym udało się wyrwać z Układu Słonecznego
Dużo większe szanse na to będą miały następne pokolenia. Jakby nie patrzeć, do połowy XXIV wieku sygnały z każdej z tych sond, oraz z wielu, które wystartują w nadchodzących dekadach, dotrą do setek różnych gwiazd w naszym otoczeniu. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że jeżeli do tego czasu żadna cywilizacja się z nami nie skontaktuje, będziemy wiedzieli, że życie nie występuje tak często we wszechświecie, jak się mogło wydawać. Z drugiej strony warto uwzględnić w całym zagadnieniu jeszcze jeden istotny fakt. Sygnał emitowany przez sondę kosmiczną po przebyciu kilku, czy kilkunastu lat świetlnych jest niezwykle słaby, a więc szanse na jego wykrycie przypadkiem są bliskie zeru. Może być zatem tak, że informacja wysłana z jednej z ziemskich sond w nadchodzących dekadach faktycznie dotrze do jakiejś obcej cywilizacji i… zostanie całkowicie niezauważona.
Mimo wszystko, jeżeli nie będziemy próbować, szanse na przełomowy “kontakt” będą znacznie mniejsze. Skoro badaczom udało się zidentyfikować gwiazdy, które wkrótce zostaną odwiedzone przez sygnał z naszych sond kosmicznych, to warto byłoby się im przyjrzeć nieco dokładniej w poszukiwaniu tzw. technosygnatur, czyli cech wskazujących na to, że w otoczeniu gwiazdy znajduje się zaawansowana cywilizacja techniczna. Nigdy nie wiadomo, może akurat uda nam się trafić na coś ciekawego. Gdyby udało się znaleźć taką technosygnaturę i wiedzielibyśmy, kiedy sygnał z Ziemi (lub z sondy) do takiej gwiazdy, pozostałoby trzymać kciuki za to, że zamieszkująca ten region kosmosu cywilizacja usłyszy i zidentyfikuje naszą technosygnaturę. Potem tylko kilka dekad/stuleci oczekiwania na odpowiedź i… mamy to. Albo i nie. Wszak obca cywilizacja może po prostu stwierdzić, że nie interesuje ją kontakt z innymi mieszkańcami kosmosu.