Spory problem dla lotnictwa. Smugi kondensacyjne na niebie bardzo ogrzewają atmosferę

Postępujące ocieplanie atmosfery sprawia, że jeżeli chcemy uchronić Ziemię przed załamaniem dotychczasowego klimatu i coraz częściej wystepującymi ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi, musimy jak najszybciej ograniczyć emisję gazów cieplarnianych do atmosfery oraz odejść od wykorzystywania paliw kopalnych jako źródła energii. Póki co nie idzie nam to przesadnie dobrze.
Spory problem dla lotnictwa. Smugi kondensacyjne na niebie bardzo ogrzewają atmosferę

Najnowsze informacje wskazują, że mimo tego iż na całej Ziemi powstaje coraz więcej farm słonecznych i wiatrowych, wciąż emitujemy coraz więcej gazów cieplarnianych do atmosfery. Co więcej, mamy już do czynienia z bezpośrednimi skutkami takiego działania: lodowce topnieją w zastraszającym tempie, prądy oceaniczne regulujące pogodę na dużej powierzchni Ziemi są na granicy załamania, a na coraz większym obszarze Ziemi mamy do czynienia z ekstremalnymi suszami, niespotykanie dotąd wysokimi temperaturami, pożarami lasów oraz gwałtownymi powodziami. Sytuacja zatem wymaga natychmiastowej reakcji.

Naukowcy od dawna zwracają uwagę na to, że sektor transportu odpowiada za istotną część emitowanych do atmosfery gazów cieplarnianych. Nic zatem dziwnego, że od dawna prowadzone są badania nad wpływem transportu morskiego i lotniczego na zmiany klimatyczne.

Czytaj także: Pierwszy samolot elektryczny powstanie w Chinach. Początek rewolucji w sektorze lotnictwa elektrycznego?

Sektor lotnictwa komercyjnego na przestrzeni ostatniej dekady dokonał istotnego postępu w ograniczaniu emisji dwutlenku węgla. Jednak według naukowców zajmujących się tymi badaniami, lotnictwo ma jeszcze jeden problem, który dotychczas był ignorowany. Wszystko bowiem wskazuje na to, że chmury spalin ciągnące się za samolotami mają istotny, długoterminowy wpływ na środowisko naturalne.

Można tutaj szybko powiedzieć, że smugi kondensacyjne, które obserwujemy na niebie za samolotami pasażerskimi, są większym problemem niż się wydawało. Naukowcy z Imperial College London przekonują, że zatrzymują one ciepło w atmosferze, prowadząc tym samym do jej ogrzewania. Co ciekawe, badania wskazują, że mają one większy wpływ na ocieplenie niż same emisje CO2 pochodzące ze spalania paliwa lotniczego.

Czytaj także: Czy eksploracja kosmosu może być ekologiczna? Inżynierowie pracują nad nowym paliwem rakietowym

To spory problem, bowiem dotychczas w celu walki ze zmianami klimatu producenci samolotów projektowali je tak, aby latały na coraz wyższych wysokościach, gdzie rośnie ich wydajność paliwowa, dzięki czemu zmniejsza się ilość emitowanego przez samoloty dwutlenku węgla. Problem jednak w tym, że smugi kondensacyjne powstające na wyższych wysokościach są znacznie trwalsze, dużej utrzymują się w atmosferze, przez co w efekcie zatrzymują ciepło przez dłuższy czas.

Wychodzi zatem na to, że najnowsze samoloty projektowane do latania na wysokościach do 12 kilometrów, wcale nie będą bardziej ekologiczne niż starsze konstrukcje, które latały do 11 kilometrów nad Ziemią. Owszem, będą emitować mniej CO2, ale ich smugi będą i tak ogrzewały atmosferę. I tak źle, i tak niedobrze.

Autorzy opracowania wskazują, że producenci samolotów powinni skupić się na zwiększaniu efektywności silników lotniczych tak, aby emitowały one możliwie najmniej sadzy, spalając jak największą część paliwa. W ten sposób można bowiem istotnie skrócić żywotność smug kondensacyjnych, a tym samym ich negatywny wpływ na klimat.